Premium

Ashraf i pani Rosa, czyli co się dzieje, gdy przyjmujesz uchodźcę pod swój elegancki dach

Zdjęcie: Refugees Welcome Italia

- Byliśmy sobie pisani – mówi 75-letnia Rosa. Udzieliła schronienia i gościny 21-latkowi z Bangladeszu, który pokonał tysiące kilometrów, w tym Morze Śródziemne, by dotrzeć do Neapolu. - Polecam wszystkim. Szczególnie osobom samotnym – zachęca. Według najnowszego raportu UNHCR, Agencji Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców, pomimo pandemii liczba osób uciekających przed wojnami, przemocą, prześladowaniami i naruszeniami praw człowieka w 2020 roku wzrosła do prawie 82,4 miliona.

Rosa urodziła się w 1946 roku. Była jedyną córką. Jej ojciec zmarł, kiedy miała 14 lat, a mama odeszła 17 lat później. Od tamtej pory żyła sama w rodzinnym domu w eleganckiej, nadbrzeżnej dzielnicy Chiaia, w sercu Neapolu. Większość życia przepracowała w lokalnej szkole na stanowisku administracyjnym, teraz jest już na emeryturze. Nigdy nie lubiła gotować.

*

Ashraf urodził się 44 lata później i prawie 9 tysięcy kilometrów od Neapolu. Przyszedł na świat w rodzinie mieszkającej na obrzeżach Srihotto, miasta w północno-wschodnim Bangladeszu. Ma młodszego brata i dwie starsze siostry. Jego bliscy żyją na terenach zalewowych. Powodzie regularnie niszczą ich uprawy i zanieczyszczają wodociągi. Woda jest tam zdatna do picia tylko umownie, wywołuje bowiem u ludzi ciężkie choroby.

W 2016 roku postanowił, że wyjedzie z kraju za pracą. Liczył na to, że zarobi wystarczająco, by pomóc finansowo swojej rodzinie. Kolejne cztery lata były prawdziwym testem jego wytrwałości i odwagi.

Równo rok temu Rosa wiedziała już, że Ashraf zamieszka razem z nią w Neapolu. Dokładnie 28 czerwca 2020 roku 21-latek wprowadził się do jej domu w dzielnicy Chiaia.

Umówienie się na chwilę rozmowy nie było takie proste. Zadzwoniłam do pani Rosy.

- Mnie pasuje każdy dzień, ale z Ashrafem będzie gorzej. Ashraf, możesz dziś? – pyta.

- Nie, dziś nie, muszę się uczyć na jutro – słyszę szepczącego (po włosku) młodego mężczyznę w tle. - Jutro też nie, jutro dzień egzaminów – dodaje po chwili.

- To może czwartek? – proponuję. - Czwartek może być, ale Ashraf pracuje. Może porozmawiajmy, jak skończy zmianę.

Udało się. Logujemy się do wideorozmowy. Przywitali mnie uśmiechem. Siedzą razem przy biurku na tle regału wypełnionego książkami.

- Jak poszły egzaminy? – pytam od razu.

- Ashraf uśmiecha się szerzej, szybko odpowiada: - Dobrze, bardzo dobrze. Tłumaczy mi, że to egzaminy końcowe, które zdaje się we włoskich szkołach przed rozpoczęciem drugiego cyklu edukacji (odpowiednik naszego testu ósmoklasisty).

- A gdzie pracujesz, jeśli mogę spytać?

- W japońskiej restauracji, pomagam przygotowywać sushi.

Znowu się lekko uśmiecha. Bo wie, że jego Rosa za surową rybą nie przepada.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam