Nicola Sturgeon została w poniedziałek oczyszczona z zarzutu złamania kodeksu ministerialnego. Szefowa rządu Szkocji była oskarżana o ingerencję w śledztwo w sprawie jej poprzednika Alexa Salmonda. Z raportu irlandzkiego prawnika Jamesa Hamilton wynika, że Sturgeon przestawiła posłom "niekompletną narrację wydarzeń", ale był to efekt faktycznego zapomnienia, a nie celowego działania.
Niezależne dochodzenie, prowadzone przez irlandzkiego prawnika Jamesa Hamiltona, miało na celu zbadanie, czy szefowa rządu Szkocji Nicola Sturgeon informując szkocki parlament o tym, co i kiedy wiedziała na temat śledztwa przeciwko jej poprzednikowi Alexowi Salmondowi, wprowadziła w posłów w błąd. W opublikowanym w poniedziałek raporcie Hamilton ocenił, że Sturgeon przestawiła posłom "niekompletną narrację wydarzeń", ale jak uznał, był to efekt faktycznego zapomnienia, a nie celowego działania.
W związku z tym jest on zdania, iż Sturgeon nie naruszyła żadnego z postanowień kodeksu, który określa standardy, jakich oczekuje się od ministrów szkockiego rządu, i stwierdza, że każdy, kto celowo wprowadza w błąd posłów, powinien podać się do dymisji.
"Ustalenia oficjalnym, ostatecznym i niezależnym orzeczeniem w tej sprawie"
Hamilton badał cztery kwestie. Pierwsza dotyczyła tego, że Sturgeon nie zarejestrowała serii spotkań i rozmów telefonicznych z Salmondem i innymi osobami w 2018 r., co powinna była zrobić, jako że były to spotkania rządowe, a nie jak twierdziła, prywatne lub partyjne. Druga - czy Sturgeon "mogła próbować wpłynąć na przebieg śledztwa" przeciw Salmondowi w związku z oskarżeniami przeciw niemu o molestowanie seksualne. Trzecia kwestia koncentrowała się na tym, czy wprowadziła w błąd szkocki parlament mówiąc o tym, kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziała się o oskarżeniach wobec Salmonda, zaś czwarta, że rząd wbrew ostrzeżeniom prawników o możliwości przegranej kontynuował batalię sądową przeciw Salmondowi, co ostatecznie spowodowało, że rząd musiał mu zapłacić ponad 500 tys. funtów odszkodowania.
"Jestem zdania, że pierwsza minister nie naruszyła przepisów kodeksu ministerialnego w odniesieniu do żadnej z tych spraw" - napisał Hamilton w liczącym 61 stron raporcie.
Sturgeon z zadowoleniem przyjęła ustalenia i powiedziała, że "starała się na każdym etapie w tej kwestii działać uczciwie i w interesie publicznym". - Jak już wcześniej wyraźnie zaznaczyłam, nie uważałam, że złamałam kodeks, ale te ustalenia są oficjalnym, ostatecznym i niezależnym orzeczeniem w tej sprawie. Przed publikacją politycy opozycji podkreślali znaczenie poszanowania i zaakceptowania wyniku niezależnego śledztwa pana Hamiltona, a ja w pełni zobowiązałam się do tego. Teraz, gdy przedstawił on raport, oni zobowiązani są do tego samego - oświadczyła Sturgeon.
Wniosek o wotum nieufności wobec Sturgeon
We wtorek ma zostać opublikowany raport z drugiego dochodzenia w tej sprawie, które prowadziła komisja śledcza szkockiego parlamentu. Jak już w zeszłym tygodniu ujawniły brytyjskie media, komisja uznała, że Sturgeon wprowadziła w błąd posłów, co może być złamaniem kodeksu ministerialnego, ale jej członkowie nie napisali w konkluzji, że zrobiła to celowo. Wobec oczyszczenia Sturgeon przez Hamiltona, raport komisji parlamentarnej będzie miał mniejsze znaczenie, zwłaszcza, że głosowanie nad nim było zgodne z linią partyjnych podziałów.
Na wtorek po południu szkoccy konserwatyści, którzy są główną partią opozycyjną, zapowiedzieli wniosek o wotum nieufności wobec Sturgeon, ale ponieważ szkoccy Zieloni oświadczyli, że go nie poprą, jest on skazany na niepowodzenie.
Konkluzja raportu Hamiltona wzmocni pozycję kierowanej przez Sturgeon Szkockiej Partii Narodowej (SNP) przed zaplanowanymi na 6 maja wyborami do szkockiego parlamentu. Sprawa domniemanej ingerencji Sturgeon w śledztwo przeciw Salmondowi oraz ich wzajemne oskarżenia zaczęły się w ostatnich tygodniach odbijać na notowaniach SNP oraz na poparciu dla niepodległości Szkocji. Salmond, poprzednik Sturgeon na stanowisku lidera SNP i szefa szkockiego rządu, który został oczyszczony z zarzutów molestowania seksualnego, twierdzi, że cała sprawa była spiskiem mającym usunąć go z polityki.
Źródło: PAP