Nie od dzisiaj wiadomo, że Kreml wspiera syryjskiego dyktatora Baszara el-Asada, topiącego we krwi rebelię przeciw swojemu reżimowi. Skala współpracy okazuje się być może jednak znacznie większa niż przypuszczano. Syryjscy rebelianci przypadkiem natknęli się bowiem na bazę, która wygląda jakby była do niedawna w użytkowaniu rosyjskiego wywiadu. Odnaleźli też materiały wskazujące na to, że w Syrii mogą funkcjonować jeszcze co najmniej dwie takie placówki.
Baza wpadła w ręce rebeliantów z Wolnej Armii Syryjskiej (FSA), w zasadzie jedynego liczącego się umiarkowanego ugrupowania walczącego z reżimem Asada. Obiekt na wzgórzu opodal Al Harra, niewielkiego miasta położonego kilkanaście kilometrów od Wzgórz Golan, żołnierze FSA zdobyli 5 października. Zdobyte przez Izraelczyków w 1967 roku podczas wojny sześciodniowej Wzgórza to do dzisiaj obszar sporny. Syria nie uznaje jego straty, ale faktycznie kontrolują go Izraelczycy, którzy umieścili tam rozbudowane siły wojskowe i fortyfikacje. Walki w okolicach Al Harra toczą się od początku rozpoczętej ponad trzy lata temu syryjskiej rebelii. Rebelianci i siły rządowe toczą boje ze zmiennym szczęściem, jednak w ostatnim miesiącu wyraźne sukcesy odnieśli ci pierwsi. Jednym z ich zwycięstw było zdobycie tajemniczej bazy położonej kilka kilometrów na północny zachód od centrum miasta. Rebelianci spodziewali się kolejnej typowej fortyfikacji sił rządowych, których wiele na terenie całej Syrii, ale znaleźli coś wyjątkowego.
Pozdrowienia od GRU
Z relacji rebeliantów zamieszczonych w internecie wynika, że wzgórze nie służyło wojsku jako umocniony punkt, z którego można ostrzeliwać okolicę, ale jako placówka rosyjskiego wywiadu elektronicznego. Świadczyć o tym mają ślady, których wycofujący się Rosjanie i ich współpracownicy najwyraźniej nie zdążyli lub nie chcieli zatrzeć. Głównym źródłem informacji o rosyjskiej obecności jest specyficzna izba pamięci: kolorowe plansze powieszone na ścianach, na których umieszczono zdjęcia z wizyt oficjeli i różnych uroczystości, herby jednostek i krótkie informacje na temat tego, co robili lokatorzy wzgórza. Większość sprzętu elektronicznego zniknęła. Pozostały jedynie rzeczy zbyt pokaźne, aby je wywieźć, jak na przykład duże czy stare anteny. Według bojowników FSA ewakuacja Rosjan ze wzgórza nastąpiła już dwa tygodnie przed jego zdobyciem. Około 15 ludzi i sprzęt miało zostać przetransportowanych drogą lotniczą do Damaszku. Syryjskie wojsko broniło później pustej już bazy, ale ostatecznie też się wycofało. Nie jest jasne, dlaczego nie usunięto zawczasu plansz ze ścian. Ich spalenie byłoby prostym zabiegiem praktycznie uniemożliwiającym zdobycie szerszych informacji na temat aktywności Rosjan. Być może zawarte na nich dane uznano za mało ważne i znane już izraelskiemu wywiadowi. Możliwe również, że zostawiono je celowo, bowiem zawierają spreparowane fałszywe dane, które mają zmylić obce wywiady. Faktem jest, że z plansz można wyczytać bardzo dużo ciekawych informacji, zupełnie nieznanych dotychczas publicznie. Ich niezależna weryfikacja nie jest możliwa, tak jak w przypadku większości historii dotyczących sfery działań służb specjalnych.
Pamiątki po gościach
Rosyjska baza na szczycie wzgórza jest określana jako "Centrum S". Stacjonować tam mieli specjaliści ds. zwiadu elektronicznego z GRU, czyli rosyjskiego wywiadu wojskowego. Nie wiadomo, ilu dokładnie mogło być w bazie Rosjan, ale na zdjęciach widać maksymalnie kilkunastu żołnierzy naraz stojących na apelu z rosyjską flagą. Ze zdjęć wynika, że bazę odwiedzali nawet wysocy rangą oficjele z Rosji, na przykład wiceminister obrony Lubow Kudelina. Na zdjęciach widać też Rosjan przy pracy wraz z swoimi syryjskimi partnerami.
Bardzo interesujące są też mapy, z których wynika, że "Centrum S" nie było jedyną taką placówką w Syrii. Zaznaczono na nich dwa inne miejsca. Oba są wzgórzami z bazami wojskowymi na szczycie. Jedna placówka mieści się około dziesięciu kilometrów na północ obok małego miasta Jabba, jeszcze bliżej Wzgórz Golan. Trzecia jest w tej samej odległości od "Centrum S", ale na południe, na wzgórzu opodal Nawy.
