Postrzelony w Irlandii Północnej Polak jest w stanie krytycznym - poinformowała północnoirlandzka policja (PSNI). Tym samym potwierdziła wcześniejsze informacje TVN24, iż w strzelaninie przed brytyjską bazą wojskową w Massereene w hrabstwie Antrim wśród poszkodowanych jest obywatel polski. Do zamachu przyznała się rozłamowa frakcja Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) - RIRA.
Do ataku doszło w sobotę około godziny 22.00 (23.00 czasu polskiego) w bazie Massereene w hrabstwie Antrim, 25 kilometrów na północ od Belfastu, gdzie stacjonuje 38 regiment saperów.
W zamachu zginęło dwóch żołnierzy a cztery inne osoby zostały ranne - dwóch żołnierzy oraz dwóch dostawców pizzy. Jeden z nich to młody Polak. - Polak to dostawca pizzy, Marcin - relacjonował Paweł Kamionka z Polskiego Radia Londyn. Jak dodał dziennikarz, Polak jest najciężej ranny wśród osób, które ucierpiały w zamachu. - W jego ciele utknęło sześć pocisków. Chłopak jest już po operacji. Jego stan jest ciężki, ale stabilny - powiedział Kamionka.
Policja ma kontakt z rodziną Polaka
Jak poinformowała irlandzka policja Polak mieszkał w Irlandii Płn., a jego rodzina zarówno w Polsce, jak i w prowincji jest informowana na bieżąco o jego stanie.
Źródła medyczne w głównym szpitalu dla ostrych przypadków w Belfaście (Queen Victoria Hospital) poinformowały, że Polak przebywa w lokalnym szpitalu w Antrim i na obecnym etapie nie wiadomo, czy zostanie przeniesiony do szpitala w Belfaście. W szpitalu w Antrim odwiedziła go narzeczona lub krewna - informuje to samo źródło.
Policja nie ujawniła jego tożsamości, ale potwierdziła, iż wraz z kolegą był pracownikiem pizzerii Domino's. Według telewizji RTE Polak ma 32 lata. Jego kolegą z pracy jest 19-letni Anthony Watson, którego stan określa się jako poważny.
Konsulat potwierdza
Wcześniej nieoficjalne doniesienia o rannym Polaku potwierdził także polski konsulat w Edynburgu. - Jesteśmy w kontakcie z policją. Czekamy na odpowiedź na nasze zapytania. Na obecnym etapie nie znamy żadnych szczegółów. Od naszych policyjnych źródeł wiemy, że to Polak - powiedział wicekonsul Piotr Leszczyński.
Nie mam żadnych wątpliwości, że to była próba masowego morderstwa Derek Williamson
Szczegółowych informacji nie umiało na razie podać również polskie MSZ. - Policja potwierdziła na razie, że jest to Polak, nie podaje natomiast tożsamości poszkodowanego. Trwają próby ustalenia szczegółów samego zajścia i stanu poszkodowanego - powiedział rzecznik resortu, Piotr Paszkowski.
Początkowo media informowały, że ataku mieli dokonać napastnicy przebrani za dostawców pizzy. Detektyw superintendent Derek Williamson wyjaśnił jednak, że dwaj uzbrojeni w karabiny mężczyźni otworzyli ogień do grupy żołnierzy odbierających pizzę, a jej rozwoziciele byli niewinnymi ofiarami zajścia.
Strzelali do leżących
Pizzeria Dominos otrzymała dwa zamówienia z bazy około godz. 21.20. Zostały zrealizowane i wysłane osobno dwoma samochodami dostawczymi, które przyjechały do bazy mniej więcej w tym samym czasie.
Derek Williamson poinformował, że za zamach odpowiadają co najmniej dwie osoby. Jak powiedział, otworzyły one ogień z broni automatycznej ze swojego samochodu, a następnie podeszli do leżących na ziemi osób i kontynuowali strzały.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że to była próba masowego morderstwa - powiedział.
"To atak terrorystyczny"
Telewizja RTE cytuje głównego komisarza policji Dereka Williamsona, według którego był to zaplanowany zamach terrorystyczny, a intencją napastników było zabicie także obu dostawców.
Obława na napastników
W rejonie bazy rozpoczęto zakrojoną na szeroką skalę obławę na napastników.
Do strzelaniny doszło wkrótce po opublikowaniu informacji, że do Irlandii Północnej skierowano ponownie brytyjskie siły specjalne w celu zbierania informacji wywiadowczych o organizacjach republikańskich (zwolennikach połączenia Irlandii Północnej z sąsiednią Republiką Irlandzką).
Tak protestanccy jak i katoliccy politycy podkreślają, że atak nie doprowadzi do zerwania ich 22-miesięcznej koalicji ani trwającego od wielu lat pokoju.
"Barbarzyński atak"
Atak potępili premierzy Irlandii i Wielkiej Brytanii.
Niewielka grupa złych ludzi nie jest w stanie przeszkodzić społeczeństwu, które chce żyć razem w pokoju
Atak potępiła również irlandzka partia Sinn Fein (My Sami), związana z Irlandzką Armią Republikańską (IRA). W oświadczeniu przewodniczącego ugrupowania Gerry'ego Adamsa napisano, że republikanie, dążący do zjednoczenia obu Irlandii, mają obowiązek sprzeciwiać się aktom "złym i przynoszącym efekty przeciwne do zamierzonych".
"Winni nie mają poparcia ani strategii, by doprowadzić do powstania Zjednoczonej Irlandii"
Winni (ataku) nie mają poparcia ani strategii, by doprowadzić do powstania Zjednoczonej Irlandii. Ich celem jest powrót brytyjskich żołnierzy na ulice. Chcą zniweczyć postęp osiągnięty w ostatnim czasie i z powrotem pogrążyć Irlandię w konflikcie Sinn Fein
Zakłócony pokój
Od dziesięciu lat Irlandia Północna żyła we względnym spokoju. Sobotni atak jest pierwszym od siedmiu lat, gdy zabity został protestancki robotnik i pierwszym od dwunastu lat, gdy zginęli brytyjscy żołnierze.
Układ pokojowy z 1998 r. zakończył trwający od 30 lat zbrojny konflikt między katolicką Irlandzką Armią Republikańską (IRA) i ugrupowaniami protestanckich lojalistów, opowiadających się za utrzymaniem zależności od Wielkiej Brytanii. Ocenia się, że w ciągu 30-letniego konfliktu w walkach zginęło ponad 3 tys. osób.
Źródło: TVN24, Reuters, BBC, telegraph.co.uk, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24