Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że od kiedy Zachód zaangażował się po stronie Kijowa, Rosja znalazła się "w stanie wojny". Później doprecyzował, że nie jest to wojna "de jure", ale "de facto". Państwa NATO wielokrotnie podkreślały jednak, że nie prowadzą i nie chcą prowadzić wojny z Moskwą.
W piątek rosyjska państwowa gazeta "Argumenty i Fakty" opublikowała wywiad z rzecznikiem Kremla Dmitrijem Pieskowem. W rozmowie po raz pierwszy od rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku Pieskow wprost powiedział, że Rosja znajduje się "w stanie wojny". Od jej wybuchu rosyjskie władze unikały tego słowa, stosując zwrot "specjalna operacja wojskowa".
- Jesteśmy w stanie wojny. Tak, to się zaczęło jako specjalna operacja wojskowa, ale gdy tylko sformowano tę grupę, gdy Zachód wspólnie do niej przystąpił, stając po stronie Ukrainy, dla nas stało się to wojną - powiedział Pieskow. - Jestem co do tego przekonany i każdy powinien to zrozumieć dla swojej wewnętrznej mobilizacji - dodał. Zdaniem niezależnego anglojęzycznego portalu "The Moscow Times" użycie słowa "mobilizacja" przez Pieskowa może mieć związek z doniesieniami, że Rosja planuje wkrótce rozpoczęcie kolejnej mobilizacji wojskowej w celu zwiększenia sił na froncie.
Państwa Zachodu wielokrotnie podkreślały, że nie prowadzą i nie chcą wojny z Rosją. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg mówił niedawno, że Sojusz "nie szuka wojny z Rosją, ale musimy przygotować się na konfrontację, która może trwać przez dziesięciolecia". Wskazywał, że jeśli Putin wygra w Ukrainie, nie będzie żadnej gwarancji, że nie zaatakuje innych państw".
Pieskow o wojnie w Ukrainie "de facto"
Po inwazji na Ukrainę nazywanie działań rosyjskich wojsk "wojną" zostało w Rosji zakazane i w tej sprawie przyjęto szereg ustaw. Agencja Reutera zwraca uwagę, że stopniowo przedstawiciele Kremla coraz częściej zaczynali używać tego słowa. Nawet Władimir Putin w zeszłym roku powiedział: "Nie my rozpętaliśmy tę wojnę. Powtarzam, w 2014 roku reżim w Kijowie rozpętał wojnę w Donbasie".
Również w piątek Pieskow rozmawiał z dziennikarzami podczas briefingu prasowego. Dopytywany o swoją wypowiedź dla "Argumentów i Faktów" i o to, że wielu Rosjan jest skazywanych za stosowanie słowa "wojna", odparł, że jego słowa nie miały wskazać, że Rosja jest na wojnie "de jure", ale raczej "de facto". - Nie idzie za tym żadna zmiana prawa, tak jak wcześniej jest to specjalna operacja wojskowa. Ale de facto zmieniło się to dla nas w wojnę - powiedział.
Pieskow o "wyzwalaniu terytoriów"
W rozmowie z gazetą "Argumenty i Fakty" Pieskow stwierdził też, że Rosja musi w pełni "wyzwolić" swoje "nowe terytoria", by zapewnić na nich bezpieczeństwo ludności. Mówił tym samym o nielegalnie, częściowo zaanektowanych ziemiach Ukrainy - obwodach donieckim, ługańskim, zaporoskim i chersońskim. - Rosja nie może pozwolić na istnienie państwa na swoich granicach, którego zamiarem jest zajęcie Krymu, nie wspominając już o terytoriach nowych regionów (Rosji - red.), wszelkimi niezbędnymi krokami - mówił rzecznik Kremla. Rosja nielegalnie zaanektowała ukraiński Krym w 2014 roku.
ZOBACZ TEŻ: Putin zakazuje rosyjskim urzędnikom używania zagranicznych słów. Wyjątki określi specjalna lista
Źródło: Reuters, The Moscow Times
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru