Kwestia budowy przez Etiopię tamy i elektrowni wodnej na Nilu Błękitnym poruszona została w rozmowie prezydenta USA z prezydentem Egiptu w poniedziałek. Dla Addis Abeby ten projekt to szansa na rozwój kraju. Egipt i Sudan obawiają się jednak, że może zagrozić swobodnemu dostępowi tych krajów do zasobów wodnych. Według Donalda Trumpa problem mogą uregulować negocjacje. Mają się odbyć w środę w Waszyngtonie.
W rozmowach wezmą udział przedstawiciele Egiptu, Etiopii i Sudanu. Administracja amerykańska ma nadzieję, że podczas spotkania w Waszyngtonie uda się przełamać impas w tej sprawie.
Spór o tamę
Rządzący w Egipcie od 2014 roku prezydent Abd al-Fattah as-Sisi, utrzymujący dobre stosunki z Białym Domem, liczy na amerykańskie wsparcie, spodziewając się dzięki niemu korzystniejszych dla swego kraju rozstrzygnięć.
Dla Etiopii, która w 2011 roku rozpoczęła budowę gigantycznej elektrowni wodnej, realizacja tego projektu jest szansą na pomyślny rozwój kraju. Addis Abeba wierzy, że stanie się energetyczną potęgą, która w przyszłości będzie sprzedawać z zyskiem prąd całej Afryce.
Według Kairu i Chartumu gigantyczna Tama Wielkiego Odrodzenia i zarazem elektrownia wodna, jaką na Nilu Błękitnym buduje Etiopia, może zagrozić swobodnemu dostępowi tych krajów do zasobów wodnych. Etiopia i mniejsze państwa regionu uważają z kolei, że bogactwo Nilu jest niesprawiedliwie wykorzystywane.
Wody Nilu zostały podzielone między Sudan i Egipt jeszcze w czasach kolonialnych. Etiopia została wyłączona z tego podziału, bo w przeciwieństwie do tamtych krajów nie była trapiona przez suszę.
Etiopia podważa kolonialny ład
Etiopia rozpoczęła budowę tamy w 2011 roku, kiedy Addis Abebie udało się przekonać państwa z dorzecza Nilu - Demokratyczną Republikę Konga, Kenię, Ugandę, Tanzanię, Burundi i Rwandę - że należy wystąpić przeciwko obowiązującym jeszcze od czasów kolonialnych umowom, dającym Egiptowi i Sudanowi monopol na wody Nilu. Układy z 1929 i 1959 roku przewidują, że z 84 miliardy metrów sześciennych wody, która płynie co roku Nilem, Egipt ma prawo aż do 55 miliardów, a 18,5 miliarda przypada Sudanowi (10 miliardów przewidziano na straty).
Kiedy zawierano umowy, Kongo, Kenia, Uganda, Tanzania, Burundi i Rwanda jeszcze nie istniały jako państwa.
Dopiero w 2010 roku w wyniku starań Etiopii, gdzie bierze początek Nil Błękitny (z kolei Biały wypływa z Jeziora Wiktorii, a oba łączą się w jeden w Chartumie) państwa regionu podpisały umowę o "zgodnym wykorzystywaniu wód" liczącego prawie 7 tysięcy kilometrów długości Nilu, drugiej obok Amazonki najdłużej rzeki świata. Nie uregulowała ona jednak sporu na linii Etiopia-Egipt. Kair obawia się, że etiopska hydroelektrownia obniży poziom wód Nilu. Egipskie władze podkreślają, że kraj jest całkowicie zależny od zasobów wody, jakie gwarantuje Nil.
Jednocześnie władze w Kairze są świadome, że inwestycji nie da się już zatrzymać, bo jest na ukończeniu, ale podkreślają też, że dysponują narzędziami, które umożliwiłyby destabilizację Etiopii.
W ocenie ekspertów tego rodzaju działania naruszyłyby kruchą równowagę i zniszczyły ład panujący w tak zwanym Rogu Afryki.
Autor: momo//now//kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps