Szesnaście osób zginęło dziś w Syrii, gdy siły bezpieczeństwa użyły broni, by rozproszyć protestujących przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada w Banijas i innych miastach.
Dziewięć osób zginęło w mieście Homs w centrum kraju, gdzie manifestowało około 5 tys. ludzi.
Zabici zostali również manifestujący w innych miastach. W położonym na wschodzie kraju Dajr az-Zaur dwie osoby, dwie na przedmieściu Damaszku Harasta, jedna w Aleppo oraz 16-letni chłopiec i jeszcze jedna osoba w położonym na południu Dael - podały Lokalne Komitety Koordynacyjne, które dokumentują syryjskie protesty społeczne.
"Siły bezpieczeństwa goniły manifestujących"
Według przewodniczącego Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Ramiego Abdel Rahmana, do manifestacji po piątkowych modlitwach doszło też w Banijas, w regionie Dary na południu i na zachodzie w nadmorskiej Dżabli. Manifestujący tam wznosili okrzyki przeciwko rządowi i wyrażali solidarność z oblężonymi przez wojsko miastami.
Według Rahmana w piątek w Banijas "padły gęste strzały, aby rozproszyć dwie manifestacje". - Siły bezpieczeństwa goniły manifestujących aż do małych uliczek, aby ich rozproszyć - powiedział. I dodał: - Mieszkańcom zabroniono wychodzić na balkony.
Zginęło 1400 ludzi
Według syryjskich ugrupowań obrony praw człowieka, w trakcie trwających już trzy miesiące niepokojów zabito 1300 cywilów. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka twierdzi, że zabito także ponad 300 żołnierzy i policjantów. Według rachuby amerykańskiej agencji AP, w Syrii zginęło ponad 1400 ludzi.
Źródło: PAP