Morawiecki chciał wystąpić podczas debaty, ale Parlament Europejski się nie zgodził. Wysłał list

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24, PAP
Premier Mateusz Morawiecki chciał wystąpić podczas debaty, Parlament Europejski się nie zgodził. Relacja Macieja Sokołowskiego
Premier Mateusz Morawiecki chciał wystąpić podczas debaty, Parlament Europejski się nie zgodził. Relacja Macieja SokołowskiegoTVN24
wideo 2/22
Premier Mateusz Morawiecki chciał wystąpić podczas debaty, Parlament Europejski się nie zgodził. Relacja Macieja SokołowskiegoTVN24

Premier Mateusz Morawiecki chciał wziąć udział we wtorkowej debacie w europarlamencie na temat sytuacji na granicach Białorusi z Unią Europejską. Zabiegali o to przedstawiciele polskich władz, jednak Parlament Europejski odmówił. Jak wyjaśnił korespondent TVN24 z Brukseli Maciej Sokołowski, PE argumentował, że wystarczającym jest to, iż głos zabierze słoweńska prezydencja, która reprezentuje interesy państw członkowskich Unii Europejskiej. Szef polskiego rządu wysłał jednak list do eurodeputowanych, w którym odniósł się do kryzysu granicznego.

We wtorek w Parlamencie Europejskim w Strasburgu obyła się debata na temat sytuacji na Białorusi i na jej granicach z Unią Europejską.

OGLĄDAJ DEBATĘ W EUROPARLAMENCIE W TVN24 GO >>>

Mateusz Morawiecki chciał wystąpić, Parlament Europejski się nie zgodził

Korespondent TVN24 z Brukseli Maciej Sokołowski relacjonował, że strona polska wysłała do PE pytanie o możliwość wystąpienia premiera Mateusza Morawieckiego na forum PE. Prośba ta została jednak przez europarlament odrzucona.

Jak wyjaśniał Sokołowski, zdaniem PE nie ma takiej potrzeby i polski premier nie musi pojawiać się osobiście, bo interesy państw Unii reprezentuje prezydencja w Radzie UE, którą obecnie obejmuje Słowenia. Według PE, to w obecnym momencie jest wystarczające.

Premier napisał list do europosłów

Również we wtorek szef polskiego rządu poinformował na Facebooku, że skierował list do posłów do Parlamentu Europejskiego. "Znalazło się w nim 7 zasad, które pozwolą przejąć inicjatywę Europie i zablokować działania Putina i Łukaszenki" - przekazał Morawiecki.

"Nasz głos – kraju, na granicach którego rozgrywa się spektakl białoruskiego reżimu - musiał być dzisiaj obecny w Strasburgu, bo sprawa dotyczy nie tylko Warszawy, Wilna czy Rygi, ale jest zagrożeniem dla całej Unii Europejskiej" - dodał. Podziękował także europosłowi Prawa i Sprawiedliwości Ryszardowi Legutce za przedstawienie tego stanowiska na forum europarlamentu i opublikował całą treść listu.

Europoseł PiS Ryszard Legutko podczas debaty w PE. Cała wypowiedź
Europoseł PiS Ryszard Legutko podczas debaty w PE. Cała wypowiedźEBS

Morawiecki: element szerszego planu, którego korzeni trzeba szukać nie tylko w Mińsku, ale także w Moskwie

"Szanowni Państwo, dokładnie w tej chwili kilkanaście tysięcy polskich funkcjonariuszy i żołnierzy patroluje wschodnią granicę Unii Europejskiej. Po raz pierwszy od upadku Żelaznej Kurtyny integralność granic Polski i krajów bałtyckich jest bezpośrednio zagrożona. Ale długi cień neoimperialnej polityki Rosji rozciąga się dziś szerzej, na całą Europę" - tymi słowami rozpoczął swój list polski premier.

Napisał, że "od kilkunastu tygodni Aleksander Łukaszenko posyła każdego dnia na polsko-białoruską granicę setki cywilów". "To, co widzimy, na pierwszy rzut oka przypomina kryzys migracyjny z 2015 (roku - red.). Prawda jest jednak inna. Mamy do czynienia z zaplanowaną akcją prowokacyjną, w której migranci są tylko narzędziami Łukaszenki. Celem zaś destabilizacja sytuacji w Europie" - przekonywał.

