Droga w Calais jest prawdziwą szkołą przetrwania. Można na niej dostać kamieniem i nie móc przejechać, bo na jezdni zalegają porozrzucane gałęzie zostawione przez wyskakujących z krzaków imigrantów. Wojciech Bojanowski rozmawiał z jednym z imigrantów. Materiał "Faktów" TVN.
Tak zwana dżungla na przedmieściach Calais to zaplecze dla imigrantów, którzy próbują nielegalnie przekroczyć granicę francusko-brytyjską. Statystycznie taka próba zdarza się co sześć minut. Tylko w zeszłym roku nielegalnie przekroczyć granicę próbowało 84 tys. osób.
W ostatnim czasie w okolicach Calais doszło do kilku napaści na polskich kierowców samochodów ciężarowych.
"Niektórzy z nas to wariaci"
Reporter "Faktów" TVN rozmawiał z Maxem Ismailem z Sudanu, imigrantem, który otwarcie mówi o tym, jak przygotowywane są nocne ataki. - Tam, za tą drogą ścinamy drzewa, a potem zatrzymujemy ciężarówki. Kierowcy są przerażeni. Niektórzy z nas to wariaci. Tną plandeki i otwierają kontenery - opowiada Sudańczyk.
- Próbowałem (dostać się do Wielkiej Brytanii - przyp. red.) już może 20-25 razy. Łapali mnie i mówili: wracaj do dżungli - dodaje.
W czasie, kiedy reporter "Faktów" TVN rozmawiał z Ismailem, inni imigranci znosili do obozowiska kolejne kłody. Najpewniej zostaną one użyte do kolejnych ataków na ciężarówki.
Problem nie znika
"Dżungla" w Calais cały czas się rozrasta. Obecnie przebywa w niej około 10 tysięcy osób. Rząd Francji z problemem stara sobie poradzić przenosząc imigrantów do tymczasowych obozów na południu kraju podstawionymi autokarami.
Codziennie do obozowiska przyjeżdżają dwa takie autokary, które zabierają około 40 osób. W takim tempie likwidacja "dżungli" zajmie rok.
Autor: dln/kk / Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN