Bilans ofiar tragicznej w skutkach sobotniej imprezy halloweenowej w Seulu wzrósł do 156. Szef policji Korei Południowej powiedział we wtorek, że kontrola tłumu w obszarze, gdzie doszło do tragedii, była "nieodpowiednia".
Do tragedii doszło z soboty na niedzielę w imprezowej dzielnicy Itaewon, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi bawiły się z okazji Halloween. W stromej, wąskiej uliczce ludzie w popłochu tratowali się nawzajem, wielu się udusiło.
Południowokoreańskie ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało we wtorek, że bilans ofiar wzrósł do 156. Bilans może dodatkowo wzrosnąć, ponieważ ponad 30 osób jest w ciężkim stanie. Wśród ofiar jest wielu obcokrajowców, między innymi z Rosji, Chin, USA, Japonii, Francji, Norwegii i Austrii - podała agencja Yonhap.
Oświadczenie policji
Po tragedii w Seulu miejscowa policja znalazła się w cieniu krytyki. Zwierzchnik południowokoreańskiej policji Yoon Hee-keun powiedział, że kontrola tłumu w obszarze gdzie doszło do zdarzenia była "nieodpowiednia" i że "czuje się bardzo odpowiedzialny za to, co się wydarzyło" - poinformowała we wtorek agencja Reutera.
Dzień wcześniej funkcjonariusz Hong Ki Hiun, który kieruje biurem bezpieczeństwa publicznego w południowokoreańskiej policji przyznał, że "nie przewidywano, że duża liczba ludzi zgromadzi się w tym miejscu". - Nie przewidzieliśmy, że doprowadzi to do dużej liczby ofiar - oświadczył Hong.
Według niego liczba osób bawiących się w Itaewon była podobna jak w poprzednich latach lub nieco wyższa. - Poinformowano mnie, że policjanci na miejscu nie wykryli nagłego nasilenia się tłumu - powiedział dziennikarzom.
Przedstawiciel policji przyznał, że nie obowiązywały żadne osobne środki kontroli tłumu w wąskiej uliczce, w której doszło do tragedii. - Policja nie posiada żadnego zestawu wytycznych na sytuacje, w których duża liczba osób gromadzi się na wydarzeniach bez konkretnego organizatora - dodał.
Czy można było uniknąć tragedii?
Wcześniej w południowokoreańskich mediach pojawiały się głosy, że tragedii można było zapobiec lub ograniczyć jej skalę.
Jednak minister spraw wewnętrznych Li Sang Min oświadczył w niedzielę, że zgromadzenie w Itaewon "nie wzbudzało specjalnego niepokoju", a wypadku prawdopodobnie nie udałoby się uniknąć, wysyłając na miejsce więcej policjantów i strażaków - podał dziennik "Korea Herald".
Premier Korei Południowej Han Duk Su obiecał w poniedziałek przeprowadzenie wnikliwego śledztwa w sprawie wydarzeń w Seulu. Był to najtragiczniejszy wypadek wybuchu paniki w tłumie w historii kraju.
Prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol zaapelował we wtorek o podjęcie środków bezpieczeństwa w celu zapobieżenia wypadkom z masami ludzi. - Powinniśmy opracować konkretne środki bezpieczeństwa, aby kontrolować tłum, nie tylko na tych ulicach, gdzie doszło do tej ogromnej katastrofy, ale w innych miejscach, takich jak stadiony i miejsca koncertów, gdzie gromadzą się duże tłumy - powiedział Yoon.
W Korei Południowej do soboty obowiązuje żałoba narodowa.
Źródło: PAP