- Już w głosowaniu przedterminowym głosy oddało 735 tys. mieszkańców Nowego Jorku. To oznacza najwyższą frekwencję w historii - poza wyborami prezydenckimi.
- Sondaże opublikowane w przedwyborczy weekend wskazują na przewagę Zohrana Mamdaniego, ale również na to, że walka będzie trwała do końca.
- Do samego końca też wielu nowojorczyków będzie zmagać się z fundamentalnym pytaniem - postawić na najmłodszego, czy najstarszego burmistrza.
W ostatni weekend przez nowojorskie ulice przebiegło 50 tys. uczestników jednego z najbardziej znanych maratonów świata. Mieszkańców miasta, jak zwykle tłumnie kibicujących biegaczom, tym razem bardziej wydaje się ekscytować inny wyścig, choć w tym ostatecznie zostało tylko trzech zawodników - młody pretendent z grupą bardzo głośnych kibiców, doświadczony zwycięzca innych wyścigów oraz miejscowy wyjadacz.
Wybory - od lokalnych po prezydenckie - odbywają się w USA w Election Day, a ten ustalono na "wtorek po pierwszym poniedziałku listopada". W tym roku to czwarty dzień miesiąca. Ale tym razem już w głosowaniu przedterminowym głosy oddało 735 tys. mieszkańców miasta. To oznacza najwyższą frekwencję w historii, poza wyborami prezydenckimi. Tylko w niedzielę - ostatni dzień głosowania przedterminowego - zagłosowało 151 tys. osób - podsumowuje "The New York Times".
Kto będzie burmistrzem Nowego Jorku
Pretendent to młoda nadzieja demokratów, Zohran Mamdani. Urodzony w Ugandzie 33-latek pokonał w prawyborach świetnie znanego byłego gubernatora stanu. Gdy jesienią ubiegłego roku ogłaszał swoją kandydaturę, był politykiem "o skromnym CV i małej rozpoznawalności". Choć skromne CV zostało, rozpoznawalność zyskał gigantyczną. To sprawia, że ma szansę zostać pierwszym muzułmańskim i indyjsko-amerykańskim burmistrzem miasta (rodzice pochodzą z Indii - red.), a przede wszystkim najmłodszym włodarzem metropolii od pokoleń. Przez przeciwników nazywany skrajnym lewakiem, a przez prezydenta Trumpa "małym komunistą", w kampanii koncentrował się na obniżeniu kosztów życia przeciętnych nowojorczyków. Mówił m.in. o mrożeniu czynszów, bezpłatnych autobusach, miejskiej sieci przystępnych cenowo sklepów spożywczych, czy zapewnienia powszechnej opieki nad dziećmi.
Jego główny rywal, Andrew Cuomo, to polityk świetnie znany od bardzo dawna. Już w latach 90. pracował w administracji Billa Clintona. Chętnie podkreśla swoje wieloletnie doświadczenie w polityce. Ale wiąże się ono też z obciążeniami - nowojorczycy pamiętają, jak w 2021 roku rezygnował już z ważnego stanowiska - gubernatora stanu Nowy Jork. I to w atmosferze skandalu wywołanego oskarżeniami o molestowanie seksualne.
Po przegranej z Mamdanim w demokratycznych prawyborach, postanowił stanąć do wyścigu o fotel burmistrza jako kandydat niezależny. Gdyby go zajął, 67-latek byłby najstarszym burmistrzem pierwszej kadencji w historii.
Trzeci jest Curtis Sliwa. W rozmowach z polonijnymi mediami 71-latek chętnie podkreśla swoje polskie korzenie. Choć jest republikaninem, to również liberalni nowojorczycy postrzegają go jako swojaka. - Widzą we mnie jednego z nich, a to rzadkie - mówił Sliwa CNN. Nie może za to liczyć na poparcie prezydenta, choć znają się od dawna. - Chce wprowadzić koty do Gracie Mansion… wspaniałej siedziby burmistrza - mówił o nim Trump. To nawiązanie do znanej powszechnie miłości kandydata do zwierząt - w trakcie pandemii miał w swojej małej kawalerce na Manhattanie 19 kotów przyjętych od ludzi, którzy nie byli się w stanie zajmować zwierzakami.
Walka do końca, wątpliwości też
Sondaże opublikowane w ten weekend (Atlas US Poll), pokazują że walka będzie trwała do końca. Wynika z nich, że Mamdani może liczyć na 40,6 proc. głosów, Cuomo jest wcale nie tak daleko za nim - z 34 proc. poparcia, trzeci na podium - Curtis Sliwa może liczyć na 24,1 proc.
