Siły powietrzne USA przywracają do służby lotnisko wojskowe na wyspie Tinian na zachodnim Pacyfiku. Wyspa ta, jako najdalej wysunięta na zachód część amerykańskiego terytorium, zapisała się już w historii. W 1945 roku to z niej startowały bombowce, które zrzuciły bomby atomowe na Japonię. Dziś znaczenie posiadania bazy lotniczej na Tinian ponownie rośnie.
Tinian to niewielka wyspa wchodząca w skład Marianów Północnych, najdalej wysuniętego na zachód terytorium pod jurysdykcją USA. O planach związanych z rozbudową jej infrastruktury wojskowej powiedział dowódca amerykańskich sił powietrznych na Pacyfiku, gen. Kenneth Wilsbach. W rozmowie z japońskim dziennikiem "Nikkei Asia" zdradził, że armia USA pracuje nad przywróceniem do służby bazy wojskowej znanej jako Lotnisko Północne. Pojawi się tam "rozległa" infrastruktura, gdy tylko ten teren zostanie "odebrany dżungli".
"Obserwując sytuację w kolejnych miesiącach, zobaczycie znaczące postępy, zwłaszcza na północy Tinian" - stwierdził Wilsbach. Generał nie przekazał szczegółów na temat planowanej na Lotnisku Północnym infrastruktury, dodał natomiast, że trwa jednocześnie rozbudowa międzynarodowego lotniska cywilnego, które cały czas działa w zachodniej części wyspy. Dowództwo Sił Powietrznych USA na Pacyfiku potwierdziło stacji CNN informacje Kennetha Wilsbacha, w sprawie tej nie wydano jednak żadnego oficjalnego komunikatu.
Nie wiadomo, kiedy Lotnisko Północne zostanie oddane do użytku. Stacja CNN przekazała jedynie, że w 2024 roku na jego rozbudowę przeznaczone zostanie 78 milionów dolarów.
Baza USA na Pacyfiku
Lotnisko Północne na Tinian odegrało w historii ogromną rolę. W czasie drugiej wojny światowej okazało się jednym z najbardziej strategicznie położonych lotnisk USA na Pacyfiku. W dużym stopniu to z Tinian prowadzone były operacje lotnicze prowadzone przez armię USA u azjatyckich wybrzeży. Powód był prosty: podczas gdy od Hawajów dzieli je aż 6 tys. kilometrów, od Tokio oddalone jest już tylko o ok. 2,3 tys. kilometrów, zaś od chińskich wybrzeży o ok. 3 tys. kilometrów.
Odebrana Japończykom wyspa jest dziś najbardziej znana z faktu, że to z niej wystartowały amerykańskie bombowce strategiczne, które w sierpniu 1945 roku zrzuciły bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki, bezpośrednio wpływając na decyzję japońskiego cesarza o kapitulacji. Wcześniej także z Tinian przeprowadzane były inne najbardziej niszczycielskie naloty na Japonię z użyciem konwencjonalnych bomb, m.in. w marcu 1945 roku, gdy w ogromnym nalocie na Tokio zginęło ponad 100 tys. osób, a przeszło milion odniosło rany. Ocenia się, że Lotnisko Północne było wówczas największym i najbardziej zatłoczonym lotniskiem na świecie, obsługującym przez całą dobę aż cztery równoległe drogi startowe o długości ok. 2 400 metrów każda.
ZOBACZ TEŻ: Czy zagłada Hiroszimy i Nagasaki była konieczna?
Nieuchwytne lotnictwo USA
Lotnisko Północne, porzucone przez lotnictwo amerykańskie zaraz po drugiej wojnie światowej, szybko zarosła tropikalna roślinność. W ostatnim czasie stało się ono atrakcją dla nielicznych przybywających na wyspę turystów. Strategiczne położenie wyspy ponownie jednak nabiera dziś znaczenia dla Waszyngtonu, czym tłumaczy się chęć przywrócenia Lotniska Północnego do służby. Tym razem jednak nie z powodu Japonii, ale z powodu Chin, których siły zbrojne wyrosły na największe na świecie. W zachodniej części Pacyfiku wciąż toczy się kilka sporów terytorialnych, które stale grożą wybuchem otwartego konfliktu, m.in. o Tajwan.
Lotnisko jest w tej sytuacji przywracane w ramach amerykańskiego programu Agile Combat Employment (ACE), którego celem jest uczynienie lotnictwa bardziej "ruchliwym" i rozproszonym, a przez to trudniejszym do zniszczenia przez przeciwnika. "Zmiana sposobu działania, polegająca na przejściu od scentralizowanej infrastruktury fizycznej do sieci mniejszych, rozproszonych lokalizacji, które mogą utrudnić przeciwnikowi planowanie oraz dają dowódcom połączonych sił więcej możliwości" - wyjaśniają w oficjalnych dokumentach Amerykanie.
Krótko mówiąc, Amerykanie starają się uczynić swoje siły powietrzne nieuchwytnymi dla przeciwnika, aby zachowały one potencjał nawet w przypadku bycia celem zaskakującego ataku. "To stwarza (potencjalnemu przeciwnikowi - red.) problem z wyznaczaniem celów, i choć nadal możesz przyjąć jakieś uderzenia, to wciąż zachowujesz przewagę, co ma znaczenie" - wyjaśnił gen. Wilsbach w rozmowie z "Nikkei Asia".
Obecnie amerykańskie siły w Azji Wschodniej i na zachodnim Pacyfiku rzeczywiście skupione są w nielicznych, potężnych bazach m.in. w Japonii czy na położonej tuż obok Tinian wyspie Guam. Jakie niesie to ryzyko, pokazał zaskakujący japoński atak na Pearl Harbor w grudniu 1941 roku, gdy w ciągu zaledwie godziny zadano amerykańskiej flocie i lotnictwu tak duże straty, że osłabiło to ich potencjał na całym Pacyfiku. Wraz z rozwojem pocisków rakietowych ryzyko takich zaskakujących ataków stało się jeszcze większe.
Źródło: tvn24, CNN, Nikkei Asia
Źródło zdjęcia głównego: USAF Historical Research Agency/public domain