Miał wolny wieczór, usiadł przed komputerem. Przejrzał najświeższe zdjęcia z kraju i nie wytrzymał. "Wyeliminujcie się ze społeczeństwa, wyświadczycie nam tym przysługę" - pisze w sieci wzburzony włoski anestezjolog, dołączając do tego zdjęcia ludzi tłoczących się wokół barów i restauracji.
"Covidowe wkurzenie" - tytułuje swój wpis Carlo Serini, lekarz z Mediolanu - stolicy regionu Lombardia, który już w lutym uznano za epicentrum koronawirusa w Europie.
- Jestem anestezjologiem wszystkich, ładnych i brzydkich, białych i czarnych, dużych i małych, Włochów i obcokrajowców, nigdy nie patrzymy nikomu w twarz (i słusznie). Ale nie będę anestezjologiem dla kretynów - podkreśla lekarz, pisząc ostatnie zdanie wielkimi literami.
Do wpisu dołącza sklejkę trzech zdjęć, na których widać tłumy ludzi bawiących się wieczorem przy stolikach, wokół barów ze stolikami na zewnątrz lokali.
- Drodzy kretyni, wyeliminujcie się ze społeczeństwa, wyświadczycie nam tym przysługę. Nie każcie nam raz jeszcze przeżywać i przechodzić przez te trzy miesiące, które właśnie minęły, ze względu na wasz kretynizm - apeluje w ostrych słowach.
"W tydzień zapomnieliśmy o 33 tysiącach osób zmarłych, to spory problem"
W kolejnym zdaniu zestawia swój wysiłek z lekkomyślnością ludzi. - Nie sypiam, usypiam tych, którym koszmarny ból mam uśmierzyć. Bezsenność i nagłe przebudzenia po trzech miesiącach pracy na oddziale COVID. A wy, co do cholery robicie? Chodzicie na aperitivo... - wytyka wzburzony. [Aperitivo to tradycyjne, wieczorne wyjście na alkoholowego drinka, po zakupie napoju można do woli częstować się zakąskami wyłożonymi zazwyczaj na wspólnym bufecie - red.]
- Kretynizm to diagnoza (dzisiaj gratis), nie obraza - kończy Carlo Serini. Jego facebookowy wpis od weekendu podało dalej już ponad 90 tysięcy osób, w tym przewodniczący regionu Lombardia, Attilio Fontana. Skomentowało go ponad 30 tysięcy internautów, niektórzy piszą, że autor przesadził z doborem słów. On sam tłumaczy, dlaczego postanowił wyrazić się tak dobitnie.
- Była sobota wieczór, byłem w domu sam, córki i partnerki nie było. Natknąłem się na wiele zdjęć stłoczonych ludzi bez maseczek, moją pierwszą reakcją było: "spójrz na ten kretynizm". Na wypowiedź wybrałem styl prześmiewczy, czarny humor, ale to, że w tydzień zapomnieliśmy o 33 tysiącach osób zmarłych, to spory problem - tłumaczy.
- Jeśli chociaż jedna osoba, która to przeczyta, postara się następnym razem założyć maseczkę, to mój wpis będzie można uznać za pożyteczny - dodaje.
400 euro za przytulenie dziewczyny w miejscu publicznym
- Jeśli mówi wam to medyk, który walczył na pierwszej linii frontu, może zrozumiecie lepiej. Wychodzenie z domu nie jest już zakazem, ale bezpieczna odległość i używanie maseczki to podstawa! - komentuje przewodniczący Lombardii Attilio Fontana.
Dodaje, że zdaje sobie sprawę z tego, że wiele osób zachowuje się tak jak należy i przestrzega zasad. Zobowiązał policję i włodarzy miast do tego, by za niesubordynację nie karać mandatami restauratorów i właścicieli barów, którzy i tak płacą wysoką cenę za zamknięcie biznesów, a właśnie tych klientów, którzy pozwalają sobie na zbyt wiele.
18 maja, podobnie jak w Polsce, rząd włoski zniósł zakaz wychodzenia do barów, pubów i restauracji. Można w nich przebywać, należy jednak pamiętać o zachowaniu bezpiecznej odległości i noszeniu maseczki (chyba że siedzi się już przy stoliku). Pierwszy tydzień poluzowania obostrzeń pokazał jednak, że Włochom ciężko przestrzegać nowych zasad. Burmistrzowie niektórych miast mają prawo zaostrzyć rygor, na co zdecydował się już włodarz Mediolanu, Beppe Sala, który zakazał sprzedaży napojów po godzinie 19 osobom, które nie siedzą przy stoliku.
Premier Włoch Giuseppe Conte już w zeszłym tygodniu nakazał policji zwiększenie kontroli miejsc, w których zazwyczaj kwitnie życie nocne. Rządowe kampanie apelują o rozwagę, a włoskie media przestrzegają, że za łamanie zasad grożą wysokie kary:
"Dwudziestolatek z Pawii został ukarany mandatem w wysokości 400 euro za to, że przytulił dziewczynę w centrum miasta" - pisze dziennik "La Repubblica".
Źródło: La Repubblica
Źródło zdjęcia głównego: Facebook.com/Attilio Fontana