Ogłosili rozejm, walki trwają. "To już nie szpital, to masowy grób"

Druzowie czekają przy bramie na linii zawieszenia broni w pobliżu wioski Madżdal Szams na Wzgórzach Golan, 19 lipca 2025 r.
Izrael zaatakował Damaszek w Syrii
Źródło: Reuters
Mimo ogłoszonego przez syryjski rząd rozejmu w sobotę w południowej prowincji Suwejda nadal toczyły się walki między sunnitami i Beduinami a mniejszością druzyjską. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) z siedzibą w Londynie zginęło dotąd 940 osób.

Starcia toczą się pomiędzy sunnitami i Beduinami (również wyznającymi islam sunnicki) z jednej, a mniejszością druzyjską, dominującą w prowincji Suwejda, z drugiej strony.

Wcześniej kancelaria tymczasowego prezydenta Syrii Ahmeda al-Szara ogłosiła wprowadzenie "natychmiastowego i całkowitego zawieszenia broni". Zagrożono, że każdy przypadek złamania rozejmu zostanie potraktowany jako "pogwałcenie suwerenności Syrii". Syryjskie ministerstwo spraw wewnętrznych przekazało, że zaczęło rozmieszczać w Suwejdzie jednostki podległe temu resortowi.

Poprzedniego dnia USA ogłosiły natomiast rozejm między Syrią a Izraelem, wzywając "druzów, Beduinów i sunnitów do złożenia broni." Izrael ostrzelał wcześniej cele w Syrii, zarówno w Damaszku, jak w Suwejdzie, twierdząc, że robi to w obronie atakowanych druzów. W sobotę szef izraelskiej dyplomacji Gideon Saar napisał w serwisie X, że "w Syrii al-Szary niebezpiecznie jest należeć do mniejszości - Kurdów, chrześcijan, alawitów czy druzów. Zostało to dowiedzione w ostatnich miesiącach kilkukrotnie".

"Zamierzamy zmasakrować ich wszystkich w ich domach"

W piątek do prowincji zaczęli napływać zbrojni członkowie klanów, by pomóc Beduinom. Przywódca plemienny, Anas Al-Enad, powiedział dziennikarzowi AFP, że przybył ze swoimi ludźmi z Hamy w centralnej Syrii "w odpowiedzi na wezwania Beduinów o pomoc".

Relacjonujący na miejscu zdarzenia dziennikarz agencji AFP opisał atakujących wyposażonych w broń automatyczną. - Przybyliśmy tutaj i zamierzamy zmasakrować ich wszystkich w ich domach - powiedział jeden z bojowników plemiennych, nazywający siebie Abu Dżasem.

"To już nie szpital, to masowy grób"

Lekarz ostatniego działającego w mieście szpitala przekazał, że od poniedziałku do piątku szpital przyjął "ponad 400 ciał", w tym zwłoki dzieci i starców. - To już nie jest szpital, to masowy grób - powiedział agencji inny lekarz. W mieście nie ma wody ani prądu, a komunikacja jest odcięta - podkreśliła agencja.

Według SOHR od 13 lipca w prowincji zginęło 940 osób, w tym między innymi 588 druzów (326 bojowników i 262 cywilów) - 312 członków sił rządowych, które operowały od wtorku do czwartku, i 21 sunnickich Beduinów. Liczb tych nie można zweryfikować, ale informacje dostarczone przez organizację są uważane za wiarygodne - zauważyła agencja dpa.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: