Prokuratorzy z Korei Południowej chcą kary śmierci dla kapitana promu Sewol, który w połowie kwietnia zatonął w czasie rejsu. Zginęło wówczas około 300 osób. Kapitan uciekł z tonącego statku, udając pasażera.
Prom Sewol zatonął 16 kwietnia podczas rejsu z portu Incheon na wyspę Czedżu. Zginęły 294 osoby, 172 uratowano, a 10 wciąż uznaje się za zaginione.
Według prokuratury przyczyną katastrofy było nadmierne przeciążenie, nielegalne zmiany w konstrukcji i błędy załogi.
Proces kapitana Lee Joon-seoka rozpoczął się w czerwcu. Mężczyzna jest oskarżony o zabójstwo i zaniedbanie obowiązków. W chwilę po katastrofie kapitan zszedł z mostka i udawał jednego z poszkodowanych pasażerów. Na przekazach telewizyjnych z akcji ratunkowej widać, jak służby ewakuują go z już mocno przechylonego statku, a potem wolontariusze udzielają mu pomocy.
Skażą także załogę?
Na ławie oskarżonych oprócz kapitana zasiada 14 członków załogi promu. Wszyscy oskarżeni są o opuszczenie statku po tym, jak kazali pasażerom, w większości dzieciom, pozostać w kabinach.
W poniedziałek sąd powinien podać datę ogłoszenia wyroku.
Zatonięcie promu Sewol to największa katastrofa morska od 20 lat.
Autor: pk//gak / Źródło: BBC News, Reuters TV