Młodzi Belgowie wspierają syryjską rebelię


Młodzi Belgowie pochodzenia arabskiego wyjeżdżają do Syrii, by walczyć z reżimem prezydenta Baszara el-Asada i kilkunastu z nich miało zginąć. Władze belgijskich miast zastanawiają się, jak ich przed tym powstrzymać.

Powołując się na informacje otrzymane od przywódców społeczności muzułmańskiej w Belgii, flamandzki tygodnik "Knack" podał, że jak dotąd w Syrii w szeregach powstańców mogło zginąć 12 Belgów. Prawdopodobnie większość z nich była pochodzenia marokańskiego.

Różne motywacje

W Syrii może obecnie przebywać nawet kilkuset Belgów pochodzenia arabskiego, jednak - jak informuje gazeta - znakomita większość z nich nie została zwerbowana do walki w szeregach opozycji przez organizacje ekstremistyczne, lecz udała się tam z własnej inicjatywy, często w gronie znajomych. Najmłodsi są w wieku 15-16 lat. Jednak zdaniem "Knack" większość z tych, którzy udali się do Syrii, nie zrobiła tego z powodów religijnych, ale w efekcie szoku wywołanego okropnymi obrazami wojny, które można zobaczyć na portalu YouTube bądź w telewizji. Wskazuje także na inne motywacje: solidarność ze znajomymi lub chęć przeżycia przygody.

Zabierać dowody?

Zdaniem portalu FlandersNews młodzi Belgowie wyjeżdżają przede wszystkim z tych belgijskich miast, w których społeczność muzułmańska jest szczególnie liczna: Antwerpii, Mechelen i Vilvoorde. Włodarze tych miast zastanawiają się, jak powstrzymać ich przed wyjazdem. W tym tygodniu zaskakującą propozycję przedstawił burmistrz Vilvoorde Hans Bonte. Zaproponował on odbieranie dokumentów tożsamości młodzieży, która chce wyjechać i walczyć w Syrii. - Lokalne władze powinny mieć możliwość odbierania dowodów osobistych bojownikom dżihadu, którzy wyrażą pragnienie podróżowania do strefy wojennej lub zdradzają wyraźne sygnały świadczące o radykalizacji poglądów - powiedział Bonte, cytowany przez belgijski dziennik "De Standaard". Burmistrz chce, by takie środki zostały wprowadzone na rok. Bez dowodu osobistego na pewno trudno byłoby opuścić im strefę Schengen.

Bardziej problem niż korzyść

Bonte wskazuje też, że podobne rozwiązanie jest rozważane w Holandii. Pomysł skrytykował jednak imam Gandawy Brahim Laytouss, który uważa, że to nie rozwiąże problemu. Jak podkreślił, młodzi ludzie i tak znajdą sposób, by zachować dowód tożsamości i wyjechać z kraju. - Powinniśmy raczej zastanawiać się, czym kierują się ci ludzie, podejmując decyzję o wyjeździe - powiedział duchowny, również cytowany przez "De Standaard". W prasie belgijskiej pojawiły się informacje, że za werbowaniem młodzieży do walki przeciwko Asadowi może stać szejk Bassam Ayachi ze zdominowanej przez muzułmanów brukselskiej dzielnicy Molenbeek, jednak ten stanowczo zaprzeczył. Jak pisze dziennik "La Derniere Heure", miał on powiedzieć, że belgijscy ochotnicy są dla syryjskich rebeliantów raczej problemem niż wsparciem. Jego zdaniem nikt "nie ośmieliłby się proponować belgijskiej młodzieży, wychowanej na frytkach z majonezem, by pojechała walczyć w Syrii. - Amatorzy przygód i walki muszą być przeszkoleni, wykarmieni i uzbrojeni. Byliby ciężarem dla Syrii - powiedział. Według ONZ trwający od dwóch lat konflikt w Syrii kosztował do tej pory życie co najmniej 70 tys. ludzi. Inspiracją do protestów, a następnie do zbrojnego wystąpienia przeciwko rządom Baszara el-Asada, były udane rewolucje w Tunezji, Egipcie oraz wojna domowa w Libii. Społeczność międzynarodowa potępia konflikt, jednak wstrzymuje się od interwencji, która mogłaby go zakończyć.

Autor: mk//bgr / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: