|

Ziemia podnosi się tu o 2 centymetry miesięcznie. Przygotowują się na najgorsze

Kaldera superwulkanu Pola Flegrejskie
Kaldera superwulkanu Pola Flegrejskie
Źródło: Bacoli.it, Flegrei.it

Wezuwiusz tylko dymi. Etna to królowa show. Zupełnie inny jest wulkan na zachód od Neapolu. Podziemny, uśpiony. A na nim miasto, którym trzęsie nawet 150 razy dziennie. Liczba mieszkańców? 80 tysięcy. - Zainwestowałam wszystkie pieniądze w to mieszkanie. Może w książkach napiszą potem o mnie: "kobieta, która jako pierwsza padła ofiarą erupcji" - śmieje się pani Angela, której okna wychodzą na krater. Czy życie w pobliżu wulkanu jest bezpieczne? A... wewnątrz niego?

Artykuł dostępny w subskrypcji

"TEST TEST. Ćwiczenia Campi Flegrei 2024. To testowa wiadomość IT-alert. Trwa SYMULACJA możliwej aktywności wulkanicznej Campi Flegrei. Aby poznać wiadomość, jaką otrzymasz w przypadku realnego zagrożenia oraz aby wypełnić kwestionariusz, wejdź na stronę www.it-alert.gov.it TEST TEST"

"Ja też dostałam tę wiadomość, o co chodzi?".

"W przypadku trzęsienia ziemi wyślą ci ostrzeżenie i uciekasz. Tak jakby potrzebne było jakieś ostrzeżenie...".

"Trzęsienie ziemi jest nie do przewidzenia, więc nic nam nie wyślą".

"A gdzie mielibyśmy uciekać?".

"Do bunkra. Masz?".

"Nieeee".

"No to jesteśmy w d***e".

(komentarze mieszkańców Pozzuoli pod informacją o rozpoczętych ćwiczeniach z ewakuacji)

Pozzuoli leży tuż obok Neapolu, stolicy regionu Kampania. Kojarzyć je mogą wierni fani Sophii Loren, bo to stamtąd pochodzi aktorka, oraz każdy geolog, bo Pozzuoli jest jedynym na świecie miastem zbudowanym dosłownie na terenie wulkanu.

Neapol i dwa wulkany
Neapol i dwa wulkany
Źródło: Google Maps, tvn24.pl

Chodzi o superwulkan o nazwie Pola Flegrejskie (Campi Flegrei). W przeciwieństwie do majestatycznych Etny i Wezuwiusza nie ma formy stożka. Na powierzchni ziemi znajduje się jedynie jego kaldera, czyli 13-kilometrowe zagłębienie szczytu. Pod spodem kryje się wielkie jezioro płynnej magmy.

11 października w samo południe telefony mieszkańców Kampanii wydały z siebie przenikliwe sygnały ostrzegawcze, zawibrowały, a na ekranach pojawiła się wyżej wspomniana treść. Nie wszyscy wiedzieli, co się dzieje, ale byli też tacy, którzy orientowali się doskonale: trwały 72-godzinne ćwiczenia zorganizowane przez włoską Obronę Cywilną. Wzięło w nich udział kilkuset mieszkańców Pozzuoli i pobliskich miejscowości (próbna ewakuacja w 2019 zainteresowała tylko kilkadziesiąt osób). Na niby uciekali z terenu wulkanu podstawionymi pociągami i autobusami.

- My powinniśmy być na taką ewakuację gotowi w każdej sekundzie - przekonuje Giuseppe Mastrolorenzo, wulkanolog, który badaniom okolicznych terenów poświęcił całe swoje życie zawodowe, czyli ponad trzydzieści lat. Sam mieszka przy… zboczu jednego z kraterów.

- Mam tu cudowne widoki, pejzaże jak z bajki - mówi mi, a ja czuję, że się uśmiecha.

- A co z bezpieczeństwem? Pan, inni ludzie nie boją się żyć pod wulkanem? - dopytuję.

- Boją, potwornie. Ja i każdy inny dorosły przeżyliśmy tu i mamy na koncie już kilka tysięcy trzęsień ziemi, bo te dzieją się bardzo często - tłumaczy. - Nie wiemy jednak, czy mogą zwiastować erupcję, brakuje na to twardych dowodów. Mogą, ale nie muszą - zastrzega.

Jak mówi, wybuch wulkanu pod ich stopami może nastąpić za tysiąc lat, ale może to się stać równie dobrze za miesiąc. - Nie mamy "umowy" z wulkanem, natomiast obawiam się, że może nam nie dać 72 godzin na ucieczkę - przyznaje.

W maju na Polach Flegrejskich wystąpiło trzęsienie ziemi o sile, której nie rejestrowano tam przez ostatnie 40 lat.

Czy życie na terenach wulkanicznych jest bezpieczne?

Pola Flegrejskie, widok na Monte Nuovo
Pola Flegrejskie, widok na Monte Nuovo
Źródło: instagram.com/peppnapp

"Ten dobry, który nie zabija" i te inne

400 kilometrów dalej, na wschodzie Sycylii, stoi wulkan, który nie budzi u Włochów podobnych obaw, chociaż jest najwyższy w Europie (3404 m n.p.m.) i deklasuje wszystkie inne pod względem popularności. To Etna, stratowulkan, jeden z najstarszych na świecie. Jego nazwa może pochodzić od fenickiego słowa "attano" - piec, palenisko lub od greckiego "aitho" - palić. To o nim najczęściej piszą media, bo to on regularnie serwuje nam zachwycające spektakle z lawą i pyłem w roli głównej.

Erupcja Etny z 2021 r.
Erupcja Etny z 2021 r.
Źródło: Trails of Sicily - Szlakami Sycylii

- Jest wulkanem o ciągłej aktywności. Cztery kratery, które znajdują się na jego szczycie, nieustannie wypuszczają do atmosfery charakterystyczny pióropusz gazowy. Od czasu do czasu wyrzucają też strzępy magmy. Zdarza się, że te erupcje przybierają na sile i stają się "paroksyzmami", znanymi też jako "fontanny lawy". Tylko między czerwcem a sierpniem mieliśmy aż sześć tego typu erupcji - wylicza dr Marco Neri z Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii w Katanii. Jednocześnie zapewnia: nie należy się jej bać.

- Jej erupcje należą do rodzaju efuzyjnych, o małym stopniu wybuchowości, są zupełnie inne od tych gwałtownych, katastroficznych erupcji z Kampanii, Pól Flegrejskich [o czym więcej za chwilę - red.] czy Wezuwiusza, która w 79. roku naszej ery zniszczyła Pompeje i Herkulanum. Etnę uważa się za "ten dobry" wulkan, który nie zabija - dodaje.

Aktualnie czytasz: Ziemia podnosi się tu o 2 centymetry miesięcznie. Przygotowują się na najgorsze

Lawa i śnieg

I każdego roku przyciąga dziesiątki tysięcy turystów. Na jego zbocza można wejść, wjechać jeepem, autobusem, kolejką linową, po drodze mijając lasy, wioski, a od 2000 m n.p.m. rzeki zastygłej lawy, groty i żwir usypujący się spod nóg. Czasami podczas wycieczki czuć ciepło gruntu i zapach siarki. Zimą otwierają tam stoki narciarskie z widokiem na Morze Jońskie.

Na początku listopada, kiedy piszę ten tekst, moi przyjaciele właśnie wspinają się do kraterów głównych, przesyłają mi zdjęcia.

- O, to mają dziś idealną pogodę na trekking - komentuje Asia Pióro, przewodniczka po Etnie. Można powiedzieć, że się z nią nie rozstaje - jej dom leży na zboczu tego "dobrego" wulkanu.

Co najczęściej zaskakuje ludzi po przybyciu na szczyt?

- Chyba temperatura. Na dwóch, trzech tysiącach metrów nad poziomem morza latem może być nawet 20 stopni mniej niż w upalnej Katanii. To, z czego turyści równie często nie zdają sobie sprawy, to ogrom terenu. Etna nie jest pojedynczym stożkiem, przypomina bardziej pasmo górskie - tłumaczy przewodniczka.

Dość powiedzieć, że podczas erupcji zamyka się dostęp do szczytu wulkanu, ale nadal można zwiedzać jego dolne partie. - Kiedy Etna wybucha, lokalne służby w porozumieniu "odcinają" konkretną wysokość, najczęściej teren powyżej 2000 metrów n.p.m. Nie działa wtedy kolejka linowa [której górna stacja leży na wysokości 2500 m n.p.m. - red.], a przewodnicy i pracownicy Obrony Cywilnej informują ludzi na szlaku, że nie można iść wyżej - tłumaczy Asia Pióro.

Jak mówi, takie zamknięcie szczytu trwa zazwyczaj kilka godzin, tyle, ile trwa faza eksplozywna erupcji, czyli "plucie" wulkanu. Trzeba być czujnym - władze ani służby nie informują mieszkańców ani turystów o tym, co dzieje się na górze, nie przychodzi SMS z alertem o wybuchu. Przed wycieczką należy samemu poszukać tych informacji.

Co robi katańczyk, gdy widzi, że wulkan wybucha?

Nie brakuje tych, którzy marzą, by zobaczyć erupcję na żywo. Jest na co patrzeć. Fontanna pomarańczowo-malinowej lawy nieregularnie tryska jej zlepkami do góry, a wybuchy odbijają się echem w gardzieli komina, wydając przy tym odgłosy przypominające grzmoty. Krater wypluwa też w powietrze materiał piroklastyczny, czyli pył, popiół i żużel. Pióropusz dymu potrafi być trzy razy większy od samego wulkanu. Lepka lawa, jaka gromadzi się wokół krateru, łączy się w "jęzory" i jak gęsty dżem powoli spływa w dół po zboczach góry. Na szczycie jej temperatura potrafi wynosić nawet 1000-1200 stopni Celsjusza, a w miarę jak spływa w dół, stygnie, ale wciąż parzy - ma kilkaset stopni.

Stefano Poidomani
Stefano Poidomani

Widoki tak fascynujące, że przyciągają filmowców: wulkan wybuchający podczas walki Kenobiego ze Skywalkerem na planecie Mustafar (w trzeciej części "Gwiezdnych wojen") to właśnie zdjęcia jednej z erupcji Etny.

Każdy wybuch to wyjątkowy spektakl, który przestaje robić wrażenie, jeśli na co dzień ma się wulkan za oknem.

- Kiedy dochodzi do erupcji, taki przeciętny katańczyk obraca się w kierunku Etny i sprawdza, w którą stronę wieje wiatr. Jeśli nie w kierunku jego mieszkania, cieszy się: "o, to dzisiaj nie będzie sprzątania". I idzie dalej - opowiada Asia Pióro.

2021 rok. Pył z Etny pokrył miejscowość Giarre
2021 rok. Pył z Etny pokrył miejscowość Giarre
Źródło: facebook.com/Nello Musumeci, włoski minister ochrony ludności i polityki morskiej

Bo jeśli wieje, to po wybuchach, którym towarzyszą potężne kłęby dymu, na okoliczne miejscowości spada czarny pył, czasami też drobny, czarny żwir. Zaczerniają się dachy budynków, samochody, ulice. Nierzadko też lotnisko Katania-Fontanarossa - wówczas trzeba zamknąć port, by pracownicy mogli zamieść pasy startowe. Za miotły, szufle i szmaty łapią też okoliczni mieszkańcy, a urzędnicy organizują punkty zbiórki popiołu.

Jęzory sięgnęły Katanii

Choć jak powtarzają we włoskich mediach wulkanolodzy, Etna nie jest tym wulkanem, po którym można spodziewać się katastrofalnej erupcji, w historii jego wybuchów pojawiły się ofiary i poważne zniszczenia.

W 1928 roku strumień lawy zrujnował wszystkie budynki w miejscowości Mascali, zamieszkałej wtedy przez trzy tysiące osób. Na szczęście wszyscy zdążyli uciec. 12 września 1979 roku wybuch pyłu i bloków bazaltu zaskoczył grupę turystów wspinających się do krateru, zginęło 9 z nich, 30 zostało rannych. W 1987 roku niespodziewana erupcja w kraterze północno-wschodnim zabiła matkę i syna, dwoje francuskich turystów. Od XVII wieku nie było jednak tak poważnej erupcji jak ta z 1669 roku. Trwała cztery miesiące, zdewastowała 12 miejscowości i dotarła aż do samej Katanii. 27 tysięcy osób zostało wtedy bez dachów nad głową.

Nigdy nie mów nigdy. Operatorka nagrała ucieczkę

Dzięki temu, że wybuchy Etny zdarzają się stosunkowo często, a naukowcy z Instytutu Geofizyki i Wulkanologii w Katanii każdorazowo gromadzą dane na ich temat, badacze są w stanie dzisiaj rozpoznać, że zbliża się erupcja. - W naszym Obserwatorium Etny ["Osservatorio Etneo" przy instytucie - red.] całą dobę monitorujemy aktywność geofizyczną na terenie całej Sycylii. Etna jest pokryta siecią czujek. Kiedy magma z komory wulkanicznej zaczyna podnosić się kominem w stronę powierzchni, wytwarza charakterystyczne sygnały. Jednym z nich jest na przykład drżenie wewnątrz wulkanu. Kiedy przekracza pewien próg natężenia, wiemy, że czeka nas erupcja - wyjaśnia Marco Neri.

Czy można zatem spać spokojnie, bo aktywność Etny mamy pod kontrolą? Na pewno nie.

- Kiedy mówimy o sile natury, lepiej nie używać słów "zawsze" i "nigdy" - sugeruje Asia Pióro, przewodniczka. Wspomina wypadek z 2017 roku. - Grupa turystów dotarła wtedy na wysokość 2900 metrów. Byli w bardzo popularnym punkcie, gdzie w szczycie sezonu bywa nawet po kilka tysięcy osób dziennie. Nagle doszło do kontaktu lawy ze śniegiem - relacjonuje. Śnieg błyskawicznie stopniał, co spowodowało wybuch pary wodnej, pyłu i skał.

Materiał piroklastyczny ranił 10 osób, w tym ekipę telewizji BBC. Wszystko nagrały kamery. Poszkodowani wspominają stres i strach, choć ostatecznie nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Operatorka BBC, kiedy była już bezpieczna, zapozowała do zdjęcia ze swoją kurtką: na wysokości pleców została jej po wypadku wielka dziura, ślad wypalony przez gorący popiół.

Pompeje, bombowce, sen

Wracamy na północ kraju. Neapol. Nad miastem, od wschodu, góruje podobny stożkowy gigant, Wezuwiusz. Budzi respekt nie przez spektakularne, regularne erupcje, ale przez ciszę. Jego nazwa może pochodzić od sanskryckiego słowa "vasu" (ogień).

Wezuwiusz
Wezuwiusz
Źródło: instagram.com/peppnapp

Niszczycielskich możliwości Wezuwiusza nie trzeba nikomu przypominać. Tragiczna erupcja z 79 roku n.e. jest jedną z najsłynniejszych katastrof wulkanicznych w historii ludzkości, a słynne gipsowe odlewy ciał ofiar, które na chwilę przed śmiercią skuliły się ze strachu, oglądają w Pompejach setki tysięcy osób rocznie (w ubiegłym roku na teren Parku Archeologicznego weszło ponad 3,9 miliona turystów).

Pompeje. Odlewy kształtów ciał ofiar wybuchu Wezuwiusza
Pompeje. Odlewy kształtów ciał ofiar wybuchu Wezuwiusza
Źródło: Wikimedia (CC BY-SA 3.0)
Pompeje
Pompeje
Źródło: Mateusz Słociński

Ostatni raz wulkan wybuchł w 1944 roku. Erupcja trwała 11 dni, chmura pyłu wzniosła się na 10 kilometrów, wiatr skierował ją na południowy wschód, w stronę Salerno (Neapol ocalał wtedy przez pogodę). Ewakuowano 12 tysięcy ludzi, lawa zburzyła budynki w 12 miejscowościach oddalonych kilka kilometrów od krateru, a pył i kamienie sprawiły, że wiele starych domów zawaliło się, w wyniku czego zginęło 26 osób. Popiół zniszczył też ponad siedemdziesiąt bombowców B-25 lotnictwa USA, które stacjonowały na pobliskim lotnisku wojskowym.

Od tamtej pory Wezuwiusz śpi, a snu, podobnie jak w przypadku Etny, przez całą dobę pilnują badacze z "Osservatorio Vesuviano". - Wiemy o każdym sygnale, który nadaje 150 czujników, jakie zainstalowaliśmy na wulkanie - mówi Francesca Bianco, jedna z pracownic obserwatorium, w reportażu NOVA amerykańskiej stacji PBS (2019 rok).

Badacze zakładają, że byliby w stanie przewidzieć zbliżającą się erupcję. Na stronie włoskiej Obrony Cywilnej czytamy: "Aktualnie status alertu oznaczony jest kolorem zielonym, co oznacza, że wulkan nie wykazuje się żadną zaskakującą aktywnością, inną niż ta, którą obserwuje się przez ostatnie dziesięciolecia - dymną, o niskiej sejsmiczności".

Według rządowych danych, na zboczach wulkanu, czyli w "czerwonej strefie", żyje obecnie 700 tysięcy osób. Aglomeracja Neapolu to około trzech milionów ludzi.

- Wezuwiusz jest niebezpieczny między innymi właśnie przez ten czynnik: masy ludzi mieszkające wokół niego. Zakładamy, że będziemy w stanie [badacze - red.] przewidzieć erupcję, jednak nigdy nie mamy takiej pewności. Nie wiemy też, ile mielibyśmy czasu na ewakuację - przyznaje Giuseppe Mastrolorenzo, wulkanolog.

Pewnym pocieszeniem może być jedynie budowa tego wulkanu: widać jego krater znajdujący się w centralnym punkcie. - Jeśli chodzi o przebieg erupcji, wiemy, że lawa wydobyłaby się prawdopodobnie kraterem na szczycie stożka, a następnie z niego spływała w dół - wyjaśnia.

Płonące pola i chmura nad Europą

Tu lawa lałaby się szerokim strumieniem. Po drugiej stronie Neapolu, na zachodzie, nad zatoką Pozzuoli, drzemie o wiele groźniejszy wulkan: Pola Flegrejskie. - Niebezpieczny właśnie dlatego, że ludzie mieszkają NA jego terenie - podkreśla Mastrolorenzo, wyraźnie akcentując słowo "na".

Pola Flegrejskie (Campi Flegrei, ze starożytnej greki dosłownie "płonące pola") to nie pojedynczy stożek, a kaldera, czyli teren 100 kilometrów kwadratowych mniejszych stożków i kraterów wulkanicznych. - Wybuch może nastąpić w każdym miejscu kaldery. Nie wiemy i wiedzieć nie będziemy, w którym - podkreśla Mastrolorenzo.

Oba wulkany mają źródło w tej samej komorze magmowej
Oba wulkany mają źródło w tej samej komorze magmowej
Źródło: Giuseppe Mastrolorenzo, tvn24.pl

Kaldera jest gigantycznym zagłębieniem, które powstało w wyniku zapadnięcia się ziemi do wewnątrz po dwóch potężnych erupcjach, do których doszło 40 tysięcy i 15 tysięcy lat temu.

- Są naukowcy, którzy twierdzą, że ten pierwszy wybuch, 80 razy silniejszy od erupcji, która zniszczyła Pompeje, był tak potężny, iż spowodował zimę wulkaniczną, a ta wpłynęła na wyginięcie człowieka neandertalskiego - opowiada wulkanolog. Chmury miały zawisnąć wtedy nad dużą częścią Europy.

Ostatnia erupcja Pól Flegrejskich wydarzyła się w 1538 roku, a w jej wyniku w kalderze pojawił się nowy stożek o nazwie Monte Nuovo. I właśnie w okolicy tego stożka mieszka teraz Giuseppe, z którym rozmawiam.

Pozzuoli leży na terenie kaldery, pomiędzy kraterami
Pozzuoli leży na terenie kaldery, pomiędzy kraterami
Źródło: Google Maps, tvn24.pl

"Śmierdzimy siarką i dobrze nam z tym"

Przez całą naszą dwugodzinną rozmowę kilkukrotnie wracam do tej, nie do końca dla mnie spójnej, decyzji wulkanologa: tłumaczy mi, że w strefie największego ryzyka Pól Flegrejskich, czyli w miasteczku Pozzuoli (około 8 km pod nim znajduje się komora wypełniona magmą) i okolicznych miejscowościach żyje łącznie 500 tysięcy osób, które powinno się natychmiast ewakuować, a jednocześnie sam żyje na tym terenie.

- Ale ja tylko wynajmuję, to nie mój prywatny dom, w razie czego mam też mieszkanie w Neapolu - śmieje się.

Jak mówi, zatoka Pozzuoli go fascynuje, uwielbia spacerować po wzgórzach i dolinach ze swoim puchatym białym psem. Od 35 lat pracuje w lokalnym oddziale Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii.

Giuseppe Mastrolorenzo i Zeus
Giuseppe Mastrolorenzo i Zeus
Źródło: Giuseppe Mastrolorenzo

Rejon niezaprzeczalnie piękny. Wzgórza porośnięte drzewami, niewielkie jeziora, winnice. Siwobiały krater Solfatara, z bulgocącymi zbiornikami, kłębami pary i dwutlenku siarki, napawa lokalnych mieszkańców dumą, w pobliżu ktoś napisał na murze: "Śmierdzimy siarką i dobrze nam z tym". Cuchnące opary muszą coś w sobie mieć, członkowie grupy Pink Floyd nagrali tam kilka ujęć do jednego ze swoich klipów.

Są piaszczyste plaże, po których biegają żółwie, są i fascynujące skarby na dnie turkusowego morza: kamienne posągi czy starożytne posadzki z geometrycznymi wzorami. W 2023 roku nurkowie odnaleźli pod wodą całe ołtarze i marmurowe płyty - fragmenty zatopionej świątyni.

Trzy antyczne kolumny w centrum miasta, na pierwszy rzut oka niewyróżniające się niczym szczególnym, są dowodem na niepokojący fakt dotyczący Pól Flegrejskich. Ziemia tu powoli podnosi się i opada.

Czarne obręcze, jakie widać mniej więcej w jednej trzeciej wysokości kolumn, to ślady po żerujących w kamieniu małżach, co oznacza, że od czasów antycznych świątynia przynajmniej raz znajdowała się pod wodą.

Nie ma doświadczenia, więc nie będzie prognoz

Podnoszenie się i opadanie gruntu ma tu swoją specjalną nazwę: "bradisismo". - Nie wiemy dokładnie, od czego zależy. Są dwie główne teorie: ziemia podnosi się i opada albo przez magmę, która podchodzi pod powierzchnię, albo przez podziemne gazy. Niestety nie wiemy też na razie, czy "bradisismo" może zwiastować erupcję wulkanu. Nie doświadczyliśmy w naszych czasach wybuchu Pól Flegrejskich, więc nie wiemy, czy jest to ze sobą powiązane - wyjaśnia Mastrolorenzo.

Według ostatniego raportu urzędu Pozzuoli (wrzesień 2024), ziemia od listopada 2005 roku podniosła się o 133,5 cm, a od stycznia bieżącego roku o 15,5 cm.

Grunt z roku na rok jest coraz wyżej, co najlepiej widać w porcie
Grunt z roku na rok jest coraz wyżej, co najlepiej widać w porcie
Źródło: Giuseppe Mastrolorenzo

- To około dwóch centymetrów na miesiąc. Różnicę widać najlepiej w naszym porcie, nabrzeże z roku na rok jest coraz wyżej. Ruch jest na tyle mały, że my, ludzie, w żaden sposób go nie odczuwamy. Zmiany na szczęście nie deformują też budynków. To, co niszczy je za to regularnie, to trzęsienia ziemi - mówi Giuseppe.

Tylko w październiku ziemia na Polach Flegrejskich zatrzęsła się 215 razy.

Ze szczeliny Pisciarelli nieustannie wydobywa się gaz
Dymiąca szczelina wulkaniczna w Pozzuoli
Źródło: Giuseppe Mastrolorenzo

Wstrząsy to codzienność

Kwiecień tego roku.

Reporter z Wielkiej Brytanii Andy Burgess siedzi przy stole w mieszkaniu kobiety żyjącej na czwartym piętrze bloku przy siarkowym kraterze Solfatara. Nagrywa rozmowę.

- Mieszkam tu całe życie, dokładnie w tym mieszkaniu - mówi Włoszka dziennikarzowi.

- A czuje pani trzęsienia ziemi? - dopytuje mężczyzna.

- Oczywiście! Jesteśmy bardzo blisko Solfatary, która jest epicentrum tych trzęsień.

- Myślała pani kiedyś o tym, żeby się wyprowadzić?

- Nie - ucina szybko, ale życzliwym tonem.

Reporter odwiedził też panią Angelę, której okna wychodzą tuż nad zagłębienie krateru Solfatary. - Zainwestowałam wszystkie swoje pieniądze w to mieszkanie, uwielbiam to miejsce. Może w książkach napiszą potem: "Angela, kobieta, która jako pierwsza padła ofiarą erupcji" - mówiła mu ze śmiechem, pokazując panoramę z balkonu.

