Podczas niedzielnego włamania do Luwru skradziono historyczną francuską biżuterię. Złodzieje - przebrani w żółte kamizelki, przypominające stój robotników - podjechali ciężarówką od strony Sekwany i wchodząc po wysięgniku, wybili okno. Wtargnęli do Galerii Apolla, gdzie znajdują się korony, diademy, klejnoty i biżuteria z czasów I i II Cesarstwa Francuskiego oraz okresów przejściowych.
Napad na Luwr skomentowała w poniedziałkowym "Wstajesz i Wiesz" dyrektorka Muzeum Zamku Królewskiego w Warszawie profesor Małgorzata Omilanowska. - To jest akt wielkiego zuchwalstwa i na coś takiego nie jest uodpornione żadne muzeum świata - oceniła.
KRADZIEŻ W LUWRZE. WSZYSTKO CO WIEMY DO TEJ PORY
- Jedno (muzeum - red.) łatwiej jest sforsować, drugie trudniej, ale my nie jesteśmy twierdzami, nie jesteśmy "Fortami Knox". Jesteśmy instytucjami kultury otwartymi na tysiące zwiedzających. Każdy z nich może mieć jakieś złe zamiary, a my nie możemy ich wszystkich odgrodzić szybą pancerną od obiektów i przy każdym obiekcie postawić byłego agenta FBI z karabinem maszynowym - mówiła.
Dyrektorka muzeum wyjaśniała, że jeśli ktoś wybija szybę i dokonuje napadu "tak jak napada się na banki", to jest to wydarzenie spektakularne, choć jej zdaniem nie do zapobiegnięcia - Czarny sen każdego dyrektora - oceniła.
Dodała również, że od opiekunów sal muzealnych nie oczekuje się narażania własnego bezpieczeństwa i "heroizmu" w obronie eksponatów, a jedynie powiadomienia odpowiednich służb.
Dlaczego dokonano kradzieży? "Takie napady nie są nastawione na wartość materialną"
Dlaczego złodzieje dokonali kradzieży w Luwrze? Według Piotra Moszyńskiego, możliwe jest, że "kradzież została dokonana na czyjeś zamówienie". - Druga, mniej prawdopodobna według specjalistów jest taka, że wziąwszy pod uwagę wysoki kurs złota w tej chwili, te klejnoty mogą być przetopione i sprzedane jako złoto - objaśniał.
Profesor Małgorzata Omilanowska wyraziła zbliżone stanowisko. Zaznaczyła przy tym, że bardziej prawdopodobna wydaje jej się pierwsza hipoteza.
- W takiej postaci (klejnoty - red.) są do sprzedania tylko nieuczciwemu kolekcjonerowi, który chce je mieć dla samego posiadania. Jest na świecie iluś ludzi, którzy mają pieniądze na to, żeby mieć coś tylko dla siebie - mówiła.
Dopytywana o to, czy sprawcy nie chcieliby jednak rozczłonkować biżuterii i sprzedać jako złoto, odparła że "historia pokazuje, że złodzieje jednak tego nie robią". Wspomniała przy tym podobne ataki na muzea w Dreźnie czy Wiedniu, po których skradzione przedmioty zostawały odnalezione lub złodzieje domagali się okupu za ich zwrócenie.
- Napady tak zuchwałe nie są nastawione na wartość materialną, a z reguły na nieobliczalną wartość niematerialną tych przedmiotów. W związku z tym prędzej czy później te przedmioty się znajdują - podsumowała.
Autorka/Autor: ms/kg
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marc Bruxelle / Shutterstock