W sądzie w Grodnie toczy się proces Andrzeja Poczobuta - polskiego dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi, oskarżonego o zniesławienie prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, do środka nie wpuszczono nawet konsula RP. Pod budynkiem zebrało się kilkadziesiąt osób. Białoruska milicja próbuje uniemożliwić dojazd pod sąd działaczom ZPB.
Poczobutowi grozi do czterech lat więzienia. Zniesławienia Łukaszenki doszukano się w artykułach, publikowanych przez niego w "Gazecie Wyborczej" i na stronach internetowych. Andrzej Poczobut - dziennikarz i czołowy działacz ZPB - nie przyznaje się do winy.
Nikogo nie wpuszczają
Jak pisze opozycyjny portal Biełaruski Partizan, pod budynkiem sądu zebrało się ok. 70 osób. To działacze ZPB, krewni Poczobuta, dziennikarze i lokalni białoruscy opozycjoniści.
Oskarżonego wprowadzono do sądu tylnymi drzwiami. Do środka nie wpuszczono nawet żony Poczobuta Oksany oraz konsula RP.
Prewencyjne zatrzymania
Dziś rano białoruska milicja zatrzymała byłego rzecznika Związku Polaków na Białorusi Igora Bancera. Poinformowała o tym Andżelika Orechwo, prezes nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi.
- Jak tylko mieliśmy zamiar wyjść z domu, od razu milicja się zjawiła - powiedziała TVN24 przez telefon Orechwo. Jako pretekst podali przesłuchanie ws. Aleksieja Saleja, prawcownik "Magazynu Polskiego na Uchodźstwie". - Samochód pilnujący pod domem cały czas jest. Na pewno chcą udaremnić moje wyjście z domu i udanie się do sądu. To jest pewne - mówiła szefowa ZPB.
//gak/k
Źródło: PAP, belaruspartisan.org, TVN24