Krater Solfatara będący częścią Pól Flegrejskich
Krater Solfatara będący częścią Pól Flegrejskich
Źródło: Shutterstock - zdjęcie ilustracyjne

Najsilniejsze od 40 lat

Maj tego roku.

Panika na terenie Pól Flegrejskich. 20 maja doszło do najsilniejszego trzęsienia ziemi od 40 lat. Tej doby doszło do 150 wstrząsów. Produkty spadały z półek sklepowych, z budynków leciały dachówki, pękały ściany, odpadał tynk. - Ludzie wybiegli z domów na ulice, ja też. Niektórzy zaczęli uciekać, wsiadać w samochody, zablokowali ruch, byli tacy, co szli piechotą w stronę morza - relacjonuje Giuseppe Mastrolorenzo.

Niektórzy spędzili noc w autach, ci, którzy mogli, wyjechali do innych miejscowości. Obie kobiety, z którymi rozmawiał wcześniej brytyjski reporter, również opuściły swoje mieszkania. Kolejnego dnia włoskie służby rozstawiły namioty tymczasowe w rejonie oddalonym od epicentrum dla tych, którzy nie chcieli wracać do swoich domów.

"Musimy być gotowi na wszystko. Mamy do czynienia z bardzo złożonym wulkanem, bardzo niebezpieczną kalderą. Na jej terenie postawiono tysiące budynków, żyje w nich 80 tysięcy osób. To błąd, nikt nie powinien był się godzić na urbanizację tych terenów. (...) Opublikujemy plan ewakuacji" - zapowiedział kilka dni później na konferencji prasowej Nello Musumeci, włoski minister ochrony ludności i polityki morskiej.

FDownloader
Maj 2024. Jedno z trzęsień ziemi w Pozzuoli
Źródło: Francesco Emilio Borrelli

"Remontuje pan mieszkanie w epicentrum wulkanu?"

Minęło kilka dni, emocje opadły, większość mieszkańców wróciła do swoich domów. Życie na Polach Flegrejskich zaczęło toczyć się dalej.

- Tu się urodziła moja babka, tu mieszkam całe życie, nie mam zamiaru się stąd wynosić - krzyczała do dziennikarza telewizji Rai kobieta, wychylając się z balkonu. Kilka przecznic dalej reporter zobaczył mężczyznę z pędzlem w dłoni. Wchodził na drabinę i odświeżał sufit balkonu białą farbą. - Wie pan, my się tu urodziliśmy, my jesteśmy przyzwyczajeni [do trzęsień ziemi - red.]. Owszem, trochę się boimy, ale czujemy też przywiązanie do naszej ziemi - powiedział mężczyzna, schylając się do mikrofonu z drabiny.

Pozzuoli nocą
Pozzuoli nocą
Źródło: instagram.com/peppnapp

Fałszywy alarm

- Od lat powtarzam, najbezpieczniejszym, aczkolwiek bardzo drastycznym i absurdalnie drogim rozwiązaniem byłaby ewakuacja wszystkich mieszkańców czerwonej strefy wytyczonej wokół kaldery, czyli 500 tysięcy osób - mówi Giuseppe Mastrolorenzo. - Ale ludzie nie dadzą się przekonać do wyprowadzki - dodaje.

Próbowano dwa razy.

2 marca 1970 roku do Rione Terra, czyli do ścisłego centrum Pozzuoli, liczącego sobie ponad dwa tysiące lat, wjechały wojskowe ciężarówki. - W tamtym czasie zaobserwowano, że ziemia podniosła się aż o 170 centymetrów. Kamienice w centrum zamieszkiwali rybacy, robotnicy, domy nie były wiele warte. Samorząd postanowił wyeksmitować wszystkich do dzielnicy kilka kilometrów dalej i wywłaszczyć kamienice - relacjonuje Mastrolorenzo. Ludzie mieli dwa dni, by spakować się i opuścić mieszkania na zawsze. Do dziś budynki pozostają niezamieszkałe.

W powietrzu czuć było obawę przed wybuchem wulkanu, ale erupcja nigdy nie nastąpiła.

