Na Kubie narasta kryzys gospodarczy i społeczny. Sytuację obywateli dodatkowo utrudniają teraz wprowadzane przez rząd drastyczne ograniczenia w sprzedaży paliw. Rząd w Hawanie wroga znalazł za granicą. Mówi, że to wina zagranicznych kontrahentów, którzy zmniejszyli dostawy.
Od poniedziałku "aż do odwołania" paliwo na stacjach benzynowych mogą tankować w niektórych prowincjach – m.in. w centralnej prowincji Santa Clara - tylko ci właściciele prywatnych samochodów, którzy na podstawie specjalnych licencji działają odpłatnie jako "transport publiczny".
Zarządzenie dotyczy także właścicieli pojazdów, którzy na podstawie zawartych umów "świadczą podstawowe usługi" wspomagając m.in. służbę zdrowia jako karetki pogotowia ratunkowego.
Wszystkie stacje paliw na Kubie obowiązuje od niedzieli "limit tankowania" samochodów prywatnych - do 40 litrów paliwa.
Problemy z dostępem paliwa na Kubie
Prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel tłumaczył w wystąpieniu radiowo-telewizyjny, że winę za drastyczne ograniczenia w sprzedaży paliw ponoszą ich zagraniczni dostawcy, którzy "nie wywiązali się zawartych umów".
W tej sytuacji rząd, jak oświadczył prezydent, musiał wprowadzić ograniczenia m.in. ze względu na to, że od ciągłości dostaw paliw zależy m.in. funkcjonowanie małych lokalnych elektrowni na Kubie.
Mimo iż stosunkowo najlepsza, jeśli chodzi o zaopatrzenie w paliwa, jest sytuacja w stolicy kraju Hawanie, to i tu braki dały o sobie znać. W minioną niedzielę Filharmonia Narodowa musiała odwołać uroczysty koncert z powodu przerwy w dostawie prądu.
Źródło: PAP