Serbski nacjonalista grozi. Mówi, że w czwartek w ONZ może zostać "podpisany koniec istnienia Bośni"

Źródło:
PAP, tvn24.pl
Bośnia i Hercegowina (wideo archiwalne)
Bośnia i Hercegowina (wideo archiwalne)Reuters Archive
wideo 2/2
Bośnia i Hercegowina (wideo archiwalne)Reuters Archive

Milorad Dodik - skrajny nacjonalista rządzący Republiką Serbską będącą częścią Bośni i Hercegowiny - stwierdził, że jeżeli ONZ przegłosuje dziś rezolucję w sprawie upamiętnienia ludobójstwa w Srebrenicy z 1995 roku, to będzie to oznaczało "koniec Bośni i Hercegowiny". Dodik przyjechał już do Srebrenicy i na czwartek zaplanował tam wyjazdowe posiedzenie swojego gabinetu.

W lipcu 1995 roku bośniaccy Serbowie pod wodzą skazanego w Hadze za ludobójstwo gen. Ratka Mladicia wymordowali ponad osiem tysięcy muzułmańskich mieszkańców Bośni, którzy schronili się w Srebrenicy i wokół niej. Serbowie weszli do enklawy mającej status strefy bezpieczeństwa ONZ, i poza systematycznym mordowaniem, dopuścili się gwałtów na kobietach i dzieciach. Po zakończeniu wojny w Bośni ta została jednak podzielona na dwie główne części "etniczne", a Srebrenica znalazła się po stronie serbskiej. Zdaniem głównie muzułmańskich (boszniackich) ofiar wojny - po stronie oprawców.

CZYTAJ WIĘCEJ: Mladić skazany na dożywocie >>>

Do dziś żyjące w Srebrenicy Boszczniaczki strzegące pamięci po swoich bliskich i szukające dalej wielu z nich (około tysiąca ofiar serbskiego ludobójstwa nigdy nie odnaleziono) nie mogą odnaleźć spokoju.

Nie pomaga w tym od lat sam Milorad Dodik - bośniacki Serb, polityk, który dzięki bliskim kontaktom z Belgradem i Moskwą, cieszy się dużym poparciem społecznym w Republice Serbskiej, części składowej Bośni i Hercegowiny.

CZYTAJ O LUDOBÓJSTWIE W SREBRENICY: Bestialstwo Serbów, niemoc Holendrów >>>

W środę Dodik powtarzający od lat, że Bośnię i Hercegowinę należy podzielić, kończąc jej byt, pojawił się w Srebrenicy. Zdecydował o zorganizowaniu tam w czwartek wyjazdowego posiedzenia swojego rządu.

Boszniacki (muzułmański) cmentarz w SrebrenicyFEHIM DEMIR/PAP/EPA

Wybrał moment, w którym napięcie w kraju sięga zenitu, bo właśnie w czwartek ONZ ma rozpocząć debatę nad przegłosowaniem rezolucji uznającej 11 lipca za dzień pamięci o ofiarach ludobójstwa w Srebrenicy z 1995 roku.

- W czasie posiedzenia (rządu - red.) zaproponowane zostanie pokojowe rozwiązanie Bośni i Hercegowiny - stwierdził Dodik, przywódca Republiki Serbskiej, oznajmiając, że "niezależnie od tego, czy dojdzie do tego wkrótce, czy nie, my wybieramy pokojowe rozstanie".

Dodik dodatkowo powiedział, że przegłosowaniem rezolucji ONZ w sprawie Srebrenicy "podpisany zostanie koniec istnienia Bośni i Hercegowiny".

Sarajewo, stolica Bośni i Hercegowiny. Zdjęcie ilustracyjneShutterstock

CZYTAJ: Serbscy żołnierze rozlokowani przy granicy z Kosowem. Armia postawiona w stan gotowości bojowej

Ulice pełne policjantów

Emir Suljagić, dyrektor Centrum Pamięci Srebrenica-Potoczari, poinformował, że napięcie w Srebrenicy i wokół niej wzrosło po tym, gdy prezydent Dodik ogłosił, że w mieście tym odbędzie się posiedzenie rządu Republiki Serbskiej.

Suljagić podkreślił, że obecnie ulice miasta są pełne policjantów oraz funkcjonariuszy sił specjalnych.

Masakra w SrebrenicyPAP

Rezolucja ONZ

Rezolucja ONZ ma między innymi ustanowić 11 lipca Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ludobójstwie, potępia negowanie ludobójstwa w Srebrenicy jako wydarzenia historycznego oraz gloryfikowanie jego sprawców. Dokumentowi aktywnie sprzeciwiają się władze Serbii oraz serbscy politycy z Bośni i Hercegowiny.

Milorad Dodik ogłaszał wcześniej, że "władze Republiki Serbskiej wykazują się już determinacją we wdrażaniu działań mających doprowadzić do niepodległości" zamieszkiwanej w większości przez Serbów części BiH. Polityk zaprzeczył przy tym - łamiąc bośniackie prawo - że w okolicach Srebrenicy doszło do ludobójstwa.

Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić oceniał, że celem rezolucji jest "zniesienie Republiki Serbskiej oraz zażądanie od Belgradu reparacji wojennych".

Protesty w Podgoricy

Tymczasem w środę, w stolicy Czarnogóry Podgoricy, zorganizowano antyrządowe protesty serbskich i prorosyjskich organizacji przeciwko rezolucji ONZ w sprawie ludobójstwa w Srebrenicy.

Demonstrujący wezwali przed siedzibą rządu premiera Milojko Spajicia do "powstrzymania się od poparcia rezolucji", która "od tygodni wywołuje spory i wzrost napięć na Bałkanach". Ostrzegli, że w przypadku poparcia dokumentu, zorganizują nowe akcje protestacyjne.

Rząd Czarnogóry przesłał na początku maja dwie poprawki do tekstu rezolucji. W pierwszej stwierdza się, że "wina za ludobójstwo jest indywidualna i nie można jej przypisać żadnej grupie czy społeczności etnicznej, religijnej, czy innej". Druga poprawka dotyczy nienaruszalności porozumienia pokojowego z Dayton, którym zakończono wojnę w Bośni i Hercegowinie toczoną w latach 1992-95 i uznano większościowo serbską część autonomiczną, Republikę Serbską.

Tłum protestujących w Podgoricy wzywał rząd Spajicia do dymisji, oskarżając go o "zdradę". - Celem uchwały jest obwinienie tylko jednego narodu za zniszczenia wojenne. Uchwała prowokuje nowe konflikty na Bałkanach - powiedział serbskiej redakcji Radia Wolna Europa jeden z uczestników wiecu.

Kilkuset demonstrantów niosło serbskie i rosyjskie flagi, niektórzy z nich - wizerunki Władimira Putina i symbole rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Protestujący skandowali hasła poparcia dla Rosji, Serbii i serbskich roszczeń wobec Kosowa.

Protest zorganizowały grupy związane z serbskim kościołem prawosławnym, serbskimi nacjonalistami z Czarnogóry i czarnogórska "filia" rosyjskich Nocnych Wilków - organizacji motocyklistów bliskiej Kremlowi.

Autorka/Autor:tas/adso

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock