Szef Rady Europejskiej Donald Tusk zapowiedział rozpoczęcie konsultacji z Parlamentem Europejskim w sprawie wyboru przyszłego szefa Komisji Europejskiej i kontynuację konsultacji w sprawie pozostałych najwyższych stanowisk w Unii. Poinformował, że dwie kobiety na czołowych stanowiskach to jego "plan i osobista ambicja". Takie samo zdanie wyraził prezydent Francji Emmanuel Macron, dodając, że szefowie rządów dali Tuskowi mandat do tego, by na przyszłym szczycie "przedstawił nazwiska".
We wtorek wieczorem przez ponad trzy godziny przywódcy unijnej "28" rozmawiali o tym, jak powinien wyglądać proces wyboru osób na najwyższe unijne stanowiska. W ostatnich dniach w Brukseli najwięcej emocji budzi to, kto ma zostać nowym szefem KE.
Przyczyną jest gorący okres powyborczy, w którym liderzy głównych grup politycznych w PE starają się, aby to europarlament odgrywał największą rolę w wyborze przyszłego przewodniczącego unijnej egzekutywy.
Tak też było przed szczytem, gdy we wtorek rano większość liderów frakcji opowiedziała się we wspólnej deklaracji za tym, by wybór szefa KE nastąpił spośród kandydatów wybranych przez te frakcje. Chodzi o tzw. kandydatów wiodących (z niem. spitzenkandidaten). Treść tej deklaracji przedstawił przywódcom wieczorem szef PE Antonio Tajani.
"Traktat mówi jasno"
Tusk na konferencji po szczycie przypomniał jednak zapisy traktatowe. - Traktat unijny mówi jasno, że Rada Europejska powinna zaproponować, a Parlament Europejski wybrać szefa Komisji Europejskiej. Dlatego przyszły szef Komisji Europejskiej musi mieć poparcie obu instytucji - podkreślił, przypominając, że kandydat musi uzyskać większość kwalifikowaną w Radzie i większość w PE.
Mówiąc o tym, nie wykluczył jednak z wyścigu o fotel szefa KE kandydatów wiodących. - To, że ktoś jest kandydatem wiodącym, go nie dyskwalifikuje. Wręcz przeciwnie. To może zwiększyć szanse takiej osoby - zaznaczył.
Zapowiedź konsultacji
Jego zdaniem receptą na to, żeby proces wyboru przebiegał sprawnie, mają być konsultacje. Zapowiedział więc rozpoczęcie rozmów z Parlamentem Europejskim ws. wyboru przyszłego szefa KE.
Powiedział, że zamierza spotkać się z konferencją przewodniczących PE, w skład której wchodzi szef PE i liderzy frakcji, "wtedy, gdy będą gotowi".
Jednocześnie, jak dodał, zamierza kontynuować konsultacje z przywódcami unijnymi ws. obsadzania także innych najwyższych stanowisk - szefa Rady Europejskiej, szefa unijnej dyplomacji i szefa Europejskiego Banku Centralnego.
Tusk ma nadzieję, że dzięki temu uda się znaleźć odpowiednie osoby na te stanowiska w czerwcu.
Jak podkreślił na konferencji, podczas wtorkowego nieformalnego szczytu przywódcy nie dyskutowali o konkretnych nazwiskach. Takie rozmowy toczyły się jednak w kuluarach.
Wśród potencjalnych kandydatów na szczycie wymieniani byli m.in. główny unijny negocjator brexitu Francuz Michel Barnier, kandydat wiodący Europejskiej Partii Ludowej Niemiec Manfred Weber czy unijny komisarz ds. unii energetycznej Marosz Szefczovicz, a także unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager.
Plan Tuska: dwie kobiety na czołowych stanowiskach
Rozmowy na szczycie dotyczyły natomiast utrzymania równowagi przy wyborze osób na najwyższe stanowiska.
W unijnych stolicach, jak i politycznych ugrupowaniach panuje przekonanie, że wybór powinien uwzględniać nie tylko kryterium polityczne, ale też demograficzne, geograficzne i płci.
- W rzeczywistym świecie prawdziwa równowagę może być jednak trudna do osiągnięcia - przyznał Tusk.
Dopytywany, powiedział, że równowaga płci oznacza, że przynajmniej dwa najwyższe stanowiska powinny zająć w UE kobiety. - Zobaczymy, czy to będzie możliwe. To jest mój plan i moja osobista ambicja - wskazał.
Macron: dajemy mandat Tuskowi
Podobnie jak Donald Tusk, także prezydent Francji Emmanuel Macron chce, aby na kluczowych unijnych stanowiskach znalazły się dwie kobiety i dwóch mężczyzn. - Obstaję przy tym, żeby te nominacje były parytetowe - oświadczył.
- Jest rola Rady Europejskiej i jest rola Parlamentu Europejskiego. (...) Zdecydowaliśmy, że dajemy mandat Donaldowi Tuskowi, żeby pracował i na przyszłym szczycie, na podstawie naszych dyskusji (...), przedstawił nazwiska - powiedział Macron.
- Kluczowe dla mnie jest, żeby osoby na najbardziej wrażliwych stanowiskach podzielały nasz projekt i były najbardziej charyzmatyczne, kreatywne i kompetentne jak to możliwe - dodał prezydent Francji.
Jego zdaniem należy wziąć przy tym pod uwagę równowagę geograficzną i afiliacje polityczne.
Jak zaznaczył, dla niego nominacje te powinny opierać się na porozumieniu dotyczącym programu na najbliższe lata. Wskazywał w tym kontekście konieczność wzięcia pod uwagę naglącej sytuacji klimatycznej, konstrukcję nowego modelu spójności Europy oraz propozycje dotyczące konkurencyjności unijnego jednolitego rynku.
Pytany o ewentualne poparcie dla Webera, podkreślił, że to nie Parlament Europejski proponuje nazwiska, bo zgodnie z traktatem ta kompetencja należy do Rady Europejskiej. PE ma jednak rolę w procesie wyboru: musi zatwierdzić w głosowaniu wskazanie szefów państw i rządów.
- Dla mnie kryterium jest proste: kobieta lub mężczyzna, która odpowiada naszemu projektowi i która może zebrać większość w Radzie i w Parlamencie - oświadczył Macron.
Zwrócił uwagę, że żadna z rodzin politycznych nie ma większości ani w Radzie Europejskiej, ani w Parlamencie Europejskim, dlatego jego zdaniem należy stworzyć największą możliwą koalicję.
"Brexit szczepionką na propagandę antyunijną"
Donald Tusk, nawiązując do wyników wyborów do PE, powiedział, w ich efekcie PE będzie bardziej "złożony". - Będzie potrzeba przynajmniej trzech grup, aby utworzyć większość. To też uczyni PE bardziej reprezentatywnym - wskazał, dodając, że bardzo go to cieszy.
Zaznaczył, że cieszy go również, że mieszkańcy Europy poparli w większości partie proeuropejskie. Jedną z przyczyn tego, jego zdaniem, jest brexit. - Brexit był szczepionką na propagandę antyunijną i fake newsy - zaznaczył.
Autor: asty/adso / Źródło: PAP