Rosja pokazuje, co ma dla Turcji. Rakiety i krążownik już na miejscu

Rosyjskie systemy S-400 w Syrii. Nagranie z 2015 roku
Rosyjskie systemy S-400 w Syrii. Nagranie z 2015 roku
MO Rosji
Rosyjskie S-400 w SyriiMO Rosji

Po zestrzeleniu przez Turków rosyjskiego bombowca Su-24 Rosjanie rozmieścili w Syrii broń, która mogłaby posłużyć do odwetowego zestrzelenia tureckich maszyn. Wyrzutnie systemu przeciwlotniczego S-400 na lotnisku w Latakii i krążownik Moskwa z morską wersją systemu S-300 u wybrzeży, mogą dosięgnąć samoloty nad znaczną częścią Syrii i Turcji.

Rosyjskie ministerstwo obrony opublikowało nagrania pokazujące transport do Syrii drogą powietrzną dwóch wyrzutni systemu S-400. Przywieziono je na pokładzie ciężkiego transportowca An-124. Każda ma cztery kontenery startowe dla rakiet. Niezbędne do ich naprowadzania systemy radarowe już były na miejscu, przywiezione jeszcze we wrześniu i wykorzystywane prawdopodobnie do obserwowania ruchów samolotów nad Syrią.

Krążownik Moskwa już był na Morzu Śródziemnym. Okręt wysłano dwa tygodnie temu w rejon, aby udzielił wsparcia francuskiemu lotniskowcowi Charles de Gaulle po zamachach w Paryżu. Teraz przesunięto go bliżej brzegów Syrii, aby zamontowana na jego pokładzie morska wersja systemu przeciwlotniczego S-300 sięgała dalej w głąb lądu.

Groźba pod adresem Ankary

Przesunięcie takiego silnego uzbrojenia do Syrii ma znaczenie głównie propagandowe. Jedynym realnym celem dla potężnych rakiet systemów S-300 i S-400 może być tureckie lotnictwo.

Teoretycznie Rosjanie mogą chcieć odpowiedzieć Turkom pięknym za nadobne i próbować zestrzelić jakiś ich samolot, gdy ten choćby muśnie granicę Syrii. Tym sposobem prezydent Władimir Putin mógłby jeszcze raz pokazać swoje zdecydowanie i podkreślić, że Rosji nie można bezkarnie atakować.

Wyrzutnie przeciwlotnicze nie mogłyby faktycznie obronić rosyjskich samolotów przed kolejnym incydentem w rodzaju tego z zestrzeleniem Su-24. Zanim informacja o ataku dotarłaby do obsługi systemów i odpalono by rakiety, tureckie maszyny już by uciekały w głąb swojego terytorium a rosyjska spadała w płomieniach ku ziemi. Sama obecność S-300 i S-400 w pobliżu na pewno zmusi jednak Turcję do dużej ostrożności, ale nie uniemożliwi im działania.

Rosyjskie systemy przeciwlotnicze mogłyby też zamknąć niebo nad zachodnią Syrią dla samolotów zachodniej koalicji. Doktryna lotnictw państw NATO zakłada, że w celu działania nad obszarem bronionym przez np. S-300 czy S-400, najpierw należy je unieszkodliwić. Oznaczałoby to bezpośredni atak na Rosję, co jest nie do pomyślenia. Trudno sobie też wyobrazić, aby próbujący załagodzić napięcia z Zachodem Putin decydował się na tak wrogi krok, jak zamykanie przestrzeni powietrznej dla maszyn Sojuszu.

Rosyjski krążownik Moskwa u wybrzeży Syrii
Rosyjski krążownik Moskwa u wybrzeży SyriiMO Rosji

- Te systemy przeciwlotnicze nie są w żadnej mierze wycelowane przeciw naszym partnerom, wspólnie z którymi walczymy przeciw terrorystom w Syrii - oznajmił rosyjski prezydent po czwartkowych rozmowach z prezydentem Francji Francois Hollandem.

Izraelczycy patrzą z zaniepokojeniem

Państwem poważnie zainteresowanym działaniami Rosjan na pewno jest Izrael. Izraelskie lotnictwo regularnie przeprowadza skryte naloty na punktowe cele w Syrii, głównie na dostawy nowoczesnego uzbrojenia przeznaczonego dla libańskiego Hezbollahu, płynące przez Damaszek z Iranu.

Rosyjskie S-300 i S-400 mogłyby bardzo utrudnić takie działania, ale już na początku interwencji Rosjan w Syrii izraelski rząd zadbał o uzgodnienie zasad współpracy i unikania się nawzajem, więc nie należy się spodziewać incydentów.

Dżihadyści i rebelianci walczący z reżimem Baszara Asada w ogóle się nie liczą w tej układance, bo nie mają nic, co mogłoby stanowić cel dla potężnych systemów S-300 i S-400.

Autor: mk / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: MO Rosji

Tagi:
Raporty: