Grupa irackich migrantów przyleciała w czwartek wieczorem lotem ewakuacyjnym z Mińska do Bagdadu. Irakijczycy wciąż mieli na sobie zimowe kurtki i plecaki, które zabrali ze sobą w podróż do Europy. Na Białorusi spędzili tygodnie, próbując dostać się do Unii Europejskiej. Wcześniej w czwartek samolot linii Iraqi Airways wylądował na lotnisku w stolicy irackiego Kurdystanu - Irbilu.
Na granicy polsko-białoruskiej trwa kryzys migracyjny, wywołany w zgodnej opinii Zachodu przez władze w Mińsku, oskarżane o prowadzenie wojny hybrydowej. Polska i inne państwa członkowskie Unii Europejskiej twierdzą, że to odwet Alaksandra Łukaszenki za sankcje nałożone na Białoruś za łamanie praw człowieka.
Białoruskie władze nie tylko ułatwiają dostanie się mieszkańców Bliskiego Wschodu do Europy, ale same organizują dla nich loty. W listopadzie sytuacja na granicy polsko-białoruskiej znacząco się pogorszyła, wraz z pojawieniem się wielkiej grupy migrantów w okolicach przejścia granicznego w Kuźnicy. Znaczna część migrantów, próbujących dostać się do Polski, to obywatele Iraku.
Migranci wracają do domu
Teraz setki migrantów, którzy nie zdołali przekroczyć mocno strzeżonej wschodniej granicy UE, wracają, dzięki pomocy irackiego rządu, do domów. Irakijczycy, którzy wylądowali w czwartek w Bagdadzie opowiadali agencji Reutera o niezwykle trudnych warunkach życia w lesie zimą, często z małymi dziećmi u boku, a także o przemocy.
- Spędziłem dziesięć dni w lesie. Zanim zachorowałem, bardzo ciężko, moje ciało było wycieńczone. Jedni odpychali nas [od granicy - red.], drudzy kazali nam iść, przerzucali nas na Litwę. Byłem zupełnie sam, więc wróciłem - mówi 23-letni Irakijczyk Majid Hassan, idąc halą przylotów po bagdadzkim lotnisku.
32-letni Arsed Mehdi swoją nieudaną wyprawę do Europy podsumowuje dwoma słowami: "dużo cierpienia". - Białoruska armia mówi ci, że zabiorą cię do Polski, ale zamiast tego zabierają cię na Litwę. Zabierają twoją kartę SIM, zostawiają cię w lesie i każą iść. Przeżyjesz, albo zginiesz. To twój problem. Zabrali naszą wodę i porzucili nas w lesie - opowiada Mehdi w rozmowie z agencją Reutera. Jak dodaje, w lesie spędził trzy dni. - Nie wiedzieliśmy, czy możemy wrócić do miasta, czy nie. Naprawdę sporo się nacierpieliśmy - wyznaje.
Loty powrotne do Iraku
W czwartek wieczorem samolot linii Iraqi Airways wylądował na lotnisku w stolicy irackiego Kurdystanu - Irbilu. Na pokładzie znajdowało się 431 migrantów, którzy wcześniej utknęli na granicy Polski i Białorusi i zadeklarowali chęć powrotu do kraju. Większość pasażerów, która wysiadła w Irbilu z boeinga 747, to mieszkańcy regionu. Jak donosiła agencja AFP, pozostali mieli wkrótce odlecieć do Bagdadu.
Organizowany przez iracki rząd lot z Mińska był bezpłatny, niektórzy pasażerowie zakrywali twarze, aby nie pojawiać się w transmitowanych na żywo nagraniach lokalnej telewizji. Wielu niosło swoje rzeczy osobiste w plecakach lub plastikowych torbach.
- Wydałem ponad 4 tysiące dolarów, aby przybyć na Białoruś - ubolewał jeden z pasażerów. Nie chciał podać nazwiska. - Sytuacja tam była bardzo trudna, musieliśmy jeść trawę i liście drzew, było zimno - powiedział AFP. Wyjaśnił, że "przemytnicy zmuszają migrantów do przekraczania granicy, domagają się zapłaty od 6000 do 7000 dolarów”, ale "trudno jest przedostać się tym, którzy mają rodziny”. Mieszkaniec regionu Sindżar na północy Iraku opowiada z kolei, że "sytuacja tam (na Białorusi - red.) była trudna, ale tu jest gorzej". - Tutaj (w Iraku - red.) są bardzo trudne warunki, to nas popchnęło do emigracji - dodał.
Kolejne państwa oraz linie lotnicze ograniczają loty turystyczne na Białoruś dla obywateli Iraku, Syrii oraz innych państw Bliskiego Wschodu. W czwartek białoruska państwowa agencja BiełTA poinformowała, że białoruskie linie Belavia wstrzymają pozwolenia na loty obywatelom Afganistanu, Iraku, Libanu, Libii, Syrii i Jemenu do Mińska z lotniska w uzbeckim Taszkiencie.
Kryzys migracyjny na granicy z Białorusią
Od początku roku polska Straż Graniczna zanotowała ponad 33 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusią, z czego 5,5 tys. w listopadzie, blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu.
Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni.
Do połowy przyszłego roku na odcinku granicy z Białorusią stanie stalowy płot zwieńczony drutem kolczastym i wyposażony w urządzenia elektroniczne. Zapora o długości 180 km i 5,5 m wysokości powstanie na terenie Podlasia. Wzdłuż granicy zamontowane będą czujniki ruchu oraz kamery dzienne i nocne. Na terenie Lubelszczyzny naturalną zaporą jest rzeka Bug.
Źródło: Reuters, PAP