Według niego "zamiarów Łukaszenki nie trzeba dowodzić". "On sam dostarcza tych dowodów w sposób jednoznaczny. 'Zmasakrujemy wszystkie szumowiny, które wy (Zachód) finansowaliście' – te słowa nie padły na tajnej naradzie. W ten sposób wypowiedział się Aleksandr Łukaszenko w telewizji BBC. Tak mówi tylko człowiek, który ma pewność swojej bezkarności" - ocenił Morawiecki.

Jego zdaniem "białoruski uzurpator śmieje się w twarz Europie, bo jest przekonany, że UE nie jest w stanie dać jemu i jego mocodawcom należytej odpowiedzi". "Śmiech dyktatury jest tym głośniejszy z im większą bezradnością wspólnoty demokratycznych państw się spotyka. Dlatego wszyscy musimy zdać sobie sprawę ze skali tego zagrożenia. Wszyscy musimy dostrzec, że to nie jest kolejny zwykły kryzys dyplomatyczny, ale element szerszego planu, którego korzeni trzeba szukać nie tylko w Mińsku, ale także w Moskwie" - dodał.

Premier Morawiecki: ofiarami tej polityki w dłuższej perspektywie jesteśmy wszyscy, cała Europa

Jak napisał premier, "Rosja Władimira Putina od lat konsekwentnie dąży do odbudowania pozycji imperialnej i podporządkowania sobie znacznej części Europy". "Jej siłą jest nasza bierność. Kiedy napadała na Gruzję, nie byliśmy w stanie się jej przeciwstawić. Kiedy wydzierała Ukrainie Krym, nie byliśmy w stanie jej powstrzymać. Kiedy Aleksandr Łukaszenka fałszował wybory prezydenckie, zabrakło nam determinacji, by obronić naród białoruski przed dyktaturą. Kiedy sam Władimir Putin zaczynał rozgrywkę, której celem było rozgrywanie interesów poszczególnych państw europejskich, zabrakło nam solidarności, która postawiłaby tamę budowie gazociągu Nord Stream 2" - kontynuował.

"Piszę 'my', choć Polska w każdej z tych spraw od początku zgłaszała stanowczy sprzeciw. Piszę 'my', bo ofiarami tej polityki w dłuższej perspektywie jesteśmy wszyscy, cała Europa" - ocenił. "Najpierw Tibilisi, potem Donieck, teraz Mińsk, ale nie możemy mieć złudzeń. Na tym zakusy Moskwy się nie kończą, a Władimir Putin granicę swoich wpływów przesuwał będzie tak daleko, jak pozwoli mu na to Europa" - dodał premier.

W jego opinii "na wschodnich granicach UE, na granicy polsko-białoruskiej toczy się dziś regularna bitwa o przyszłość Europy". "Czas najwyższy byśmy sobie wszyscy to uświadomili" - zaapelował.

"Tak, ten konflikt jest inny niż te, które znaliśmy. I dlatego jest groźniejszy. To konflikt, który toczy się na polu informacji, gdzie niemal każdego dnia farmy rosyjskich trolli bombardują sieć internetową fake newsami. Ten konflikt toczy się w cyberprzestrzeni - nie ma tygodnia, bez doniesienia o cyberatakach pochodzących ze Wschodu. Ten konflikt toczy się na polu gospodarczym, gdzie co chwila Rosja szantażuje kolejne państwa zakręceniem kurków z gazem" - czytamy dalej.

"Ale jednocześnie ten konflikt nie oznacza, że Rosja zrezygnowała z bezpośrednich form przemocy. Mogą o tym zaświadczyć polscy, litewscy czy łotewscy żołnierze. Ale przede wszystkim mogą o tym świadczyć narody ukraiński i gruziński - pierwsze ofiary działań wojennych Władimira Putina" - napisał Morawiecki.

"Powojenna Europa marzyła o tym, żeby żyć w pokoju i dobrobycie. I to marzenie dziś może zostać nam odebrane, jeśli nie zaczniemy działać. Każdy kolejny krok Władimira Putina nie spotykał się z należytą reakcją Europy. Jeśli dziś nie podejmiemy działań, jutro będzie za późno" - dodał.

"Siedem kroków, na które musimy się zdobyć"

Według szefa polskiego rządu, "potrzebujemy jasnych zasad, które pozwolą Europie przejąć inicjatywę i zablokować kolejne działania Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki"

"Po pierwsze, żadnych ustępstw. Sprawy zaszły już za daleko. Rosja i Białoruś przekroczyły wszystkie możliwe granice. Na więcej nie możemy im pozwolić. Po drugie, nic o nas bez nas. Każda próba rozwiązania konfliktu musi bazować na porozumieniu. Każda próba negocjacji z pominięciem niektórych państw to sukces Władimira Putina" - napisał Morawiecki.

"Po trzecie, solidarność wobec wspólnego zagrożenia. Ten kryzys nie dotyczy tylko Polski, Litwy, Łotwy czy Estonii. Celem Władimira Putina jest rozbicie europejskiej jedności, więc jej umocnienie w tej sprawie musi być naszą odpowiedzią. Po czwarte, słowa już nie wystarczą. Musimy działać zdecydowanie, poprzez sankcje gospodarcze, które pokażą, że z determinacją odpowiadamy na prowokacje Mińska i Kremla. Po piąte, współpraca transatlantycka. Ten konflikt ma wymiar starcia cywilizacyjnego. Po jednej stronie cynizm i autorytaryzm, po drugiej wolność i demokracja. Dlatego w obliczu tych zagrożeń musimy przywołać ducha jedności całego świata zachodniego i współpracować nie tylko ramach UE, ale poszerzyć tę współpracę o NATO" - wyliczał premier.

"Po szóste, wspólna polityka energetyczna. UE jest przedmiotem szantażu energetycznego Rosji dlatego, że nadal w polityce energetycznej gramy przeciw sobie, a nie dla siebie nawzajem. Dopóki to się nie zmieni, możemy być pewni, że Putin będzie rozgrywał te interesy na swoją korzyść. Po siódme, Europa to więcej niż UE. Państwa, które pozostają poza UE, takie jak Ukraina i Mołdawia muszą dostać sygnał, że nie zostają same na pastwę neoimperialnej polityki Moskwy. Musimy wrócić z większą energią do idei poszerzenia Unii o nowych członków" - dodał.

Jak podał premier Morawiecki, "to jest siedem kroków, na które musimy się zdobyć". "Inaczej Europa stanie w miejscu, a grunt pod nami zacznie się coraz szybciej zapadać" - przekonywał.

"Historia uczy, że każdy moment próby to czas, w którym na duchu podupadają słabi, a wielkich czynów dokonują silni. Europa stała się dziś na powrót kontynentem strachu, a powinna być kontynentem pokoju. Polska stoi na straży europejskiego pokoju i tę straż będzie trzymać, tak jak to było w historii już nie raz. Ale bezpieczeństwo Europy to nasza wspólnota sprawa. Na tym polega najgłębszy sens naszych sojuszy – aby w chwili próby stanąć w jednym szeregu. W imię najwyższych europejskich wartości chcemy, by te sojusze zostały potwierdzone nie tylko słowami, ale również konkretnymi decyzjami politycznymi"- podsumował polski premier.

Kryzys na granicy z Białorusią

Na granicach UE i Białorusi trwa kryzys od czasu, gdy na wiosnę gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy białoruskiej z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów.

W opinii Zachodu kryzys wywołany jest przez władze w Mińsku, oskarżane o prowadzenie wojny hybrydowej. Polska i inne państwa członkowskie Unii Europejskiej twierdzą, że działania Łukaszenki są odwetem za sankcje nałożone na Białoruś za łamanie praw człowieka.

Polska Straż Graniczna od początku roku zanotowała ponad 35 tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego ponad 6 tys. w listopadzie, blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu.

Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. W związku z tym dziennikarze nie mogą pracować w strefie objętej stanem wyjątkowym, a informacje stamtąd pochodzą niemal w całości od czynników oficjalnych. Niemożliwe jest również rzetelne dziennikarskie weryfikowanie tych doniesień.

Stan wyjątkowy na wschodniej granicyPAP

Autorka/Autor:akr

Źródło: TVN24, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Tagi:
Raporty: