Nominowany przez prezydenta elekta Donalda Trumpa na stanowisko szefa CIA Mike Pompeo wyraził przekonanie, że Kreml stał za cyberatakami w okresie wyborczym w USA. Wymienił Rosję wśród wielu wyzwań dla bezpieczeństwa USA, obok m.in. Iranu i Chin.
Dystansując się od deklaracji Trumpa w sprawie planów ocieplenia stosunków z Rosją, Pompeo w czasie czwartkowego przesłuchania w komisji ds. wywiadu Senatu oświadczył, że Rosja "agresywnie zaznacza swoją pozycję" przez zagrażającą Europie inwazję na Ukrainę i "nie robi prawie nic", aby pokonać tzw. Państwo Islamskie. Oznajmił, że choć CIA nie kształtuje polityki wobec żadnego kraju, to "jest kluczowe, by Agencja przekazywała politykom rzetelne informacje wywiadowcze i obiektywną analizę działań Rosji".
Pompeo nazwał ponadto Iran "zuchwałym, destrukcyjnym graczem na Bliskim Wschodzie, podsycającym napięcia" z sunnickimi sojusznikami Stanów Zjednoczonych. Wymienił Iran wśród wyzwań dla Stanów Zjednoczonych obok "prężnego" - jak to określił - tzw. Państwa Islamskiego, Korei Północnej, która "niebezpiecznie rozwija swój potencjał nuklearny i balistyczny", a także Chin, doprowadzających do "realnych napięć" z powodu działań Pekinu na Morzu Południowochińskim, a także cyberprzestępczości. Mike Pompeo, republikański kongresmen z Kansas, powiedział także, że "jest dość jasne, co się wydarzyło w sprawie zaangażowania Rosji w wysiłki na rzecz hakowania informacji i wywarcia wpływu na amerykańską demokrację". - To były agresywne działania podjęte przez wysokie przywództwo Rosji - stwierdził.
Rosyjskie zagrożenie
W ubiegłym tygodniu szefowie służb wywiadowczych USA ocenili podczas przesłuchania w Senacie, że Rosja jest poważnym zagrożeniem cybernetycznym dla Stanów Zjednoczonych, a jej ingerencja w wybory prezydenckie w tym kraju miała na celu zwiększyć szanse Trumpa na wygraną i zaszkodzić jego rywalce, kandydatce demokratów Hillary Clinton. Podkreślono, że "tylko najwyższe władze Rosji mogły te ataki zatwierdzić".
Kreml odrzuca oskarżenia o próby manipulowania przebiegiem wyborów w USA. Na środowej konferencji prasowej Donald Trump przyznał, że jest prawdopodobne, iż Rosja jest odpowiedzialna za cyberataki w USA, ale inne kraje także prowadziły taką działalność. "Hańbą" nazwał ponadto przedostanie się do mediów informacji przekazanych mu w ubiegłym tygodniu przez szefów amerykańskich służb wywiadowczych o możliwości istnienia kompromitujących go materiałów. Nie wykluczył, że przecieku dokonały amerykańskie agencje wywiadowcze. Pompeo w czwartkowym przesłuchaniu zdecydowanie poparł jednak Agencję, na czele której ma stanąć. Zasygnalizował, że w razie potrzeby, przeciwstawi się Trumpowi w kwestii tzw. wzmocnionych technik przesłuchań podejrzanych o terroryzm. Prezydent elekt zapowiadał przywrócenie tych zakazanych przez Kongres i uważanych powszechnie za tortury technik, m.in. waterboardingu.
Autor: mtom / Źródło: PAP