Na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi, które odbyły się 17 marca, Netanjahu mówił, że dopóki on będzie premierem, nie dojdzie do powstania państwa palestyńskiego. Po wyborach premier usiłował wycofać się z tej obietnicy, ale - jak powiedział we wtorek Obama - jego słowa zostały potraktowane poważnie.
Prezydent oświadczył podczas konferencji prasowej, że nawet po próbach "skorygowania" tej wypowiedzi szanse na "dwupaństwowe" rozwiązanie na Bliskim Wschodzie stały się nikłe.
Przedwyborcze hasło z szerokim oddźwiękiem
Już w ubiegłym tygodniu Obama uznał, że przedwyborcza wypowiedź premiera, wykluczająca powstanie za jego rządów państwa palestyńskiego, sprawiła, że będzie trudno powrócić do poważnych rozmów w celu rozwiązania konfliktu.
Po wygranych wyborach, w miniony czwartek premier Izraela zaprzeczył, że jego wypowiedź oznacza, iż porzucił koncepcję powstania państwa palestyńskiego obok państwa żydowskiego, ale zastrzegł, że w obecnych okolicznościach możliwość realizacji tej koncepcji staje się bardziej odległa.
Obama skomentował to we wtorek: - Nikt nie zakładał, że państwo palestyńskie powstanie w jedną noc.
Podkreślił też, że celem amerykańskiej administracji jest "dać Palestyńczykom nadzieję na bezpieczne państwo leżące obok Izraela".
Netanjahu wygrywa
Wypowiedź Netanjahu w przeddzień wyborów, dezawuująca państwo palestyńskie, pogorszyła i tak już napięte stosunki między premierem Izraela a Białym Domem.
Likud premiera Netanjahu wygrał wybory parlamentarne, zdobywając 30 mandatów w 120-osobowym Knesecie. Netanjahu otrzymał misję tworzenia nowego gabinetu.
Autor: pk//gak / Źródło: PAP