W wyzwolonym przez ukraińską armię Chersoniu po miesiącach rosyjskiej okupacji na podwórka wyszły dzieci. Chłopcy z zabawkowymi karabinami organizują punkty patrolowe. - Jesteśmy ukraińskimi Kozakami - przedstawiają się. Do miasta dotarł w sobotni poranek pierwszy po wyzwoleniu pociąg z Kijowa.
- Mój syn nie był na podwórku z osiem miesięcy. Bałam się go wypuszczać. Rosjanie byli nieprzewidywalni, nigdy nie wiedzieliśmy, co im strzeli do głowy - wyjaśniła PAP jedna z matek, spotkanych z synem w centrum miasta. Na widok ukraińskich samochodów wojskowych dwóch chłopców przed blokiem energicznie salutuje i wykrzykuje "Sława Ukrainie!". Jeden z nich trzyma w ręku plastikowy, niebieski karabin.
- Jesteśmy Kozakami - mówi dziewięcioletni Sasza. - Jesteśmy ukraińskimi Kozakami i pilnujemy tu Ukrainy! - dodaje jego kolega, Artem.
Rozmowie przysłuchuje się 14-letni Wład. Oparty o ścianę, łuska pestki słonecznika, wypluwając łupinki na asfalt. Pytany, jak wyglądało życie podczas okupacji odpowiada, że niedużo widział, bo wiele czasu spędził w schronie.
- Uciekaliśmy tam z rodzicami za każdym razem, kiedy na miasto leciały bomby. Schron był w piwnicy. Czasem siedzieliśmy w niej po kilka dni. Raz nawet chyba cały tydzień. Było nudno, ale rodzice zabraniali nam wychodzić - mówi.
W trakcie okupacji Rosjanie nakazywali rodzicom, by posyłali dzieci do rosyjskiej szkoły, ale niektórzy na to nie pozwalali. Wład uczył się zdalnie w domu, u nauczycieli, którzy nie przeszli na stronę wroga. - Rodzice nie chcieli mnie puścić do rosyjskiej szkoły. Mieliśmy lekcje online z naszymi starymi, ukraińskimi nauczycielami - opowiada Wład.
Dzieciom bardziej podobała się ukraińska szkoła
Dwie ośmiolatki, Weronika i Ala, chodziły do rosyjskiej szkoły. - Rodzice mówili, że dla nas jest to bardziej bezpieczne - mówi Ala. - Ja wolę jednak szkołę ukraińską. Nie podobało mi się w rosyjskiej, bo nic nie rozumiałam, a w ukraińskiej szkole rozumiałam wszystko i bardzo lubię swoją nauczycielkę - zapewnia Weronika, która w rozmowie z PAP używała języka ukraińskiego.
Ala odpowiada na pytania po rosyjsku. Mimo to deklaruje, że nie czuła się swojsko w szkole, prowadzonej przez Rosjan. - Mnie także bardziej podobała się ukraińska szkoła, bo rozumiem język, a w rosyjskiej dużo nie rozumiałam. Oni mają nawet inne litery! Wcześniej ich nie znałam - wyznaje.
11-letni Wołodymyr pyta dziennikarzy, czy mają jakieś wojskowe naszywki. Jest trochę rozczarowany, kiedy słyszy, że może dostać tylko cukierki, jednak chętnie je przyjmuje. - Jak przyszli Rosjanie, to mój najlepszy przyjaciel, który był najlepszy jeszcze przed wojną, spytał, czy jestem za Rosją. Odpowiedziałem mu, że nie, że jestem za Ukrainą. I tak przestałem się z nim kolegować. Ja jestem Ukraińcem, a nie jakimś Rosjaninem! Już się nawet nie witamy - mówi.
- Rosjanie to złodzieje. Ich armia kradnie i wynosi z domu sedesy. Z naszymi, ukraińskimi żołnierzami, jest lepiej, a Chersoń to Ukraina! – wykrzykuje na pożegnanie Wołodymyr.
Pierwszy pociąg z Kijowa dotarł do Chersonia
Pierwszy pociąg na linii Kijów-Chersoń od momentu wyzwolenia miasta odjechał ze stolicy Ukrainy w piątek o godz. 22.14 (21.14 w Polsce) i przybył do Chersonia w sobotę rano. Nazwano go "pociągiem do zwycięstwa", zabrał ze sobą około 200 pasażerów. "Bilety do zwycięstwa" to natomiast projekt charytatywny współorganizowany przez koleje ukraińskie. Przewiduje on sprzedaż symbolicznych biletów do miast znajdujących się pod okupacją rosyjską. W zamyśle mają być one wykorzystane po odbiciu tych miast z rąk rosyjskich. O wyzwoleniu Chersonia poinformowano przed tygodniem. Następne pociągi z Kijowa do Chersonia mają kursować w dni parzyste. Wracać będą do stolicy w dni nieparzyste. "Bilety do zwycięstwa" sprzedawane są ponadto na pierwsze trzy pociągi z Kijowa do okupowanego Mariupola i do opanowanych w 2014 roku przez prorosyjskich separatystów miast Donbasu: Doniecka i Ługańska, a także do Symferopola na anektowanym Krymie. Zyski ze sprzedaży biletów przeznaczone są na zakup aut, które służyć będą do połączeń między wyzwolonymi niedawno miejscowościami i najbliższymi stacjami kolejowymi.
Źródło: PAP