- Od kilku dni w drugim największym mieście USA rozkręcała się spirala przemocy. Pokojowe początkowo protesty przeciwko działaniom administracji Donalda Trumpa wymierzonym w migrantów przerodziły się w gwałtowne starcia.
- Do miasta wkroczyła Gwardia Narodowa, wykorzystana pierwszy raz od lat 60. bezpośrednio przez prezydenta, bez porozumienia z gubernatorem stanu. Ten ostatni zresztą ocenił, że działania Trumpa tylko eskalują sytuację.
- Co dzieje się w Los Angeles? Odpowiadamy na najważniejsze pytania.
Kiedy i jak wybuchły protesty w Los Angeles
Protesty w Los Angeles rozpoczęły się 6 czerwca po tym, jak agenci ICE (Urzędu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł) zatrzymali na terenie miasta co najmniej 44 migrantów "za domniemane złamanie przepisów imigracyjnych" - informowała agencja Reuters. Agenci ICE pojawili się między innymi w hurtowni odzieży, gdzie protestujący skandowali hasła i rzucali jajkami, zanim służby nie użyły przeciwko nim gazu pieprzowego i gumowych kul.
- Musimy zjednoczyć się przeciwko atakom na społeczność migrantów, bo atak na jednego z nas jest atakiem na nas wszystkich - powiedziała w radiu LAist jedna z protestujących. - Wszyscy tutaj chcą być pokojowo nastawieni - dodała inna osoba.
Dlaczego ICE dokonuje zatrzymań
Zatrzymań, które stały się źródłem protestów, dokonano w ramach strategii walki z nielegalną imigracją, wprowadzonej przez administrację Donalda Trumpa. Jak pisze dziennik "The New York Times", polega ona na przeprowadzaniu nalotów na miejsca pracy migrantów przebywających w USA bez legalnego statusu. Prezydent zobowiązał się do deportacji rekordowej liczby osób przebywających nielegalnie w kraju, a Biały Dom postawił sobie za cel, aby ICE zatrzymywało co najmniej 3 tysiące migrantów dziennie.
Jak doszło do eskalacji protestów
Protesty w Los Angeles początkowo miały pokojowy charakter, jednak z czasem stały się bardziej gwałtowne. W ich toku doszło już m.in. do podpalenia co najmniej pięciu pojazdów autonomicznych, protestujący zablokowali główną autostradę, a w niektórych dzielnicach drugiego co do wielkości miasta w USA dochodziło również do grabieży - wylicza portal BBC we wtorek.
W sobotę, 7 czerwca, w Paramount w aglomeracji Los Angeles, zamieszkanym w dużej części przez społeczność latynoską, doszło do wielogodzinnej konfrontacji między protestującymi a agentami federalnymi - informowała gazeta "Los Angeles Times". Według niej co najmniej jedna osoba została ranna. Portal CNN napisał o czterech zatrzymanych.
W niedzielę w centrum Los Angeles doszło do starć protestujących ze służbami po tym, jak dwa protesty zbiegły się w pobliżu więzienia, do którego trafili zatrzymani wcześniej migranci - informował portal radia NPR. Jego reporterzy podali, że służby użyły gazu łzawiącego. Policja informowała w mediach społecznościowych o przedmiotach rzucanych przez demonstrantów. Tego samego dnia wieczorem LAist poinformował, że policja z Los Angeles zatrzymała 10 osób, a Kalifornijski Patrol Autostradowy kolejne 17 osób na głównej autostradzie, gdzie doszło do obrzucenia samochodów policyjnych kamieniami i środkami pirotechnicznymi.
Szeryf Los Angeles Jim McDonell powiedział w poniedziałek, że sytuacja w mieście pogarsza się, a demonstracje stają się coraz bardziej agresywne. - Przemoc, którą obserwuję, jest odrażająca. (...) Niektóre osoby strzelały komercyjnymi fajerwerkami w naszych policjantów. To może zabić - podkreślił.
Jak Biały Dom odpowiedział na protesty
Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt przekazała w sobotę, że w związku z sytuacją do hrabstwa Los Angeles skierowane zostaną dwa tysiące żołnierzy Gwardii Narodowej. Jak podaje "LA Times", do poniedziałku przybyło ich 1700.
Sprzeciwił się temu gubernator Kalifornii Gavin Newsom, według którego wysłanie Gwardii Narodowej przez administrację Trumpa nie było konieczne i prowadzi do "podsycenia napięć". W serwisie X napisał, że Trump wysyła Gwardię Narodową "nie dlatego, że brakuje sił porządkowych, ale dlatego, że (władze federalne - red.) chcą widowiska". "Nie dajcie im tego. Nigdy nie używajcie przemocy. Wyrażajcie swoje zdanie pokojowo" - zaapelował demokratyczny gubernator Kalifornii.
