Prezydent przeprasza za dwie wojny domowe. "Państwo mogło zrobić więcej"

Monrowia, Liberia
Joseph Boakai wygrał wybory prezydenckie w Liberii
Źródło: Reuters Archive
Po raz pierwszy w historii prezydent Liberii przeprosił wszystkie ofiary dwóch wojen domowych w tym kraju. - Państwo mogło zrobić więcej - przyznał Joseph Boakai. Według mediów przeprosiny prezydenta uznawane są za ważny krok w kierunku pojednania.

W sobotę w Monrowii prezydent Liberii Joseph Boakai wystosował oficjalne przeprosiny wobec ofiar dwóch wojen domowych, które toczyły się w jego kraju w latach 1989-1997 i 1999-2003. - Praktycznie nie ma liberyjskiej rodziny, która nie została dotknięta bólem, przemocą i niesprawiedliwością, jakie nawiedzały nasz naród - powiedział Boakai.

- Każdej ofierze naszych wojen domowych, każdej rozbitej rodzinie, każdemu zniszczonemu marzeniu mówimy: przepraszamy. Państwo mogło zrobić więcej, Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by mieć pewność, że już nigdy was nie zawiedzie - podkreślił.

Wojny domowe w Liberii

Okres wojen domowych w Liberii był wyjątkowo krwawy. Szacuje się, że około 250 tysięcy ludzi zginęło w czasie obu konfliktów w kraju mającym około 5 milionów obywateli. Wiele kolejnych osób doznało traum: na porządku dziennym były masakry, gwałty oraz rekrutowanie dzieci na żołnierzy.

Anglojęzyczny portal Africa News zwraca uwagę, że liberyjskie władze były wielokrotnie krytykowane za nieściganie sprawców możliwych zbrodni wojennych. Niektóre sprawy toczyły się przed sądami szwajcarskimi, francuskimi, szwedzkimi czy amerykańskimi, ale nie w Liberii. Przez lata trwały starania nad utworzeniem trybunału, który zająłby się sprawami zbrodni wojennych, jednak bezskutecznie. Dopiero w 2024 roku Boakai podpisał dekret w sprawie utworzenia sądu, mającego stanowić podwaliny pod przyszły trybunał.

Przeprosiny prezydenta traktowane są jako ważny krok na długiej drodze w kierunku pojednania - piszą afrykańskie media.

Prezydent Liberii Joseph Boakai
Prezydent Liberii Joseph Boakai
Źródło: ABDUL BAH JALLANZO/PAP/EPA
Czytaj także: