Pracownicy pomocy społecznej opisali, że ponad 400 migrantów przebywa na terenie dwóch uniwersytetów i kościoła św. Jana Chrzciciela w Brukseli. Podali, że przestali oni jeść 23 maja, a stan ich zdrowia się pogarsza. Niektórzy z nich, aby zwrócić uwagę na swoje prośby, zaszyli sobie usta. Protestujący chcą prawnego uznania, co pozwoli im legalnie pracować i mieć dostęp między innymi do opieki zdrowotnej.
- Śpimy jak szczury - powiedział Kiran Adhikeri, migrant z Nepalu, który pracował jako szef kuchni do czasu zamknięcia restauracji z powodu pandemii COVID-19. - Czuję bóle głowy, bóle brzucha, moje całe ciało jest pełne bólu - przyznał. - Błagam ich (władze), proszę, dajcie nam dostęp do pracy, tak jak innym. Chcę płacić podatki, chcę wychowywać moje dziecko tutaj, w tym nowoczesnym mieście – powiedział dziennikarzom Agencji Reutera.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO
Wiceminister ds. azylu i migracji Sammy Mahdi przekazał, że belgijski rząd nie zgodzi się na uregulowanie statusu 150 tysięcy nielegalnych migrantów mieszkających w Belgii, jednak jest gotów prowadzić rozmowy z protestującymi na temat ich trudnej sytuacji.
- Życie nigdy nie jest ceną, którą warto zapłacić - mówił, zwracając uwagę, że niektóre ze strajkujących osób już trafiły do szpitala. - Istnieją zasady i przepisy, niezależnie od tego, czy chodzi o edukację, czy o pracę, czy o migrację. Polityka musi mieć zasady - dodał.
>> Ashraf i pani Rosa, czyli co się dzieje, gdy przyjmujesz uchodźcę pod swój elegancki dach
Autorka/Autor: akw/kab
Źródło: Reuters