"Żyjemy odwagą ludzi, którzy usiłowali temu przeszkodzić". Relacja Polki z Londynu

[object Object]
Relacja Polki mieszkającej w Londynietvn24
wideo 2/15

To jest niewiarygodne, jakie informacje spływają do nas o odwadze ludzi, o kierowcy taksówki, który usiłował przejechać napastników, o kobiecie w restauracji, która własnym ciałem staranowała drzwi, żeby ludzie mogli uciekać tylnymi drzwiami - relacjonowała na antenie TVN24 sytuację w Londynie mieszkająca tam Polka Monika Wojtal. - Jest mocna informacja "zostańmy razem", "nie dzielimy się" i dzisiaj to bardzo było czuć - dodała.

ZAMACH W LONDYNIE - CZYTAJ RELACJĘ MINUTA PO MINUCIE

ZAMACH W LONDYNIE - CO WIEMY

Co najmniej siedem osób zginęło, a 48 jest hospitalizowanych po ataku terrorystycznym, do których doszło w sobotę późnym wieczorem w Londynie. Zamachowcy wjechali najpierw samochodem w pieszych na London Bridge, a następnie zaatakowali nożami ludzi w pobliżu Borough Market. Wszyscy trzej napastnicy zostali zastrzeleni przez policję.

"Ilość helikopterów na niebie była co najmniej podejrzana"

O sytuacji w Londynie mówiła na antenie TVN24 mieszkająca tam Polka, Monika Wojtal.

- Mieszkam po drugiej stronie Tamizy, w okolicach Tower Bridge. Odległość między Tower Bridge a London Bridge to bardzo bliski dystans. Od mojego domu do miejsca, gdzie się to działo jest około kilometr. To jest miejsce, w którym regularnie spędzam czas, biegam nocą tam z moim mężem, z dziećmi chodzę na lody - mówiła o miejscu zdarzenia.

Jak podkreśliła,"to już nie jest niezwykłe słyszeć w Londynie karetki czy helikoptery". - Ale tym razem ilość helikopterów na niebie o takiej późnej godzinie była co najmniej podejrzana - podkreśliła.

- Moja córka przez media społecznościowe poinformowała mnie, że coś się dzieje na London Bridge. Ja już byłam bezpieczna w domu, to dosłownie się zadziało w momencie, w którym weszłam do domu, więc jedyne co zrobiłam to otworzyłam szerzej okna - mówiła. Mam widok na Tamizę więc niesie się cały dźwięk i był niewiarygodny huk helikopterów. To było jeszcze przed tym, zanim się zadziała sytuacja na Borough Market - tak Polka relacjonowała sobotni wieczór w Londynie.

"Londyn żyję niewiarygodną odwagą ludzi"

Jak powiedziała Monika Wojtal, dzisiaj rano chciała zobaczyć co się dzieje w miejscu zdarzenia. Jednak - jak zaznaczyła - nie można podejść do okolicy, jest odcięta. - Chciałam poczuć, co czuje Londyn dzisiaj (...). Muszę powiedzieć, że to jest niewiarygodne, jakie informacje spływają do nas tutaj o odwadze ludzi, o kierowcy taksówki, który usiłował przejechać napastników, o kobiecie w restauracji, która była z mężem, która własnym ciałem staranowała drzwi, żeby ludzie mogli uciekać tylnymi drzwiami - mówiła.

- Idąc dzisiaj ulicą w kierunku Tower Bridge ochroniarze budynków siedzieli na zewnątrz, mieli rozkręcone radia, słuchali, komentowali. Londyn tym żyje, ale też Londyn żyje niewiarygodną odwagą ludzi, którzy usiłowali temu przeszkodzić - opisywała.

"Londyn żyje odwagą ludzi, którzy usiłowali temu przeszkodzić"
"Londyn żyje odwagą ludzi, którzy usiłowali temu przeszkodzić"tvn24

- I przede wszystkim najważniejsza wiadomość, która jest dzisiaj wysyłana wśród ludzi, rozmawiają na ulicach, podsłuchiwałam przechodząc, o policji - czas, w jakim zareagowali, jak zareagowali, tutaj dzisiaj wszyscy chylą czoła - podkreśliła.

"Jednoczmy się, zostańmy razem"

Monika Wojtal podkreśliła, że prasa tygodniowa, kobieca, plotkarska, ma okładki "jednoczmy się", "zostańmy razem".

- Jest mocna informacja "zostańmy razem", "nie dzielimy się" i dzisiaj to bardzo było czuć, żeby się nie odwracać przeciwko swoim sąsiadom, nawet więcej - jest mocno wysyłana wiadomość, że o to im chodzi, żeby nas podzielić - powiedziała.

Polka mieszkająca w Londynie: jest mocna informacja "zostańmy razem"
Polka mieszkająca w Londynie: jest mocna informacja "zostańmy razem"tvn24

Polka opisała także jak zachowują się Londyńczycy w codziennych sytuacjach po ostatnich zamachach, które miały tam miejsce.

- W zeszłym tygodniu jechałam na urodziny przyjaciela do centrum, godzina 20:00, wyglądałam normalnie, miałam kolorową torbę z prezentem, usiadłam na siedzeniu, położyłam torbę pod nogami, trzy stacje metra, cztery czy pięć osób zdążyło się mnie zapytać przez trzy stacje, czy to jest moja torba - relacjonowała. - To nie jest tak, że Londyńczycy wysiądą, bo się boją, ale oni też się zapytają czy to jest moje, czy ja wiem co jest w środku - dodała.

Opisała także jak wyglądają szkoły w Londynie, które chronią i edukują uczniów jak zachowywać się w przypadku wybuchu czy ataku. - Moja córka ma szkołę z kuloodpornymi szybami. Mają treningi w razie jakby był wybuch albo atak. Ostatnio mi nawet powiedziała, że mają korytarz pod ziemią, którym można ich ewakuować. To jest już część naszego życia - powiedziała.

- Każdy z nas jak rozmawiamy niestety żyje z takim uczuciem, że to pewnie się wydarzy, pytanie tylko kiedy i gdzie. To jest londyńska rzeczywistość - podsumowała.

Autor: kb/sk / Źródło: tvn24

Raporty: