Szli w zakazanej paradzie w Budapeszcie. "To było święto"

Ulicami Budapesztu przeszła Parada Równości
Ane Pilż: ludzie LGBTQ+ są teraz celem politycznym
Źródło: TVN24 BiS
Osoby LGBTQ+ są kartą, w którą mocno się uderza - ocenił w programie "Dzień na świecie" w TVN24 BiS twórca projektów równościowych Ane Pilż. Miko Czerwiński z Amnesty International stwierdził, że "to, co się dzieje na Węgrzech, jest kopią tego, co się dzieje w Rosji i Turcji".

W sobotę w Budapeszcie zorganizowano rekordową - zdaniem organizatorów - Paradę Równości z udziałem około 200 tysięcy osób. Wydarzenie zostało wcześniej zakazane przez policję, która powołała się na zapisy nowelizacji ustawy o zgromadzeniach, zabraniające "przedstawiania lub promowania" homoseksualizmu wśród osób poniżej 18. roku życia.

- Zdecydowanie było to święto osób LGBT na Węgrzech, ale i w całej Europie, które jasno pokazało, że żadne zakazy i próby ograniczenia wolności zgromadzeń grup mniejszościowych nie będą miały prawa dochodzić do skutku w Unii Europejskiej - powiedział w programie "Dzień na świecie" w TVN24 BiS Miko Czerwiński z Amnesty International, który brał udział w paradzie.

- Mamy tutaj jasność, że takie działania są niezgodne z prawem międzynarodowym. Działania, których podejmuje się Orban od dłuższego czasu są działaniami atakującymi osoby LGBT – ocenił.

Miko Czerwiński, który wziął udział w marszu, zwrócił uwagę, że wśród uczestników "było czuć ekscytację z tego jak dużo jest osób i jak długo zajmuje nam przejście trasy i jak mało jest problemów po drodze".

TVN24 BiS HD_20250630164158_aac_h264_microsoft_720_5000kbps
Miko Czerwiński o Paradzie Równości w Budapeszcie: było to święto osób LGBT
Źródło: TVN24 BiS

"Nie ma w nas zgody, żeby łamać podstawowe prawo"

Inny uczestnik marszu, twórca projektów równościowych Ane Pilż przyznał, że marsz w Budapeszcie był "bardzo podniosłym doświadczeniem". - Spontanicznie z żoną podjęliśmy decyzję, żeby w ramach europejskiej solidarności być tam, bo nie ma w nas zgody, żeby łamać podstawowe prawo do protestu i pokojowych zgromadzeń - podkreślił.

- Mieliśmy obawę, jak duże będą kontrmanifestacje, bo znamy to z naszego polskiego doświadczenia, że nierzadko dochodzi do różnych zamieszek. Tymczasem było to wielkie święto, były najróżniejsze osoby z wielu krajów – stwierdził.

Ane Pilż zwrócił uwagę, że w marszu wzięło udział "ponad 70 europarlamentarzystów". - Było to bardzo budujące - dodał, wspominając, że "jest pewną regułą, że w marszach równości biorą udział osoby nie tylko LGBTQ+, ale wiele osób sojuszniczych i wiele osób, które chcą się opowiedzieć po stronie sprawiedliwości, solidarności i wolności".

TVN24 BiS HD_20250630164318_aac_h264_microsoft_720_5000kbps
Ane Pilż: w marszu wzięło udział ponad 70 europarlamentarzystów
Źródło: TVN24 BiS

Pilż: ludzie LGBTQ+ są teraz celem politycznym o wiele bardziej niż kiedyś

Miko Czerwiński, zapytany o narastające ataki na osoby LGBTQ+, stwierdził, że narracje przeciwne prawom człowieka "są obecne w Polsce i Europie". - To, co się dzieje na Węgrzech jest kopią tego, co się dzieje w Rosji i Turcji. Są to te same mechanizmy ograniczenia praw człowieka - ocenił.

- Ostatnie lata w Polsce pokazały, że solidarność między grupami może istnieć i możemy walczyć z tymi narracjami. Wydarzenie w Budapeszcie pokazało, że osoby z całego świata przybyły, żeby pokazać solidarność - dodał. Przedstawiciel Amnesty International zwrócił uwagę, że grupy LGBTQ+ w tym momencie toczą walkę o wartości.

TVN24 BiS HD_20250630164553_aac_h264_microsoft_720_5000kbps
Miko Czerwiński: to, co się dzieje na Węgrzech jest kopią tego, co się dzieje w Rosji i Turcji
Źródło: TVN24 BiS

Ane Pilż przypomniał, że sprzeciw wobec środowisk LGBTQ+ był i dawniej. - 20 lat temu prezydent Warszawy zakazał Marszu Równości i sytuacja była poniekąd analogiczna: poszliśmy na ten marsz i byłem tam - podkreślił, wskazując że również wtedy w nielegalnym marszu uczestniczyli politycy.

 - Pewne rzeczy są stałe, ale z drugiej strony ludzie LGBTQ+ są teraz celem politycznym o wiele bardziej niż kiedyś i są kartą, w którą mocno się uderza - ocenił twórca projektów równościowych.

- Analiza, dlaczego tak się dzieje jest trudna, ale rozumiem, chociaż nie akceptuję tego, dlaczego konserwatywni politycy boją się ruchu LGBTQ+. Upominamy się o równe prawa, ale również uderzamy w patriarchat, uderzamy w nierówność płci, na której często opiera się władza i światopogląd wielu konserwatywnych polityków. Uderzamy też w pewne normy genderowe, które uważamy za ograniczające - dodał.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: