W Rosji rośnie liczba przypadków kradzieży masła po gwałtownym wzroście cen tego produktu - informują niezależne rosyjskie portale. W Moskwie zatrzymano dwóch uzbrojonych w noże mężczyzn, którzy - nie zwracając uwagi na kamery monitoringu - zapakowali do plecaka 25 kostek masła i usiłowali uciec.
Moskiewska prokuratura poinformowała, że do próby kradzieży masła z supermarketu przy Szosie Leningradzkiej doszło pod koniec października. Napastnicy weszli do sklepu i włożyli do plecaka 25 opakowań. Nawet nie próbowali ukrywać się przed kamerami monitoringu. Pracownica placówki zauważyła złodziei i usiłowała ich zatrzymać. Jeden z nich ją uderzył, a drugi zagroził nożem. Mężczyźni - jak podała prokuratura - zostali zatrzymani, grozi im więzienie.
Rosjanie zaczęli kraść masło, ponieważ jego cena gwałtownie wzrosła. Cena za opakowanie masła wysokiej jakości "Brześć-Litowsk" (sprowadzanego na rynek rosyjski z Białorusi) wzrosła od początku bieżącego roku o ponad 34 procent - podała agencja Reutera, powołując się na swoich reporterów, przebywających w Moskwie.
"Armagedon z masłem trwa"
Według niezależnego rosyjskojęzycznego portalu The Moscow Times sklepy walczą z kradzieżami masła na różne sposoby. W supermarketach w Petersburgu pojawiły się ogłoszenia, że "klienci, którzy chcą kupić masło, są proszeni o kontakt ze sprzedawcami, ponieważ produkt ten został usunięty z półek". Inne placówki przechowują masło w lodówkach przy kasach, razem z kawiorem i drogim alkoholem. Niektórzy sprzedawcy zaczęli umieszczać pojedyncze kostki masła w specjalnych plastikowych pojemnikach.
"Armagedon z masłem narasta, nie zdziwimy się, jeśli masło powtórzy zeszłoroczną historię z jajkami" - ocenił w jednym z wpisów rosyjski popularny kanał gospodarczy na Telegramie MMI, nawiązując do "jajecznego kryzysu" w kraju.
"Do 2022 roku masło było dostarczane do Rosji z całego świata, ale potem import zmniejszył się 10-krotnie - z 40 do 4 tysięcy ton. Po 2022 roku dostawcą masła na rynek rosyjski pozostała tylko Białoruś, która nie jest w stanie w pełni zaspokoić popytu" - skomentował na platformie były wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Heraszczenko.
Za mało krów
Rozmówca rosyjskiego dziennika "Izwestija" mówił, że w związku z rosnącymi cenami masła Rosja może na kilka miesięcy wprowadzić bezcłowy import tego produktu z "zaprzyjaźnionych krajów", takich, jak Iran, Urugwaj czy Argentyna.
Wiceprzewodniczący Komisji ds. polityki gospodarczej w rosyjskiej Dumie Państwowej Nikołaj Ariefjew tłumaczył, że wzrost cen masła w Rosji wynika z kilku czynników, m.in. z niedoboru mleka oraz eksportu lodów.
- W czasach radzieckich w Rosji było 21 milionów krów, a teraz pozostało tylko siedem milionów. Nie mamy mleka, z którego robi się masło - stwierdził Ariefjew, dodając, że na cenę masła w Rosji duży wpływ ma także kurs dolara.
Prokremlowscy analitycy wskazywali również, że ceny masła rosną nie tylko w Rosji, ale także w państwach UE i że Rosja, mimo nałożonych sankcji, w dalszym ciągu jest uzależniona od rynku światowego, także w kwestii cen.
Słowa Putina
Władze, które dołożyły wszelkich starań, aby zapewnić rodaków, że wojna w Ukrainie nie wpłynie na codzienne życie ludzi, uważnie obserwują sytuację. Dmitrij Patruszew, wicepremier odpowiedzialny za rolnictwo, oznajmił pod koniec października, że rząd będzie monitorował ceny masła. Spotkał się z głównymi producentami mleka i sprzedawcami detalicznymi, zapewniając ich, że import tego produktu wzrośnie - podała agencja Reutera.
W maju tego roku prezydent Władimir Putin mówił na naradzie z dowódcami wojsk, że "rosyjska gospodarka wojenna jest dobrze zrównoważona, aby dostarczać zarówno armaty, jak i masło" - przypomniał Reuters.
Źródło: Reuters, The Moscow Times, tvn24.pl