Bojownicy z Państwa Islamskiego czy terroryści z Al-Kaidy to nie tylko mężczyźni. W szeregach fanatyków jest coraz więcej kobiet, równie bezwzględnych i zdeterminowanych. Oto terrorystki, o których mówi świat.
Według najnowszych danych 15 procent zagranicznych bojowników Państwa Islamskiego to kobiety. Wśród nich - 20-letnia Aqsa Mahmood ze szkockiego Glasgow.
Mahmood określano jako "słodką, spokojną i inteligentną dziewczynę". Chodziła do prywatnej szkoły, chciała zostać farmaceutką. Z dnia na dzień zniknęła. W listopadzie 2013 roku wyszła z domu, wyjątkowo czule żegnając się z bliskimi. Nie wróciła.
Rodzina jej zaginięcie zgłosiła na policję. Aqsa dała znak życia cztery dni później. Przekazała, że znajduje się na syryjskiej granicy i zmierza do Aleppo, by przyłączyć się do dżihadystów z ISIS (poprzednia nazwa Państwa Islamskiego).
Zmieniła imię na Umm Layth, wyszła za mąż za islamistycznego bojownika. Niedawno przez internet zachęcała brytyjskich muzułmanów, by przyłączali się do Państwa Islamskiego, wzywa do ataków terrorystycznych w Wielkiej Brytanii.
Obecnie ma pełnić funkcję szefowej trzonu jednostki policyjnej w mieście Rakka w Syrii, kwaterze głównej dżihadystów w tym kraju.
Porwała samolot, stała się ikoną Palestyńczyków
Palestynka Leila Khaled jako 25-latka z radykalnego ugrupowania Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, w 1969 roku wzięła udział w porwaniu izraelskiego samolotu lecącego z Rzymu do Aten.
"Panie i panowie, proszę zapiąć pasy. Kontrolę nad samolotem przejmuje oddział specjalny imienia Che Guevary Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny" - usłyszeli 29 sierpnia pasażerowie lotu TWA 840 w głośnikach. Khaled z pozostałymi porywaczami zmusiła pilotów, by skierowali maszynę do syryjskiego Damaszku. Po wylądowaniu samolot obłożono materiałami wybuchowymi i wysadzono w powietrze. Wcześniej porywacze ewakuowali pasażerów, nikt więc nie zginął.
Porywacze tłumaczyli, że chcieli zwrócić uwagę świata na problem palestyński. Syryjskie władze ich zatrzymały, ale szybko wypuściły. Palestyńskich terrorystów z Khaled na czele nazwano "niegrzecznymi dziećmi".
By móc wziąć udział w kolejnym porwaniu, Khaled przeszła szereg operacji plastycznych.
Próbowała go dokonać w kolejnym roku. Tym razem akcja skończyła się niepowodzeniem. Ponownie uwięziona Palestynka tym razem została uwolniona w zamian za cywilów porwanych przez jej kolegów z Ludowego Frontu.
Uznawana jest za najsłynniejszą palestyńską terrorystkę. Napisano o niej książkę, nakręcono film, nagrywano piosenki. Na murze w Zachodnim Brzegu widnieje jej wielkie graffiti.
Khaled żyje w Jordanii i walczy o prawa palestyńskich uchodźców.
Pierwsza terrorystka-samobójczyni z Europy
Za pierwszą terrorystkę samobójczynię pochodzącą z Europy uznawana jest Belgijka Muriel Degauqe. W listopadzie 2005 roku w Iraku 38-letnia kobieta uzbrojona w materiały wybuchowe wysadziła w powietrze samochód, w którym się znajdowała.
Celem jej ataku był komisariat irackiej policji w rejonie Bakuby, na północ od Bagdadu. Zginęło pięciu policjantów, kolejne pięć osób zostało poważnie rannych. W przeciwieństwie do większości zamachowców samobójców, Degauq nie zginęła natychmiast. Według relacji prasowych zmarła dopiero po kilku godzinach w wyniku odniesionych obrażeń.
Jej rodzice prawdy o swojej córce dowiedzieli się dopiero trzy tygodnie po jej śmierci. Byli zszokowani, nie mieli pojęcia, że córka wstąpiła w szeregi terrorystów. Zdumiona była też opinia publiczna - tym, że zamachu dokonała nie rodowita muzułmanka, ale wychowana w wierze chrześcijańskiej Europejka.
Degauqe przez lata mieszkała w Belgii, gdzie pracowała w piekarni. Gdy wyszła za mąż za muzułmanina z Afryki Północnej, przeszła na islam i szybko się zradykalizowała. Jej rodzice twierdzą, że "została poddana praniu mózgu". - Stała się bardziej muzułmańska niż muzułmanin - wspominali w jednym z wywiadów po ataku.
Ostatecznie kobieta wraz z mężem przeprowadziła się do Iraku, w rejon granicy z Syrią, prawdopodobnie po to, by przyłączyć się do rebelii.
Miesiąc przed zamachem dokonanym przez Belgijkę zginął jej mąż. Również próbował dokonać zamachu samobójczego, jednak uzbrojony w ładunki pas nie wybuchł. Mężczyznę zabili amerykańscy żołnierze.
Niepozorna "Dżihad Jane"
Colleen R. LaRose nie wyglądała na terrorystkę - drobna, niebieskooka blondynka, mieszkająca na przedmieściach Reading w Pensylwanii. Sąsiedzi mówili o niej: "zwykła gospodyni domowa". Kto mógłby się spodziewać, że w domowym zaciszu szykuje zamach na szwedzkiego artystę Larsa Vilksa za to, że w gazecie przedstawił Mahometa jako psa.
Służby na jej trop trafiły dzięki internetowi, za pomocą którego kontaktowała się ze swoimi muzułmańskimi wspólnikami. Jednemu z nich - który stał się jej internetowym chłopakiem - pisała, że będzie dla niej "wielkim zaszczytem i radością zabić lub umrzeć" dla niego.
46-letnia "Dżihad Jane" została aresztowana w 2009 roku na lotnisku w Pensylwanii, gdy wracała z Europy. Oskarżono ją o udział w spisku (nieudanym), mającym na celu zabicie Vilksa. Według prokuratury pomagała również podejrzanym o terroryzm obcokrajowcom, którzy chcieli prowadzić świętą wojnę w Europie i Azji. Była przekonana, że jako biała kobieta o jasnych włosach zdoła wtopić się w tłum i uniknąć podejrzeń.
Wyrok w jej sprawie zapadł dopiero na początku tego roku. 50-letnia obecnie Amerykanka została skazana na 10 lat więzienia. Groziło jej dożywocie, jednak wyrok zmniejszono, bo kobieta udzieliła organom ścigania "znaczącej pomocy w innych sprawach związanych z terroryzmem".
W czasie procesu na jaw wyszło, że ojciec "Dżihad Jane" w dzieciństwie wielokrotnie ją gwałcił. Uciekła z domu, została prostytutką. Nigdy nie skończyła szkoły. Mając 16 lat, poślubiła dwa razy starszego mężczyznę. Uzależniła się od narkotyków.
LaRose po ogłoszeniu wyroku powiedziała, że dżihad był jej obsesją. - Byłam w transie - przyznała i zapewniała, że w nie chce już uczestniczyć w akcjach terrorystycznych.
"Dżihad Jane" jest jedyną obywatelką USA oskarżoną w ostatnich latach o przygotowywanie spisku terrorystycznego za granicą. Przez 23 godziny na dobę przebywa w swojej celi. Mimo tej izolacji, zaręczyła się z innym więźniem, który po wyjściu na wolność deklaruje chęć przyjęcia islamu.
Ciotka Tupaca - najbardziej poszukiwana przez USA
"Kobieta, urodzona w 1947 roku w Nowym Jorku, rasa czarna, 170 cm wzrostu, waga od 61-68 kilogramów, włosy czarne/szare, oczy brązowe, blizny na klatce piersiowej i brzuchu" - to opis Joanne Chesimard z listu gończego wystawionego przez FBI. Lepiej jest znana jako Assata Shakur, które to nazwisko przyjęła w wieku 23 lat. To dziś najbardziej poszukiwana przez władze Stanów Zjednoczonych terrorystka.
Chesimard na przełomie lat 60. i 70. należała m.in. do Czarnych Panter, radykalnej amerykańskiej organizacji walczącej o prawa czarnoskórych. Tuż przed wkroczeniem na przestępczą drogę zmieniła nazwisko. Potem jej przestępcze losy potoczyły się szybko: wstąpiła do Armii Wyzwolenia Czarnych, odpowiedzialnej m.in. za brutalne morderstwo czterech policjantów, w kolejnym roku napadła na bank, zaatakowała radiowóz i raniła kilku policjantów.