Co ciekawe, wszystkie trzy miejsca na jednej z map łączy linia, która na północy ciągnie się dalej przez Liban, aż do Cypru, a na południe aż do stolicy sąsiedniej Jordanii, Ammanu. Podpis na mapie głosi cyrylicą, że są to "obiekty i źródła Północnego Okręgu Wojskowego na temat wojska Izraela". Może to oznaczać, że Rosjanie mają stacje nasłuchowe w swoich placówkach dyplomatycznych na Cyprze i w Jordanie, co jest często spotykaną praktyką. Linia załamuje się też w górzystym terenie na południu Libanu, w pobliżu północnego krańca Wzgórz Golan, oraz w stolicy Libanu, Bejrucie. To tereny w znacznej mierze kontrolowane przez Hezbollah, wrogą Izraelowi organizację sponsorowaną przez Iran, z którym Rosjanie pozostają w dobrych stosunkach.
Cenne umiejętności
Z rozmieszczenia domniemanych rosyjskich placówek i opisów na mapach wynika, że głównym ich celem miałoby być elektroniczne szpiegowanie Izraela. Rebelianci twierdzą, że w ramach współpracy z Syryjczykami monitorowana jest też łączność bojówek walczących z reżimem, co można by zinterpretować jako element rozległego wsparcia Moskwy dla Damaszku, które najwyraźniej obejmuje nie tylko uzbrojenie i obronę na forum ONZ, ale także informacje wywiadowcze. "Centrum S" mogło być też elementem szerszej geopolitycznej układanki na Bliskim Wschodzie. Podczas zimnej wojny ZSRR miał w tym regionie szerokie wpływy i intensywnie wspierało państwa arabskie, głównie Egipt, Syrię i Irak w walce z Izraelem. Później Amerykanie zdołali Rosjanom wyrwać Kair, a po wojnie o Kuwejt na początku lat 90. Irak stracił na znaczeniu. Do dzisiaj jedynym silnym sojusznikiem Moskwy w regionie pozostała Syria. Ku Rosji skłania się też Iran. Te trzy państwa wiąże współpraca wojskowa, gospodarcza i polityczna. Nie jest wykluczone, że w ramach kooperacji Rosjanie wspierają też swoich partnerów w zakresie zwiadu elektronicznego. Iran i Syria są w tej dziedzinie zdecydowanie mniej zaawansowane niż Rosja, ale bardzo im zależy na informacjach na temat izraelskiego wojska, które jest dla nich poważnym zagrożeniem. W 2012 roku izraelski portal Debka pisał, iż na prośbę Iranu Rosjanie znacząco zmodernizowali sieć nasłuchową u granic Izraela. Teheran miał się obawiać, że nie była ona wystarczająca, by ostrzec przed ewentualnym zaskakującym atakiem izraelskiego lotnictwa na obiekty związane z irańskim programem jądrowym. Chcąc utrzymać względną równowagę w regionie i poziom swoich wpływów, Rosjanie mieli zainwestować znaczne środki w modernizacje placówek w Syrii i Libanie. Portal Debka nie należy do szczególnie wiarygodnych źródeł informacji, jednak w tym wypadku historia sprzed dwóch lat w znacznej mierze znajduje potwierdzenie w tym, co rebelianci syryjscy twierdzą o "Centrum S".
Będzie nowe rozdanie
Rozbudowana sieć nasłuchowa na Bliskim Wschodzie mogłaby służyć też bezpośrednim interesom Rosji. Dla Rosjan siły zbrojne Tel-Awiwu również są interesującym obiektem do podsłuchiwania. Izraelczycy wykorzystują dużo nowoczesnego uzbrojenia z USA, ale sami także produkują i eksportują znaczne ilości sprzętu wojskowego. Zwiad elektroniczny nie służy bowiem tylko do przechwytywania rozmów i wiadomości przesyłanych drogą radiową. To, co ma jakieś istotne znaczenie wywiadowcze i tak jest silnie szyfrowane lub wysyłane tak, aby nie dało się podsłuchać. Wobec tego bardzo duże znaczenie ma rejestrowanie różnych sygnałów elektromagnetycznych wysyłanych np. przez radary. Z ich analizy można dużo dowiedzieć się o sprzęcie i stworzyć bazę danych, umożliwiającą szybszą identyfikację na polu walki. To bardzo cenne informacje. Jest niemal pewne, że nawet utrata "Centrum S" nie spowoduje, iż Rosjanie wycofają się z Syrii i szerszej aktywności szpiegowskiej na Bliskim Wschodzie. Moskwa nadal ma w tym ważny interes. Jak wynika z informacji rebeliantów, pracujący w "Centrum S" specjaliści bezpiecznie się ewakuowali z większością sprzętu, który mogą zamontować w innej bazie. Prawdopodobnie będzie miała ona gorsze położenie niż wybrane w czasie pokoju wzgórze obok Al Harry, ale w ogarniętej wojną domową Syrii nie można wybrzydzać.
Autor: Maciej Kucharczyk/mtom/kwoj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: FSA