W Korei Południowej rozpoczęły się wspólne manewry południowokoreańskich i amerykańskich sił powietrznych, w których uczestniczy ponad 230 samolotów. Ćwiczenia, o których odwołanie apelowały Chiny i Rosja, potrwają pięć dni. Korea Północna zagroziła, że manewry mogą popchnąć Półwysep Koreański "na skraj wojny nuklearnej".
Doroczne ćwiczenia Vigilant Ace potrwają do piątku z udziałem ponad 230 samolotów, w tym sześciu niewykrywalnych dla radarów myśliwców F-22 Raptor.
Według rzecznika amerykańskich sił powietrznych stacjonujących w Korei Płd. w manewrach będą brały udział również myśliwce F-35. Nie poinformowano, ile to będzie maszyn, ale ma być to największa liczba myśliwców piątej generacji, jakie kiedykolwiek były wykorzystywane w tych dorocznych manewrach. Na miejscu znajduje się również około 12 tysięcy amerykańskich żołnierzy, w tym z marynarki wojennej i piechoty morskiej, oraz wojsko południowokoreańskie. Samoloty startują z ośmiu amerykańskich i południowokoreańskich obiektów wojskowych - precyzuje agencja Reutera. Południowokoreańskie media podają, że w tym tygodniu do ćwiczeń mogą dołączyć amerykańskie bombowce strategiczne dalekiego zasięgu B-1B. Tych doniesień na razie nie potwierdził jednak rzecznik amerykańskich sił powietrznych w Korei Płd.
Wojna nerwów na Półwyspie Koreańskim
Manewry w Korei Płd. odbywają się w niespełna tydzień po ogłoszeniu przez reżim w Pjongjangu informacji o przeprowadzeniu próby najbardziej zaawansowanej międzykontynentalnej rakiety balistycznej (ICBM), zdolnej dosięgnąć terytorium Stanów Zjednoczonych. Chiny i Rosja zaproponowały, aby USA i Korea Płd. odstąpiły od zamiaru przeprowadzenia ćwiczeń w zamian za wstrzymanie przez Koreę Płn. jej programu rakietowego i nuklearnego. Pekin, który jest praktycznie jedynym krajem mogącym wywierać jakiekolwiek naciski na Pjongjang, nazwał swój pomysł propozycją o "wzajemnym zawieszeniu". Według Pjongjangu amerykańsko-południowokoreańskie ćwiczenia to "jawna prowokacja przeciwko Korei Płn., która w dowolnym momencie może doprowadzić do wojny nuklearnej" W weekend ambasador USA przy ONZ Nikki Haley oświadczyła, że Stany Zjednoczone "całkowicie zniszczą" reżim w Pjongjangu, jeśli dojdzie do wojny. Zaapelowała do wszystkich krajów o zerwanie kontaktów dyplomatycznych i handlowych z Koreą Północną.
Autor: mtom / Źródło: PAP