Ponad tysiąc osób zjawiło się w środę na pogrzebie 21 nastolatków, którzy zmarli pod koniec czerwca w klubie nocnym w RPA, świętując zakończenie roku szkolnego. Niewykluczone, że przyczyną śmierci dzieci był wyciek gazu w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu - podaje Reuters.
Jak poinformowała w środę agencja Associated Press, ponad tysiąc osób - w tym członków społeczności i rodzin poszkodowanych - zgromadziło się na pogrzebie tragicznie zmarłych nastolatków w miejscowości East London w Republice Południowej Afryki.
W tragedii 26 czerwca zmarło 21 chłopców i dziewczynek w wieku od 13 do 17 lat. 19 z nich opłakiwano wspólnie na jednej uroczystości. Trumny zostały wystawione na widok publiczny, jednak były puste ze względu na trwające śledztwo.
W przypadku pozostałych dwóch zmarłych osób najbliżsi zadecydowali o prywatnych ceremoniach.
"Czas zaakceptować to, co się stało"
Wśród żałobników pojawili się nie tylko przyjaciele, najbliżsi i członkowie lokalnej społeczności, ale także państwowi urzędnicy, z prezydentem RPA Cyrilem Ramaphosą na czele.
- Nadszedł czas, by znaleźć drogę do zaakceptowania tego, co się stało i czego nie możemy zmienić - powiedział podczas pogrzebu premier prowincji Eastern Cape Oscar Mabuyane, cytowany przez Reutera.
Po tragedii w społeczeństwie RPA rozgorzała debata na temat zapewnienia młodzieży, która często sięga po alkohol w bardzo młodym wieku, wartościowych sposobów spędzania wolnego czasu. Padają propozycje budowy bibliotek, boisk i centrów młodzieży. - Alkohol to forma ucieczki dla młodych ludzi w społecznościach, które oferują niewiele bezpiecznych i dostosowanych do ich wieku metod rekreacji - ocenił we wtorek prezydent Ramaphosa.
Śledztwo w sprawie śmierci nastolatków
Jak informuje Reuters, raport z badań kryminalistycznych nie został jeszcze przedstawiony. Najbardziej prawdopodobnym powodem tragedii jest wyciek gazu lub szkodliwej cieczy w słabo wentylowanym lokalu. Lokalne władze sprawdzają też, czy mogło dojść do zatrucia czymś, co ofiary zjadły, wypiły lub paliły.
Niektórzy ze świadków śmierci nastolatków trafili do szpitala z bólami w klatce piersiowej. Inni opowiadali o panice, która wybuchła w klubie, gdy pierwsze osoby straciły przytomność.
"Tańczyli, upadali i umierali"
Minister policji Bheki Cele powiedział dwa dni po tragedii, że ludzie umierali w czasie tańca. - Tańczyli, upadali i umierali, dosłownie. Innym po prostu kręciło się w głowie, zasypiali na kanapach i umierali - przekazał południowoafrykańskiemu portalowi News24.
Lokal, w którym bawili się nastolatkowie, decyzją lokalnych władz został zamknięty. Trwa sprawdzanie, jak wiele niepełnoletnich osób bawiło się w klubie tego dnia.
Źródło: AP, Reuters, PAP/EPA