Nowy Jork za siedem tygodni wybierze nowego burmistrza. Według ostatniego sondażu Siena University poll dla dziennika "New York Times", największe szanse ma rewelacja tej kampanii - Zohran Mamdani. Urodzony w Ugandzie 33-latek zdobył nominację Partii Demokratycznej i może obecnie liczyć na 46 proc. poparcia. To niemal dwa razy więcej niż były demokratyczny gubernator stanu Andrew Cuomo (24 proc.) i ponad pięć razy więcej niż obecny demokratyczny burmistrz miasta Eric Adams (9 proc.)
W wyścigu do najbardziej prestiżowego fotela miasta trzecie miejsce zajmuje obecnie kandydat Partii Republikańskiej Curtis Sliwa, który może liczyć na poparcie 15 proc. badanych. Kim jest?
Trump nie chce kotów
Curtis Sliwa jest republikaninem, ale raczej nie może liczyć na poparcie prezydenta Donalda Trumpa, choć znają się od dawna. - Chce wprowadzić koty do Gracie Mansion… wspaniałej siedziby burmistrza. Pięknej. Gracie Mansion to kultowe miejsce w Nowym Jorku. Nie potrzebujemy tam tysięcy kotów - stwierdził prezydent w ostatni piątek w programie "Fox and Friends".
W pewnym momencie pandemii COVID-19 Sliwa miał w swojej małej kawalerce na Manhattanie 19 kotów. Jak mówił stacji CNN, przyjmował wraz z żoną zwierzaki od ludzi, którzy nie byli w stanie się nimi zajmować. Teraz ma ich sześć. I bardzo lubi zwierzęta, więc pewnie - w razie zwycięstwa - rzeczywiście wprowadziłby się z nimi do historycznej siedziby nowojorskich burmistrzów. Ale na razie, zamiast odpowiadać Trumpowi, jego sztab wysłał redakcjom historię wieloletnich zabiegów kandydata o zwiększenie dobrostanu zwierzaków. A CNN przypomina, że Sliwa jest kandydatem nie tylko Partii Republikańskiej, ale też niezależnego komitetu "Protect Animals".
Swojak w czerwonym berecie
Curtis Sliwa jest republikaninem, ale i liberalni nowojorczycy postrzegają go jako swojaka. - Widzą we mnie jednego z nich, a to rzadkie - mówił Sliwa CNN.
Znają go od lat 70., kiedy to w mieście nękanym wówczas przez przestępczość zjawili się Aniołowie Stróżowie ("Guardian Angels"). W koszulkach z logo organizacji, czerwonych kurtkach i charakterystycznych czerwonych beretach, pojawiali się na ulicach i w metrze, pilnując porządku oraz edukując mieszkańców. Szybko urośli w siłę, działając w ponad stu miastach i kilkunastu krajach.
Sliwa, założyciel całego ruchu, nawet dziś niezbyt często zdejmuje czerwony beret. A swoją kampanię prowadzi tam, gdzie czuje się najlepiej. Jak opisuje CNN, wsiada do wagonu metra, wita się z ludźmi, głaszcze ich psiaki, zagaduje - gdzie dorastali, gdzie chodzili do szkoły. Tym w kryzysie bezdomności wręcza coś do picia. A zainteresowanym zostawia wizytówkę z informacją o kandydaturze.
Dziadkowie z Limanowej
Dobrze czuje się wśród nowojorskich Polaków. - Byłbym pierwszym polskim burmistrzem Nowego Jorku - mówił w kwietniu tego roku w nowojorskim polonijnym radiu Rampa.
Świetnie zna swoje korzenie i wie, jak po polsku brzmi i co znaczy jego nazwisko. W wywiadzie podkreślał, że jego dziadkowie ze strony ojca pochodzili z okolic Limanowej. Jak dowodził, żadna amerykańska społeczność nie usłyszała tylu dowcipów na swój temat, co Amerykanie polskiego pochodzenia. Żalił się, że amerykańscy Polacy są pomijani w mediach, a polskiego wkładu w budowę Ameryki nie widać w amerykańskich podręcznikach, zaś sami rodacy znoszą to w ciszy. Tymczasem on chce być tym głośnym Polakiem. Dlatego uczestniczy w dorocznej Paradzie Pułaskiego i podkreśla, że to Polska jest najlepszym sojusznikiem Ameryki. Obiecywał, że każdego dnia na stanowisku burmistrza będzie zwracał uwagę na problemy nowojorskich Polaków.
Z drugiej strony równie dobrze czuje się wśród innych narodowości. Polonijne media cztery lata temu wypominały mu "zmianę barw", gdy po gorących zapewnieniach przed prawyborami w stosunku do Polaków, przy okazji innego spotkania równie mocno utożsamiał się ze swoimi włoskimi korzeniami (ze strony matki).
Jakie ma szanse?
Czy Sliwa ma szansę? Cztery lata temu w wyborach na burmistrza zdobył 28 proc. głosów. Czy 4 listopada może liczyć na więcej?
Republikanie (poza prezydentem) go chwalą. "Curtis zawsze był czymś więcej niż tylko facetem w czerwonym berecie. Ciężko pracuje. I zna Nowy Jork od podszewki" - CNN cytuje Eda Coxa, przewodniczącego Partii Republikańskiej stanu Nowy Jork. "Przez cztery dekady pracował dla miasta, ale z serca, a nie jako urzędnik państwowy" - zachwala go republikańska kongresmenka Nicole Malliotakis, reprezentująca Staten Island i część Brooklynu.
Na swoją kampanię Sliwa zebrał już więcej pieniędzy niż gubernator Cuomo czy burmistrz Adams. Jak zauważa CNN, powołując się na część komentatorów, osoba tak zakorzeniona w mieście jak Sliwa, mogłaby przeciągnąć na swoją stronę w ostatnich tygodniach kampanii odpowiednią liczbę demokratów. Szczególnie że elektoraty pozostałych trzech kandydatów (wszyscy trzej związani z Partią Demokratyczną) wyglądają na mocno podzielone.
W ubiegłym tygodniu dziennikarze zapytali Sliwę, czy wycofa się z wyścigu, zostawiając miejsce na pojedynek Mamdaniego i Cuomo. "Nie, nie, nie. Po tysiąckroć nie. Nie można mnie kupić. Nie można mnie wynająć. Nie można mnie wypożyczyć. Nie jestem przekupny" - stwierdził zdecydowanie w "New York Timesie". Ciągle widzi swoje szanse na zwycięstwo, pozyskując kandydatów niezależnych, zwiększając frekwencję wyborców republikańskich i skupiając się na "niedocenianej grupie" miłośników zwierząt, do których również się zalicza.
Autorka/Autor: Adam Michejda
Źródło: CNN, NYT, radio RAMPA
Źródło zdjęcia głównego: Alexi Rosenfeld/Getty Images