Burmistrz Los Angeles Karen Bass w niedzielnym wydaniu programu "All Things Considered" skrytykowała decyzję, mówiąc, że "naloty i wysłanie federalnego wojska do Los Angeles to celowe działanie mające na celu sianie chaosu". Los Angeles nazwała "beczką prochu". - Nie chcę, żeby w tym mieście doszło do zamieszek, i uważam, że sprowadzenie Gwardii Narodowej jest prowokacją - oceniła Bass.
Czym jest Gwardia Narodowa USA
Jak wyjaśnia "NYT", amerykańska Gwardia Narodowa działa podobnie jak rezerwa: większość rekrutów nie służy w pełnym wymiarze godzin, a do czynnej służby wzywani są "tylko wtedy, gdy jest to konieczne". Żołnierze Gwardii Narodowej najczęściej wzywani są do zadań związanych z klęskami żywiołowymi, takimi jak huragany, powodzie i pożary lasów - wylicza nowojorski dziennik.
Czy Trump mógł wysłać żołnierzy do Kalifornii
Ustawa z 1807 roku upoważnia prezydenta Stanów Zjednoczonych do użycia wojsk w celu zduszenia rebelii lub spisku oraz "stłumienia wydarzeń takich jak zamieszki" - przekazał Reuters, dodając, że ustawa ta po raz ostatni została zastosowana podczas zamieszek w Los Angeles w 1992 roku, wówczas jednak na wniosek gubernatora Kalifornii. Portal NPR podał, że władze federalne ostatni raz wysłały oddziały Gwardii Narodowej bez zgody gubernatora stanu w latach 60. Również portal CNN zwrócił uwagę, że żaden z prezydentów USA nie stosował Gwardii Narodowej bez koordynacji z gubernatorem od 1965 roku.
Gavin Newsom zapowiedział, że pozwie Trumpa za wysłanie Gwardii Narodowej do jego stanu. Rzeczniczka Białego Domu w poniedziałek zarzuciła gubernatorowi Kalifornii w serwisie X, że "nie zrobił nic", gdy w Los Angeles "wybuchły gwałtowne zamieszki".
Co robi piechota morska w Kalifornii
W poniedziałek Dowództwo Północne USA poinformowało, że ok. 700 żołnierzy piechoty morskiej będzie ochraniać federalne mienie i personel w Los Angeles w związku z protestami, które wybuchły tam w piątek po zatrzymaniu migrantów. Tego samego dnia gubernator Kalifornii stwierdził w wywiadzie dla "NYT", że decyzja o wysłaniu marines do Los Angeles "miała na celu zasianie jeszcze większego strachu, gniewu i pogłębienie podziałów". "Nie potrzebowaliśmy Gwardii Narodowej, czemu do licha wysyłają marines" - wtóruje mu cytowana przez "Los Angeles Times" burmistrz Bass.
Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU) nazwała wysłanie piechoty morskiej do Los Angeles "niepotrzebną eskalacją oraz działaniem budzącym poważne obawy natury konstytucyjnej". - Pomysł, że ci marines mają jakiekolwiek przeszkolenie wymagane do nadzorowania protestów, szanując jednocześnie konstytucyjne prawa obywateli, byłby śmieszny, gdyby sytuacja nie była tak niepokojąca - oceniła przedstawicielka ACLU cytowana przez NBC News.
Portal Military.com pisał w 2023 roku o sześciu przypadkach w historii USA, gdy podczas rozruchów interweniowało wojsko.
Czy skala protestów rzeczywiście jest taka duża
"Jak dotąd protesty w Los Angeles nie są wielkie w porównaniu z poprzednimi zamieszkami w tym mieście. Podczas zamieszek związanych ze sprawą Rodney’a Kinga w 1992 roku aresztowano ponad 12 tysięcy osób. W ciągu ostatnich dwóch dni liczba ta wyniosła zaledwie około 60" - pisze "The Economist". "LA Times" informuje o kolejnych zatrzymanych po poniedziałkowej nocy, ale zauważa też, że poniedziałkowe protesty były w większości spokojniejsze niż te w niedzielę, gdy służby użyły gumowych kul, a wiele osób zostało rannych.
W swojej analizie "The Economist" podkreśla jednak, że sytuacja może się pogorszyć. "Podczas gdy mieszkańcy Los Angeles modlą się o spokój i wycofanie wojska z ulic, Ameryka znajduje się w niebezpiecznym momencie" - podsumowuje.
Protesty w innych miastach
W ostatnich dniach protesty ogarnęły nie tylko aglomerację Los Angeles. Policja w San Francisco poinformowała o zatrzymaniu w niedzielę wieczorem 60 osób. W starciach z osobami, które manifestowały poparcie dla protestów w Los Angeles, rannych zostało co najmniej trzech funkcjonariuszy - podała policja. "Działania ICE wywołały protesty w całym kraju, w tym w Minneapolis i Chicago" - podała NPR.
red. am
Źródło: Reuters, NYT, BBC, NPR, NBC, LAT, PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ALLISON DINNER