Rosjanie wydzierają kolejne ulice Siewierodoniecka. Mateusz Lachowski: to nie będzie drugi Mariupol

Źródło:
tvn24.pl
Mateusz Lachowski o sytuacji na froncie: Rosjanie kontrolują 70 proc. Siewierodoniecka (materiał z 2.06.2022)
Mateusz Lachowski o sytuacji na froncie: Rosjanie kontrolują 70 proc. Siewierodoniecka (materiał z 2.06.2022)tvn24.pl
wideo 2/7
Mateusz Lachowski o sytuacji na froncie: Rosjanie kontrolują 70 proc. Siewierodonieckatvn24.pl

Rosjanie szturmujący Siewierodonieck ponoszą duże straty, ale mimo to udaje im się zdobywać kolejne ulice najważniejszego miasta w obwodzie ługańskim pozostającego w rękach Ukraińców. Mateusz Lachowski, dziennikarz i dokumentalista opowiadał na antenie TVN24, że miasto "najpewniej nie będzie drugim Mariupolem". - Rosjanie mają dużą przewagę liczebną. Wygląda na to, że Ukraińcy nie zdecydowali się bronić tego miasta do końca - stwierdził, podsumowując ostatnią dobę na froncie. Opowiadał też między innymi o rosyjskim ostrzale rakietowym szpitala wojskowego w Lisiczańsku.

Mateusz Lachowski, dziennikarz i dokumentalista, który przebywa w Ukrainie razem z broniącymi swojego kraju żołnierzami, w czwartek rano podsumowywał wydarzenia na froncie z ostatniej doby. Rozmówca TVN24 skupił się na krwawych walkach o Siewierodonieck. Przekazał, że już 70 procent miasta jest w rękach najeźdźców z Rosji.

- Trwają ciężkie walki, Rosjanie nacierają. Po tym, że zdobywają kolejne części miasta widać, że Ukraińcy nie zdecydowali się go bronić do końca. To nie będzie drugi Mariupol - stwierdził Lachowski. Dodał, że Ukraińcy - w jego opinii - zdecydowali się na ulicach miasta spowalniać Rosjan i zadawać im możliwie duże straty.

Wojna w Ukrainie. Relacja na żywo w tvn24.pl >>>

- Liczba żołnierzy rosyjskich rzuconych do walki o miasto sprawia, że mają przewagę i z tego korzystają - podkreślił Lachowski śledzący przebieg wojny.

Jego zdaniem, Siewierodonieck w ciągu kilku dni wpadnie w ręce Rosjan.

Stabilizacja na froncie i kolejne linie obrony

Mateusz Lachowski prognozuje, że po możliwym upadku Siewierodoniecka, ukraińscy żołnierze oprą linię obrony o przylegający do niego Lisiczańsk. Przekazał, że wojska agresora, które kilkanaście dni temu przebiły się przez linie obrony na wysokości Popasnej, będą próbowały okrążyć miasto.

CZYTAJ TAKŻE: Mateusz Lachowski o "mieleniu okopów": to jest taktyka Rosjan >>>

- Rosjanie zdają sobie sprawę, że tylko uderzając ze strony Popasnej, będą mogli próbować zająć to terytorium bez konieczności przekraczania rzeki Doniec - podkreślił Lachowski.

Przypomniał, że to właśnie przy próbie przerzucenia sił przez tę rzekę na początku maja za pomocą mostów pontonowych, Rosjanie ponieśli bardzo duże straty. Lachowski podkreślił, że Ukraińcy są przygotowani do obrony Lisiczańska i mają tam umocnione pozycje.

"Rosjanie atakujący od strony Popasnej próbują okrążyć Lisiczańsk"
"Rosjanie atakujący od strony Popasnej próbują okrążyć Lisiczańsk"tvn24.pl

OBEJRZYJ REPORTAŻ "SUPERWIZJERA": "Ci, którzy nie uciekli z Siewierodoniecka" >>>

Na razie jednak, jak mówił gość TVN24, marsz najeźdźców został zatrzymany w okolicach miejscowości Bachmut, gdzie zeszłej nocy trwały bardzo intensywne walki. Agresorzy - jak przekazał - nie przełamali obrony na wysokości Iziumu i Słowiańska. Siły najeźdźców zostały zatrzymane około siedmiu kilometrów od tego miasta.

- Można powiedzieć, że front w tamtych miejscach jest w miarę ustabilizowany - przekazał.

Ostrzelany szpital wojskowy

W minionej dobie ostrzelany został szpital wojskowy w Lisiczańsku, w którym Mateusz Lachowski był ledwie kilka dni temu.

- Po ataku rozmawiałem z pracującymi tam lekarzami. Usłyszałem, że nie ma dużych strat w ludziach. Stracono za to dużo sprzętu - relacjonował dziennikarz.

Według jego informacji, rosyjskie rakiety zniszczyły między innymi wszystkie karetki, którymi dysponował szpital. - Można zatem stwierdzić, że Rosjanie zaatakowali to, co wypatrzyli za pomocą drona - ocenił.

Zaminowana Ukraina

Mateusz Lachowski przebywa obecnie w okolicach Charkowa. Podczas wejścia na żywo dla TVN24, za jego placami widoczna była tabliczka ostrzegająca, że teren jest zaminowany.

- To niestety rzeczywistość wielu miejsc w Ukrainie. Tyczy się nie tylko Charkowa czy Donbasu. Takie tabliczki można zobaczyć też między innymi w lasach wokół Kijowa. Trudno powiedzieć, jak długo trzeba będzie potem rozminowywać ten teren - stwierdził.

Autorka/Autor:bż/adso

Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: