Po raz pierwszy w historii bez wspólnej deklaracji końcowej państw zakończył się we wtorek szczyt Rady Arktycznej. Powodem braku jednomyślności w fińskim Rovaniemi były "rozbieżne punkty widzenia", w szczególności USA oraz Rosji, na problem zmian klimatycznych.
Zamiast deklaracji końcowej ministrowie spraw zagranicznych ośmiu państw, położonych w strefie arktycznej krajów nordyckich (Danii, Finlandii, Islandii, Norwegii, Szwecji) oraz Kanady, USA i Rosji, podpisali jedynie oświadczenie.
Finlandia: nie porażka, tylko realizm
Timo Soini, szef MSZ Finlandii, która w ostatnich dwóch latach przewodziła Radzie Arktycznej, powiedział na konferencji, że nie było jednomyślności w kwestii znaczenia Rady i części dotyczącej jej działania na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Fiński minister przyznał, że w trakcie szczytu przyjęto dwa dokumenty - oświadczenie ministrów, w którym "nie wspomina się o zmianach klimatycznych", oraz drugie - Finlandii, jako kraju, który sprawował prezydencję, w którym zwrócono uwagę na ten problem.
We wspólnym dokumencie szefowie MSZ państw arktycznych potwierdzili "zobowiązanie do utrzymania pokoju, stabilności i konstruktywnej współpracy w Arktyce". Z kolei w oświadczeniu Finlandii podkreślono, że "większość krajów członkowskich postrzega zmiany klimatyczne jako fundamentalne wyzwanie dla Arktyki i uznaje pilną konieczność podjęcia działań łagodzących oraz dostosowawczych", a także "z zadowoleniem przyjmuje rezultaty szczytu COP24 w Katowicach".
Soini przyznał, że brak wspólnej deklaracji nie jest dla niego "porażką", ponieważ jest "realistą", a linia administracji prezydenta USA Donalda Trumpa w kwestii polityki klimatycznej nie była zaskoczeniem w Rovaniemi.
"Twarda linia Pompeo"
W trakcie przemówienia na początku posiedzenia Rady sekretarz stanu USA Mike Pompeo nie koncentrował się na problemie zmian klimatycznych czy środowiskowych w Arktyce, lecz na polityce bezpieczeństwa i konkurencyjnych celach mocarstw w regionie. Ostrzegł przed nieuprawnionymi zamiarami Rosji i Chin w tym obszarze.
Z kolei w wywiadzie dla fińskiej telewizji Pompeo zwrócił uwagę, że zwiększona obecność wojskowa Rosji i blokowanie ruchu statków w regionie jest naruszeniem prawa międzynarodowego, a USA są za wolnym i sprawiedliwym ruchem morskim w Arktyce. Odnosząc się zaś do działań Chin, które wykazują duże zainteresowanie Arktyką, wskazał, że te "nie są państwem arktycznym" i nie mogą mieć przyznanego "szczególnego statusu", choć chińskie inwestycje będą mile widziane w regionie.
W fińskich mediach już przed rozpoczęciem szczytu zwracano uwagę, że posiedzenie Rady odbędzie się w cieniu dwustronnego spotkania Mike'a Pompeo z szefem dyplomacji Rosji Siergiejem Ławrowem. Rozmawiali oni m.in. o kryzysie w Wenezueli.
"Twarda linia Pompeo w Rovaniemi była zaskoczeniem dla uczestników, którzy byli przyzwyczajeni do tego, że polityka mocarstw pozostaje poza Radą" - skomentował we wtorek największy fiński dziennik "Helsingin Sanomat". Podkreślił, że szczyt (bez przyjęcia wspólnej deklaracji) zakończono w niemal "kryzysowej atmosferze".
Rada Arktyczna
Szczyt w Rovaniemi zakończył dwuletnią prezydencję Finlandii w Radzie. Kolejne przewodnictwo w organie objęła Islandia.
Obszar Arktyki leży w kręgu zainteresowań mocarstw m.in. ze względu na nowe możliwości wydobycia surowców naturalnych, jakie pojawiły się w związku z topnieniem lodu arktycznego.
Rada Arktyczna została powołana w 1996 r. na podstawie Deklaracji z Ottawy. Poza stałymi członkami Rady trzynaście państw niearktycznych ma status obserwatora w Radzie. Wśród nich są m.in. Chiny, Francja, Niemcy, Polska, Wielka Brytania oraz Indie (ostatnio w 2017 r. status ten otrzymała także Szwajcaria).
Autor: mm/adso / Źródło: PAP