Jak zauważa "The New York Times", do samego końca wielu nowojorczyków będzie też zmagać się z fundamentalnym pytaniem: czy 34-letni członek zgromadzenia stanowego, który do niedawna zarządzał zespołem składającym się zaledwie z pięciu osób, jest gotowy zarządzać największym miastem kraju. Miastem, które skalą dorównuje niektórym krajom - z budżetem wynoszącym 112 miliardów dolarów (ok. 414 mld zł), 300 tysiącami zatrudnionych osób i populacją ponad ośmiu milionów ludzi, którzy - jak podkreśla nowojorski dziennik - "są tak wymagający, jak różnorodni". "8,3 miliona ludzi i 35 milionów opinii" - podsumowywał nowojorczyków ustepujący burmistrz Eric Adams.
Brak doświadczenia wykorzystuje Cuomo, podkreślając, że Mamdani "nigdy nie miał prawdziwej pracy". - W jego CV widnieje jedynie staż u własnej matki. A nie jest stanowisko dla debiutanta - mówił. Były gubernator podkreśla też antybiznesową agendę Mamdaniego, która mogłaby zniszczyć Nowy Jork - przypomina BBC.
"Zohran, twoje CV zmieściłoby się na serwetce. Andrew, twoje porażki zapełniłyby bibliotekę szkoły publicznej w Nowym Jorku" - kpił z obu w jednej z debat Curtis Sliwa.
"Badania i sondaże opinii publicznej wskazują, że zaskakująco szeroka grupa wyborców - w tym wielu demokratów, a nawet zwolenników Mamdaniego - wciąż ma obawy, co do jego zdolności do objęcia roli uważanej za drugą najtrudniejszą funkcję publiczną, po prezydenturze USA" - czytamy w "The New York Times".
Finisz kampanii w Nowym Jorku
To dlatego sztab Mamdaniego postawił sobie w końcówce kampanii ambitny cel - zapukać do rekordowej liczby drzwi, zachęcając do głosowania - ponad 200 tys. osób dziennie. Nie wydaje się trudny do osiągnięcia, zważywszy że kandydat demokratów ma do dyspozycji armię 100 tysięcy wolontariuszy. "Wasze ręce, niezależnie czy używacie ich do głosowania, pukania do drzwi, dzwonienia, mają większą siłę niż każda reklama, każdy sondaż i przewidywanie, jak będzie wyglądał wtorek" - zagrzewał ich Mamdani, cytowany przez CBS.
Sam kandydat tylko w ostatni przed wyborami weekend kibicował biegaczom na trasie maratonu, był na meczu Knicksów w Madison Square Garden, w sportowym barze na Queensie, pojawił się na Greenpoincie, w kościele na Harlemie, wśród chasydów na Williamsburgu, a po drodze udzielał wywiadów radiowych i telewizyjnych.
Co by oznaczała wygrana Zohrana Mamdaniego?
Najbardziej znany obecnie nowojorczyk w Waszyngtonie, prezydent Donald Trump, stawia sprawę jasno. "Jako prezydentowi będzie mi trudno dać Nowemu Jorkowi dużo pieniędzy. Bo jeśli Nowym Jorkiem rządzi komunista, to marnuje się tylko pieniądze, które się tam wysyła" - stwierdził w niedzielę w programie "60 Minutes" w stacji CBS.
BBC zauważa, że wybór to też potencjalny problem wizerunkowy dla Partii Demokratycznej. Prezydent Trump i Republikanie już teraz przedstawiają Demokratów, nawet tych bardzo umiarkowanych, jako socjalistów. W razie wygranej mogą wykorzystywać "skrajne poglądy" Mamdaniego - jak postrzegają je niektórzy - jako "straszak".
Z drugiej strony może oznaczać też przetasowania wśród demokratów. Już zyskał sympatię wielu znaczących polityków. Były prezydent Barack Obama pogratulował mu kampanii i zadeklarował, że po wygranej może zostać jego "konsultantem". Nowojorska korespondentka BBC cytuje wolontariuszkę kampanii Mamdaniego, która twierdzi, że ostatni raz tak bardzo cieszyła się z możliwości głosowania wybierając właśnie Baracka Obamę w 2008 roku. - To swego rodzaju sygnał, skierowany do wyższych szczebli, jak chcemy, by wyglądała polityka po stronie Demokratów na szczeblu krajowym”.
Autorka/Autor: Adam Michejda
Źródło: The New York Times, BBC, CBS, Fox News
Źródło zdjęcia głównego: Christian Monterrosa/Bloomberg via Getty Images