W 1972 roku urządzono na nią wielką policyjną obławę, ale nadal pozostawała na wolności. Złapano ją przez przypadek podczas drogowej kontroli 2 maja 1973 roku. Shakur nie chciała oddać się w ręce policji i zaczęła strzelać do funkcjonariuszy. Gdy jeden z policjantów leżał ranny na ziemi, dobiła go strzałem w głowę.
Tym razem nie udało jej się uciec. W trakcie procesu nie przyznała się do winy, ale i tak skazano ją na dożywocie. W więzieniu spędziła jednak tylko kilka lat. W 1977 roku jej przyjaciele z Armii Wyzwolenia na czele z jej bratem, a ojcem Tupaca Shakura, legendarnego rapera, pomogli jej w ucieczce z więzienia w New Jersey.
Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań Shakur nie schwytano. Przez pierwsze lata po ucieczce ukrywała się w Stanach. W 1984 roku przeniosła się na Kubę, gdzie jako "prześladowana na tle rasowym" otrzymała azyl od Fidela Castro.
W 2013 roku, dokładnie 40 lat od morderstwa policjanta, FBI umieściło ją na liście "najbardziej poszukiwanych terrorystów". Była na niej pierwszą kobietą. Ustanowiono także nagrodę za pomoc w jej znalezieniu. Obecnie to dwa miliony dolarów.
"Biała Wdowa" sieje postrach
Za najbardziej poszukiwaną kobietę terrorystkę na świecie uważana jest Brytyjka Samantha Lewthwaite, zwana "Białą Wdową". We wrześniu ubiegłego roku list gończy o najwyższym priorytecie (tzw. czerwony alert) wystawił za nią Interpol. Zrobił to na wniosek władz Kenii, które zarzucają kobiecie posiadanie materiałów wybuchowych i organizację zamachów na hotele.
O "Białej Wdowie" przypomniano sobie po ataku na centrum handlowe w Nairobi, w którym zginęły 72 osoby. Zamachu dokonała somalijska islamistyczna organizacja terrorystyczna Al-Szabab. Według zeznań świadków oraz władz jednym z zamachowców miała być właśnie Lewthwaite. Sama Al-Szabab nie potwierdza tych informacji.
Biała Brytyjka mając 17 lat zmieniła wiarę z chrześcijańskiej na islam. Ponoć - jak pisały media - po rozwodzie rodziców pocieszali ją sąsiedzi muzułmanie. To pod ich wpływem miała zdecydować się na nałożenie hidżabu.
Dwa lata później poślubiła muzułmanina Germaina Lindsaya, który w 2005 roku wysadził się w powietrze na stacji londyńskiego metra King's Cross i zabił 26 osób. Lewthwaite początkowo potępiła męża. Niedługo później zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Media ochrzciły ją wtedy - nawiązując do koloru jej skóry - "Białą Wdową".
Odnalazła się w Kenii w 2011 roku. Policja wpadła na jej trop, gdy okazało się, że przekroczyła granicę pod fałszywym nazwiskiem Natalie Faye Webb z paszportem RPA.
"Białą Wdowę" łączy się nie tylko z Al-Szabab, ale także z Al Kaidą. Oskarżana jest o pełnienie funkcji skarbnika organizacji we wschodniej Afryce. Wiązano ją także z terrorystami Al-Kaidy spiskującymi w celu przeprowadzenia zamachów na Eton College w Dorchester i hotele Ritz w Londynie.
Pod koniec ubiegłego roku napisała poemat ku czci Osamy bin Ladena. "Bóg obdarzył cię łaską. Pozostawiono nas, byśmy kontynuowali to, co ty zacząłeś" - pisała.
O "Białej wdowie" zrobiło się głośno w Polsce podczas tegorocznej wizyty prezydenta Baracka Obamy. Podejrzewano, że Samantha Lewthwaite przybyła do Polski. Informacja pochodziła od pasażera samolotu lecącego z Londynu do Warszawy. Mężczyzna zauważył charakterystycznie ubraną kobietę z białą chustą na głowie. Podejrzewał, że może to być terrorystka. Policja i CBŚ nawiązały m.in. współpracę z zagranicznymi służbami. Okazało się jednak, że alarm był fałszywy.
Autor: Natalia Szewczak//rzw / Źródło: tvn24.pl