Do przerażającego i niecodziennego wypadku doszło w miasteczku Mulberry na Florydzie. 49-letni John Frost próbował wylądować ze spadochronem na płycie lotniska, gdy wleciał w niego startujący samolot.
Spadochroniarz był już tylko kilka metrów nad ziemią, gdy nagle na jego drodze pojawiła się niewielka cessna.
Samolot i spadochron. Cudem nikt nie zginął
Za jej sterami siedziała 87-letnia Shannon Trembley, która właśnie odbywała kolejną lekcję latania. Ćwiczyła manewry startu i lądowania. W czasie kolejnego już podrywania się od ziemi skrzydłem maszyny zahaczyła o liny spadochronu skoczka.
Ten został "wystrzelony" w górę i po obróceniu się o 360 stopni runął z kilkunastu metrów w dół. Sam samolot przekoziołkował i zarył dziobem w ziemię.
Ani 49-letni John Frost, ani 87-letnia Shannon Trembley nie odnieśli większych obrażeń. Są jedynie poobijani. Mężczyznę wypisano już do domu. Kobieta leży na obserwacji w szpitalu.
Autor: adso/tr / Źródło: CNN, TVN24, "Miami Herald"