- Ani pan Putin, ani pan Ławrow, ani pan Szojgu nie rozmawiają z nikim w tej chwili na świecie poważnie, mówiąc, że ci Rosjanie na Krymie to nie są Rosjanie - ocenił w "Faktach po Faktach" Włodzimierz Cimoszewicz. - Im rosną nosy jak u Pinokia - dodał były szef MSZ. Podkreślił również, że parę dni po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Soczi, które miały poprawić wizerunek Rosji, FR pokazała "gębę bandziora, agresora".
Komisja Europejska przyjęła w środę pakiet wsparcia dla Ukrainy, który może mieć wartość 11 mld euro i dotyczyć kilku najbliższych lat. Działanie to pochwalił w "Faktach po Faktach" były szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz. - Jestem pozytywnie zaskoczony zdolnością Unii Europejskiej do reakcji - podkreślił były premier. W tym kontekście wymienił również fakt, iż w poniedziałek UE potępiła agresję Rosji na Krymie.
- Nie przypominam sobie tak szybkich i tak wielkich reakcji świata zachodniego w przeszłości - ocenił Cimoszewicz. Jak dodał, najważniejszym zadaniem będzie teraz rozmowa z przedstawicielami ukraińskiego rządu, którzy będą mogli wskazać, gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna.
Zdaniem byłego premiera, jak najszybciej należy również ustalić warunki, jakie musi spełnić Ukraina, by uzyskać pomoc. - Transfer bezwarunkowy do swoistej czarnej dziury byłby najgłupszym rozwiązaniem, jakie można sobie wyobrazić. Pieniądze przepadłyby, a Ukraina by się nie zmieniła, nie skorzystałaby - podkreślił Cimoszewicz.
Reakcje świata zachodniego mają wpływ na Putina?
W czwartek w Brukseli szefowie państw i rządów UE zbiorą się na nadzwyczajnym posiedzeniu ws. Ukrainy. Były szef MSZ oczekuje, że na szczycie potwierdzone zostaną wcześniejsze unijne ustalenia.
Jak podkreślił, na spotkaniu powinien zabrzmieć również "bardzo jednoznaczny głos dotyczący integralności terytorialnej Ukrainy, czyli jednoznaczny, definitywny sprzeciw wobec jakichkolwiek prób podziału Ukrainy, aneksji części terytorium ukraińskiego przez inne państwo". Cimoszewicz dodał, że szczyt powinien także być okazją do jednoznacznego uznania obecnych władz ukraińskich. Rosja odmawia bowiem legitymacji rządowi Arsenija Jaceniuka.
Cimoszewicz ocenił, że zdecydowane reakcje świata zachodniego muszą robić wrażenie na Władimirze Putinie, a niemal jednogłośne potępienie dla działań Rosji na Krymie na pewno nie pozostaje w tym kraju niezauważone.
- Oni (Rosjanie) od paru lat przywiązywali autentycznie wielką wagę do poprawy wizerunku Rosji. Momentem szczytowym było wystąpienie prezydenta MKOl-u na zakończenie igrzysk olimpijskich w Soczi, kiedy mówił, że Rosja pokazała nową twarz: przyjazną, otwartą. Parę dni później Rosja pokazała gębę bandziora, agresora - ocenił. - Zadali sobie sami najbardziej bolesny cios, jaki można sobie wyobrazić.
"Nosy jak u Pinokia"
Jak dodał, prezydent FR ponosi "prawną odpowiedzialność za dokonanie agresji". - To jest najcięższe naruszenie prawa międzynarodowego, jakie można sobie wyobrazić - powiedział.
- To nie są rzeczy obojętne, on może bagatelizować, demonstrować, że on to lekceważy, ale trafił na symboliczną listę ludzi odpowiedzialnych za tak ciężkie rzeczy - dodał były szef MSZ.
Cimoszewicz skomentował również wtorkową konferencję prasową prezydenta Rosji. Putin zaprzeczał m.in., że żołnierze obecni na Krymie są członkami rosyjskiej armii.
- Ani pan Putin, ani pan Ławrow (minister spraw zagranicznych - red.), ani pan Szojgu (minister obrony - red.) nie rozmawiają z nikim w tej chwili na świecie poważnie, mówiąc, że ci Rosjanie na Krymie to nie są Rosjanie, że to nie są ich żołnierze. Tak naprawdę się wygłupiają. W tej chwili to jest tak ewidentne, że oni są zwykłymi kłamcami. Im rosną nosy jak u Pinokia. Stają się w tym momencie niepoważni, groteskowi - ocenił Cimoszewicz.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24