"Zabierzcie swoje dzieci z ulicy, aby później nie bolało"

Źródło:
BiełTA, tvn24.pl

Białoruś zaczyna stawać w obliczu zagrożeń terrorystycznych - oświadczył Alaksandr Łukaszenka, nawiązując do trwających w kraju protestów przeciwko jego władzy. Mówił także o "przekroczonej czerwonej linii na wielu kierunkach".

- Jak można ocenić fakt, że [protestujący - red.] zaczęli wychodzić na tory i blokują szlabany. Może to prowadzić do poważnych wypadków kolejowych, katastrof i śmierci wielu ludzi. Są to działania zorganizowanych grup przestępczych noszących znamiona terroryzmu. Zaczynamy stawać w obliczu zagrożeń terrorystycznych - podkreślił białoruski przywódca w czasie wtorkowej narady z urzędnikami.

Oglądaj TVN24 w internecie>>>

Łukaszenka wspomniał, że w czasie protestów w Mińsku, według dostępnych informacji, wyłączono kilka sygnalizacji świetlnych. - Łamią, niszczą w Mińsku to, co stworzyło całe państwo przez wiele lat czy dziesięcioleci. A co najważniejsze, ludzie są zmęczeni znoszeniem tego wszystkiego - stwierdził. Dowodził, że "władza jest wtedy coś warta, jeśli wie, jak się bronić i bronić swoich obywateli". - Dlatego, gdy zostanie przekroczona czerwona linia, władza musi zareagować - oznajmił Łukaszenka, cytowany przez państwową agencję BiełTA.

CZYTAJ: Milicja "będzie się bić do ostatniej pałki". Nad ich poglądami pracują oddziały ideologii

- W związku z tymi apelami z Polski i Litwy o ultimatum i strajk... Nikogo nie trzeba namawiać - ani pracowników, ani studentów, ani lekarzy, ani nauczycieli czy urzędników. Teraz jest moment, w którym każdy musi wybrać drogę, którą będzie podążał w swoim życiu. Robotnicy nie chcą pracować - nie ma takiej potrzeby. Studenci - kto chce, niech się uczy. Kto uczestniczy z naruszeniem prawa w akcjach protestacyjnych, pozbawiony jest prawa do bycia studentem - oznajmił Łukaszenka, mówiąc wprost, że protestującą młodzież należy wyrzucać z uczelni.

Przywódca jest przekonany, że organizatorzy protestów na Białorusi przeszli już 7-8 etapów zgodnie z modelem "kolorowych rewolucji". - Zostało bardzo niewiele. Następnym etapem jest radykalizacja. To się już dzieje - powiedział Łukaszenka. - Zabierzecie dzieci z ulicy, aby później nie bolało - przekazała jego słowa agencja BiełTA.

Powyborcze protesty

Białorusini wychodzą na ulice od sierpniowych wyborów prezydenckich, w których - według oficjalnych sondaży - zwyciężył Łukaszenka. Jego rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska miała zdobyć zaledwie 10 procent poparcia. Wyników wyborów nie uznała zarówno białoruska opozycja, jak i szereg państw europejskich, a także Unia Europejska i Parlament Europejski.

W połowie października przebywająca na Litwie Cichanouska postawiła Łukaszence ultimatum. Ostrzegła, że jeśli nie spełni on trzech żądań dotyczących ogłoszenia swojej dymisji, doprowadzenia do całkowitego zaprzestania przemocy na ulicach i do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, w kraju rozpocznie się strajk generalny.   

Autorka/Autor:tas\mtom

Źródło: BiełTA, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: