Rok przed wyborami stanowymi na gubernatora Teksasu amerykański aktor Matthew McConaughey oświadczył, że poważnie rozważa start w wyścigu o ten urząd. Nie jest jasne, pod jakimi partyjnymi sztandarami zamierza startować, ale - jak zwraca uwagę "Guardian" - wypowiedzi gwiazdora Hollywood na temat broni i policji rzucają światło na jego poglądy polityczne.
- Wydaje mi się, że jest kilka rzeczy, których mógłbym nauczyć i którymi mógłbym się podzielić. Jaka jest moja rola w kolejnym rozdziale życia, w który wkraczam? - zastanawiał się McConaughey - rodowity Teksańczyk - który był gościem podcastu "The Balanced Voice" nadawanego z Houston. Jeśli rozpocznie kampanię wyborczą, będzie musiał zmierzyć się z republikaninem Gregiem Abbottem, który planuje ubiegać się o reelekcję.
To nie pierwszy raz, gdy 51-letni zdobywca Oscara wspomina o ewentualnej karierze politycznej. W listopadzie zeszłego roku zapytany przez konserwatywnego dziennikarza Hugh Hewitta, czy rozważa opcję startu w wyborach lokalnych odparł, że "to będzie zależało od ludzi, nie od niego". - Polityka wydaje mi się w tej chwili zepsutym biznesem. Jeśli polityka na nowo przedefiniuje swój cel, byłbym nią o wiele bardziej zainteresowany - stwierdził.
Republikanin czy demokrata?
W sieci pojawiają się spekulacje na temat tego, którą partię zamierza reprezentować aktor. Jak zwraca uwagę "Guardian", choć jego przynależność polityczna nie jest jasna, pewną wskazówkę mogą stanowić jego publiczne wypowiedzi na palące tematy, takie jak przemoc z użyciem broni, noszenie masek ochronnych, czy pomysł obcięcia policyjnych budżetów.
W październiku w podcaście "Joe Rogan Experience" Teksańczyk mówił o tym, jak to jest być chrześcijaninem w Hollywood i co sądzi o pomysłach cięcia policyjnych budżetów, a także krytykował część Hollywoodu za zbyt skrajnie lewicowe poglądy. - Część ludzi w naszej branży, nie wszyscy, skręca tak mocno na lewo, skręca w stronę nieliberalnej lewicy tak mocno, zachowuje się protekcjonalnie wobec połowy świata, która potrzebuje empatii, jaką mają liberałowie. Delegitymizowanie (tych ostatnich) tylko dlatego, że otwarcie mówią o swojej wierze, jest w mojej ocenie strasznie aroganckie i w pewnym sensie obłudne - stwierdził.
McConaughey o broni i policji
Zapytany, co myśli o haśle "defound the police" (z ang. obciąć wydatki na policję), McConaughey odparł: - Myślę, że powinno się zmienić ten slogan, bo słowo "defound" nie brzmi, jakby te pieniądze miały zostać przeznaczone na inne obszary w zakresie szkolenia policjantów. Jak podkreślił, "społeczeństwo i policja muszą się zjednoczyć". - Społeczeństwo musi jasno powiedzieć: To uważamy za niewłaściwe. To uznajemy za niesprawiedliwe jako osoby czarnoskóre, "kolorowe", czy jakiekolwiek inne. Na tym polega nasz problem z gliniarzami - tłumaczył. Wyznał, że w życiu zawsze stara się znaleźć kompromis i złoty środek, co widać wyraźnie w jego poglądach politycznych.
"Guardian" przywołuje także wypowiedzi aktora na temat "epidemii" przemocy z użyciem broni w 2018 roku. Od kuli zginęło wówczas w USA blisko 40 tysięcy ludzi. Dziennik zwraca uwagę, że McConaughey przyjął w tej kwestii inne stanowisko niż większość jego bardziej progresywnych kolegów z branży. Wyrażał wówczas obawy, że Marsz dla Życia, zorganizowany po strzelaninie w szkole w Parkland zostanie wykorzystany i zdominowany przez ruch przeciwko powszechnemu dostępowi do broni. Podkreślał, że był to marsz na rzecz "prawowitego, sprawiedliwego i odpowiedzialnego posiadania broni, ale przeciwko karabinkom szturmowym i magazynkom o dużej pojemności", który wzywał także do "przestrzegania przepisów".
Kampania na rzecz noszenia masek
Jak przypomina "Guardian", na początku pandemii COVID-19 aktor wziął udział w kampanii promującej noszenie masek ochronnych i przeprowadził wywiad z dr Anthonym Faucim, który był transmitowany na Instagramie. Później w wywiadzie dla magazynu "Men's Journal" ubolewał nad upolitycznianiem pandemii przez obie strony sceny politycznej. - Okazało się, że nie ma żadnego planu. Nasi przywódcy stale się szamotali - stwierdził.
W tym samym wywiadzie mówił, że hasłem jego hipotetycznej kampanii wyborczej byłoby nie hasło "Uczyńmy Amerykę znowu w porządku, w porządku w porządku" (nawiązanie do jego słynnej kwestii "alright, alright, alright..." z filmu "Dazed and Confused"), jak sugerowali żartobliwie jego fani, ale "Spotkajmy się po środku".
Jak pisze "Guardian", bez względu na jego poglądy polityczne wątpliwości nie podlega jego miłość do rodzinnego stanu Samotnej Gwiazdy, która przejawia się w licznym projektach filantropijnych jego fundacji Just Keep Livin'.
Gwiazda Hollywood i niedoszły prawnik
McConaughey zaistniał na wielkim ekranie za sprawą roli w głośnym "Czasie zabijania" Joela Schumachera (1996), gdzie zagrał adwokata (odebrał wtedy MTV Movie Award za przełomowy występ). Zanim podbił Hollywood, to właśnie z prawem wiązał swoją przyszłość. Przez trzy lata studiował prawo, nim zamienił je na wydział filmowy. W 2014 roku otrzymał Oskara za pierwszoplanową rolę w filmie "Witaj w klubie".
Źródło: Guardian, CNN