Fikcyjne interesy, zmiana pracy, małżeństwo - rosyjska niezależna "Nowaja Gazieta" pisze, w jaki sposób białoruskim urzędnikom udało się unikać sankcji. "Wprowadzenie restrykcji to tylko gest. Piękny, efektowny, dyskutowany" - podkreśla w artykule białoruska publicystka Iryna Halip.
UE zamierza wprowadzić kolejny pakiet sankcji wobec Białorusi, tym razem gospodarczych, które mogą objąć takie sektory, jak produkcja potasu, ropy naftowej i bankowy. I choć restrykcje jeszcze nie weszły w życie, białoruskie MSZ już wyraziło z tego powodu oburzenie.
"Bluźnierstwem jest, że kolejna agresja sankcyjna została rozpętana przez grupę państw zachodnich właśnie w dniu pamięci i smutku (obchodzonym w państwach byłego ZSRR 22 czerwca - red.), kiedy 80 lat temu "zjednoczona Europa", na czele z hitlerowskimi Niemcami, zaatakowała Związek Sowiecki. W XXI wieku naród białoruski ponownie stał się poligonem doświadczalnym dla niespełnionych ambicji dominacji polityków europejskich" - podał w komunikacie resort.
Kwestia sankcji gospodarczych dotyczących białoruskiego eksportu ma być omawiana na szczycie UE 24-25 czerwca. Rosja już oświadczyła, że będzie wspierać Białoruś, a władze w Mińsku spodziewają się, że decyzja Brukseli zostanie odłożona.
"Nie bez powodu skazani i wysłani do kolonii karnych białoruscy więźniowie polityczni informują swoich bliskich, że uporczywie proponuje im się pisanie próśb o ułaskawienie i niejasno obiecuje uwolnienie dokładnie do 3 lipca, kiedy jest obchodzone państwowe Święto Niepodległości. UE nazwie to pozytywnym sygnałem i zawiesi nakładanie restrykcji" - nie wyklucza publicystka "Nowej Gaziety" Iryna Halip.
"Nieistniejący obywatel na liście"
W publikacji dziennikarka przypomniała, jak licznym urzędnikom białoruskim udawało się ominąć restrykcje.
Pierwsze sankcje wobec wysokich rangą funkcjonariuszy bezpieczeństwa Białorusi podejrzanych o udział w uprowadzeniach i zabójstwach opozycjonistów, pojawiły się w 2004 roku. Na liście były cztery nazwiska. Dwa lata później restrykcje objęły już 37 osób.
"Lista objęła między innymi szefów administracji prezydenta Alaksandra Łukaszenki, niektórych sędziów i prokuratorów oraz szefów obwodowych komisji wyborczych. Oprócz zakazu wjazdu do krajów UE sankcje przewidywały zamrożenie europejskich aktywów. Objęci restrykcjami rejestrowali nieruchomości i rachunki bankowe na krewnych albo osoby podstawione tak na wszelki wypadek, dlatego niewiele się zmieniło w ich życiu. Okazało się również, że transliteracja gra na rękę reżimowi: na liście znajduje się na przykład sędzia Sidorow. A według paszportu to Sidarau, a zatem w spisie jest nieistniejący obywatel" - przytacza publicystka.
"Wystarczy manewr"
W czerwcu 2011 roku UE wprowadziła sankcje wobec uznawanego za sponsora Łukaszenki Uładzimira Pieftijewa i szeregu jego firm. Przedsiębiorca miał zakaz wyjazdu na terytorium państw Unii Europejskiej. "W tym czasie żył spokojnie na Malcie, dwa lub trzy razy w roku przyjeżdżał do Mińska, by odwiedzić Łukaszenkę. Nie było przeszkód w powrocie na Maltę (w UE od 2004 roku - red.). W okresie obowiązywania sankcji biznesmen ze wszystkimi zamrożonymi rachunkami kupił 12 mieszkań w Londynie (śledztwo w sprawie europejskich zakupów objętego sankcjami Pieftijewa zostało opublikowane w brytyjskim dzienniku "The Times" we wrześniu ubiegłego roku). Wystarczy manewr, zarejestrować nabytek na żonę lub córkę. A w 2014 roku Pieftijewa i jego firmy skreślono z listy sankcji UE po tym, gdy rzekomo sprzedał je rosyjskiemu biznesmenowi" - przypomniała głośną sprawę Iryna Halip.
"Właśnie dlatego, że UE jest przyzwyczajona do działania w ramach pola prawnego, Pieftijew wymknął się sankcjom, a oddziały prewencji i inni kaci, którzy torturowali protestujących w milicyjnych więźniarkach i w aresztach, nigdy nie pojawią się na listach sankcyjnych. W sądach zeznają w kominiarkach i pod ogólnym nazwiskiem Iwanow. A jeśli zostaną ujawnieni przez białoruskich cyberpartyzantów, formalnie będą to tylko nielegalnie zdobyte informacje" - dodała publicystka.
Napisała, że z list sankcyjnych stopniowo usuwano nazwiska sędziów, prokuratorów, członków komisji wyborczych i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. "Wszystko z tego samego formalnego powodu. Jeden przeszedł na emeryturę, drugi zmienił pracę z prokuratora na adwokata, trzeci został deputowanym, czwarty rozpoczął działalność gospodarczą i odszedł ze służby cywilnej – wszyscy formalnie przestali być katami odpowiedzialnymi za represje" - dodała.
Małżeństwo
Sposobem na uniknięcie sankcji może być także małżeństwo i zmiana nazwiska. Iryna Halip napisała, że tak było w przypadku byłej wiceszefowej administracji Łukaszenki Natalii Pietkiewicz, która wyszła za mąż za przedstawiciela Białorusi w ONZ. Sankcje wobec członków rodzin pracowników organizacji międzynarodowych nie mogą być stosowane - przypomniała białoruska publicystka na łamach "Nowej Gaziety". "Wprowadzenie restrykcji to tylko gest. Piękny, efektowny, dyskutowany, ale gest".
Źródło: Nowaja Gazieta, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock