Zginęli na Majdanie. Odszkodowania dla rodzin, zabójcy wciąż na wolności

Pierwsza rocznica masakry na Majdanie
Pierwsza rocznica masakry na Majdanie
Reuters Archive
Na Majdanie zginęło 100 demonstrantówReuters Archive

Rodziny ofiar krwawych wydarzeń na Majdanie Niepodległości w Kijowie - tzw. "Niebiańskiej Sotni", a także najciężej ranni, którzy ucierpieli podczas protestów, otrzymają od ukraińskiego rządu powtórne wypłaty odszkodowań. Pieniądze dla nich zbierają też wolontariusze.

W ciągu trzech miesięcy protestów na Majdanie z rąk "tituszek", funkcjonariuszy oddziałów specjalnych Berkut i snajperów zginęło ponad sto osób. Kilka tysięcy zostało rannych - niektórzy zostali trwale okaleczeni. Tracili kończyny, gałki oczne, wiele osób wciąż wymaga pomocy lekarskiej i od roku leży w szpitalach. Ze specjalnego funduszu rząd po raz drugi wyasygnuje po 121 tys. hrywien (ok. 16 tys. złotych) dla wszystkich poszkodowanych lub rodzin zabitych.

Zapowiedział to 18 lutego premier Arsenij Jaceniuk.

- Uprawnionych do otrzymania pomocy od państwa jest 100 rodzin, których członkowie zginęli w okresie trwania protestów na Majdanie Niepodległości. W 2014 roku Rada Ministrów wypłaciła uprawnionym 12,5 mln hrywien (ok. 1,5 mln złotych) z funduszu rezerwowego - powiedział agencji UNIAN Witalij Muszczynin, wiceminister polityki społecznej. - Ponadto na pomoc dla ponad 80 ciężko rannych na Majdanie rząd przeznaczył niemal 2,8 mln hrywien (400 tys. zł) - powiedział Muszczynin.

Stypendium dla Maksyma

Ukraiński rząd zadecydował też m.in. o przyznaniu stypendium dla syna ukraińskiego dziennikarza sportowego Wiaczesława Weremija - pięcioletniego Maksyma.

W nocy z 18 na 19 stycznia 2014 roku reporter portalu wiesti-ukr.com został zaatakowany przez grupę zamaskowanych chuliganów. Na jednej z głównych ulic Kijowa zatrzymali taksówkę, w której jechał do domu z redakcji. Ciężko pobity mężczyzna został zabity strzałem w plecy. Za spust miał pociągnąć mężczyzna o nazwisku Dżalal Alijew.

Zabity przez "tituszków"

Ukraińskie media podały, że Alijew zarabiał na życie koordynowaniem działań "tituszków" - chuliganów, opłacanych przez ówczesne władze Ukrainy, by atakowali protestujących i sabotowali ich akcje na Majdanie Niepodległości. Jak pisał portal wiesti-ukr.com, mężczyzna prowadził "polowania" na opozycyjnych dziennikarzy - zranił jeszcze co najmniej dwóch fotoreporterów, zniszczył im też sprzęt.

Powodem zabicia Wiaczesława Weremija mogło być to, że dziennikarz zdążył sfotografować i nagrać Alijewa w towarzystwie "tituszek", gdy ten wydawał im rozkazy. Zabity mężczyzna miał 34 lata, za kilka dni wraz z rodziną planował świętować 35. urodziny.

Zabójcy na wolności

Działania "tituszków", którzy zaatakowali Weremija, koordynował powiązany ze skorumpowaną milicją pochodzący z Gorłówki 40-letni były sportowiec Jurij Krysin. Mimo oskarżeń o pobicie wciąż nie trafił za kratki. Jedynym ograniczeniem jego wolności jest zakaz kontaktowania się z innymi podejrzanymi w tej sprawie. "Wciąż swobodnie chodzi po ulicach, choć podczas jednego z posiedzeń sądu przyznał się do winy, czyli ciężkiego pobicia naszego dziennikarza" - pisał w rocznicę śmierci Weremija portal wiesti-ukr.com. Domniemany zabójca dziennikarza przebywa na wolności. Podobno ukrywa się w Donbasie.

Pięcioletni syn Wiaczesława dostanie od rządu specjalne stypendium, dzięki któremu będzie mógł uczyć się w wybranej szkole i studiować na dowolnie wybranym uniwersytecie na Ukrainie - zapewnił w środę wiceminister polityki społecznej Witalij Muszczynin.

Wolontariusze pomagają

Pieniądze dla poszkodowanych podczas protestów i rodzin "Niebiańskiej Sotni" wciąż zbierają też wolontariusze licznych organizacji charytatywnych, które wspierają ofiary konfliktu na Ukrainie.

Media ukraińskie informują np. o tym, że dzięki pomocy sąsiadów i wolontariuszy rodzina aktywisty Majdanu Ihora Tkaczuka otrzymała niezwykły podarunek.

We wsi Wełyka Kamenka w obwodzie iwano-franskowskim stanął dom dla żony i trójki dzieci zastrzelonego na Majdanie 38-latka.

Wcześniej rodzina mieszkała w ponad stuletnim, małym domu.

Rok po masakrze

Rok po masakrze na ul. Instytuckiej wciąż nie zostali też osądzeni jej sprawcy i zleceniodawcy. Trwa śledztwo.

W październiku 2014 roku sąd rejonowy w Kijowie aresztował Dmytro Sadownika, byłego dowódcę specjalnej kompanii pododdziału milicji Berkut. Oskarżono go o współudział w zabójstwie demonstrantów.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: asz//gak/kwoj / Źródło: censor.net.ua, "Ukraińska Prawda", tsn.ua

Źródło zdjęcia głównego: www.unian.net