- Od 1982 do 1984 roku poziom gruntu znów gwałtownie wzrósł, o 185 centymetrów. Dochodziło też do bardzo częstych, krótkich trzęsień ziemi, nawet 500 dziennie. To przeraziło ludzi na tyle, że 40 tysięcy z nich zgodziło się opuścić swoje domy w Pozzuoli i przeprowadzić do "new town", dzielnicy Monterusciello. Tyle tylko, że erupcja znów nie nadeszła. A po kilku latach, kiedy ruchy ziemi trochę się uspokoiły, do tych opuszczonych domów w Pozzuoli zaczęli wprowadzać się nowi lokatorzy, na przykład neapolitańczycy. Co poskutkowało tym, że w dzisiejszej czerwonej strefie mamy jeszcze więcej osób - tłumaczy wulkanolog.

"Śmierć gospodarki w Pozzuoli" - pisał dziennik "La Stampa" 8 września 1983 r.
"Śmierć gospodarki w Pozzuoli" - pisał dziennik "La Stampa" 8 września 1983 r.
Źródło: La Stampa - archivio storico

Zapinamy pasy, bo przygotowujemy się na najgorsze

Mieszkańcy są nie do ruszenia, dlatego po tegorocznych, rekordowych trzęsieniach ziemi służby i Obrona Cywilna postawiły na przygotowania do ewakuacji.

Powstał plan, który zakłada, że w razie wybuchu Pól Flegrejskich 500 tysięcy osób z czerwonej strefy (z miejscowości Pozzuoli, Bacoli, Monte di Procida, Quarto, Marano, części Giugliano i kilku dzielnic Neapolu) w 72 godziny przetransportuje się do przypisanych im regionów Włoch.

Między 9 a 12 października przeprowadzono próbę takiej akcji, do której dołączyło kilkaset osób. Chętni spotkali się w punktach zbiórki, niektórzy wsiedli w autobusy, inni w pociągi, które ruszyły z różnych stacji i po 10 kilometrach się zatrzymały. 6 października przeprowadzano też próbne ewakuacje szpitali, a 11 października nawet zoo w Neapolu, gdzie pracownicy ćwiczyli usypianie tygrysa na pluszowej maskotce.

- Jak pan ocenia te próby? Jesteście gotowi na prawdziwą ewakuację? - pytam Mastrolorenzo.

- Ja niestety jestem zdania, że plan tej ewakuacji jest źle skonstruowany - odpowiada. - Kiedy wczytamy się w szczegóły, widzimy, że zakłada on erupcję średniej wielkości. Nie rozumiem dlaczego. Trzeba przygotowywać się na wybuch wielkich rozmiarów. To tak jak z jazdą autem. Zapinamy pasy bezpieczeństwa, bo mimo tego, że wypadki nie przytrafiają się nam wiele razy w życiu, zawsze musimy zakładać najgorsze - porównuje wulkanolog.

Uważa, że nie powinno się "usypiać" społeczeństwa uspakajaniem, że wszystko będzie dobrze. - Owszem, erupcja może nadejść nawet za kilka wieków, ale powinniśmy być zawsze gotowi do ewakuacji. To, na co należy stawiać, to edukacja - podsumowuje.

Pola Flegrejskie i najmłodszy krater - Monte Nuovo - powstały w 1538 roku
Pola Flegrejskie i najmłodszy krater - Monte Nuovo - powstały w 1538 roku
Źródło: instagram.com/peppnapp

*

2 lipca rząd Giorgii Meloni przyjął uchwałę dotyczącą planów zabezpieczenia życia mieszkańców Pól Flegrejskich. Zakłada ona między innymi, że na ich terenie nie będą już mogły powstawać nowe budynki.

Trzęsienia ziemi na Polach Flegrejskich nie ustały.

Włoska Obrona Cywilna opisała cztery stopnie zagrożenia, w jakim może znajdować się ten obszar: zielony oznacza brak zagrożenia, żółty - niski stopień zagrożenia, etap obserwacji, pomarańczowy - stopień wstępnego ostrzegania i czerwony - stan alarmowy.

Obecnie, decyzją badaczy z Instytutu Geofizyki i Wulkanologii w Neapolu, na terenie pól obowiązuje drugi, żółty stopień alertu.

igrafika_20210311_05
igrafika_20210311_05
Źródło: Maciej Zieliński , Adam Ziemienowicz/DPA/PAP
Czytaj także: