Strategia brytyjskiego rządu wobec pandemii koronawirusa uległa drastycznym zmianom - zauważa dziennik "Financial Time". Od doradzania ludziom, by myli ręce, przez kwarantannę osób z niepokojącymi objawami, po zamknięcie szkół. Premier Boris Johnson zapowiada, że nie wyklucza kolejnych kroków. Tymczasem Izba Gmin pracuje nad specjalnymi ustawami, które mają pomóc w walce z epidemią.
CZYTAJ RAPORT TVN24.PL: KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE
W środę po południu na codziennej konferencji prasowej w sprawie koronawiursa premier Boris Johnson ogłosił decyzję, na którą czekano od dawna: zamknięcie szkół i przedszkoli w całej Wielkiej Brytanii. Wcześniej podobne decyzje podjęły władze Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO
- Musimy wywierać dalszą presję na pnącą się w górę krzywą zachorowań, dlatego zamykamy szkoły. Od piątku po południu pozostaną zamknięte dla większości uczniów aż do odwołania - oświadczył szef rządu. Jak dodał, "nie zawahamy się podjąć dalszych kroków w najbliższych dniach i tygodniach".
Szkoły zamknięte, ale nie dla wszystkich
Brytyjski premier wyjaśnił, że szkoły będą w dalszym ciągu zapewniać opiekę dzieciom tych osób, których praca jest kluczowa w obecnej sytuacji, czyli pracowników ochrony zdrowia i opieki socjalnej, policjantów i innych służb mundurowych, ale także np. dostawców dowożących towary, co pomaga innym ludziom ograniczyć kontakty. W dalszym ciągu szkoły będą też pomagać w opiece nad tymi dziećmi, które same są podatne na różne choroby. Powiedział też, że z budżetu państwa zostaną sfinansowane dostawy żywności dla dzieci pozostających w szkołach.
Johnson przypomniał, że dzieci, które nie będą chodzić do szkoły, nie powinny pozostawać pod opieką dziadków ani innych osób, które są szczególnie podatne na zakażenie koronawirusem.
Równolegle w Izbie Gmin minister edukacji Gavin Williamson poinformował, że w tym roku szkolnym egzaminy końcowe się nie odbędą.
W Wielkiej Brytania szkoły pozostawały otwarte dłużej niż w większości krajów europejskich. Głównym argumentem było to, że w przypadku ich zamknięcia więcej osób będzie musiało pozostać w domach, aby zapewnić opiekę dzieciom - w tym przedstawiciele kluczowych w obecnej sytuacji, takich jak personel medyczny czy policja. Obawiano się również, że dzieci będą pozostawione pod opieką dziadków, czyli osób, które powinny być szczególnie chronione.
BRYTYJSKA STRATEGIA W WALCE Z KORONAWIRUSEM. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Nawet 40 stacji metra przestanie działać
W celu minimalizowania rozprzestrzeniania się koronawirusa stopniowo ograniczany będzie także transport publiczny w Londynie. W brytyjskiej stolicy epidemia rozwija się szybciej niż w innych częściach kraju.
Jak poinformowała w czwartek zarządzająca transportem publicznym w brytyjskiej stolicy miejska spółka Transport for London, wyłączonych z użytkowania zostanie do 40 stacji metra, od piątku jedna z linii zostaje całkowicie zawieszona, od piątku wieczorem przestają kursować nocne weekendowe linie metra, zaś od poniedziałku autobusy będą jeździć tylko według sobotniego rozkładu. Ponadto od poniedziałku możliwe są dalsze ograniczenia w rozkładach.
- Londyńczycy powinni unikać interakcji społecznych, chyba że jest to absolutnie konieczne, a to oznacza, że powinni unikać korzystania z sieci transportowej, chyba że jest to absolutnie konieczne. Londyn przetrwa te niezwykle trudne czasy, a zapewnienie pracownikom, którzy są niezbędni, możliwości poruszania się po mieście będzie miało kluczowe znaczenie - oświadczył burmistrz Londynu Sadiq Khan.
Rzecznik rządu: nie przewidujemy blokady stolicy
Boris Johnson, który w poniedziałek wezwał wszystkich obywateli do powstrzymania się od kontaktów z innymi ludźmi, o ile nie są konieczne, powiedział też, że epidemia rozprzestrzenia się w Londynie znacznie szybciej niż w innych częściach kraju.
Zapytany na środowej konferencji, czy w Londynie będą wprowadzane dalsze restrykcje, Johnson odpowiedział: - Jak wiecie, żyjemy w kraju wolności i jedną z naszych najistotniejszych cech jest to, że nie lubimy nakładać na ludzi tego typu zakazów. Premier dodał jednak, że rząd "nie wyklucza żadnych możliwości". - Na pewno będziemy chcieli rozważyć podjęcie dalszych i szybszych działań tam, gdzie będzie to konieczne - zapowiedział.
Według "Financial Times", w czasie gdy Johnson przemawiał na Downing Street, trwały rozmowy o planach blokady brytyjskiej stolicy. Według dziennika, który powołuje się na wysokich rangą urzędników z Whitehall, miałoby do niej dojść już w piątek. Podobne doniesienia pojawiły się w innych brytyjskich i zagranicznych mediach.
Jakich restrykcji mogą spodziewać się londyńczycy? Według "FT" z każdego domu w danym momencie będzie mogła wyjść na zewnątrz tylko jedna osoba. Zamknięte zostaną także centra handlowe, a supermarkety będą pilnowane przez policję. Jak twierdzi "FT", funkcjonariusze już zostali postawieni w stan gotowości, aby zapobiec możliwym grabieżom w opuszczonych centrach miasta. Jednymi z nielicznych sklepów, które pozostaną otwarte mają być apteki.
Według informatorów dziennika, mieszkańcy stolicy oraz właściciele miejscowych biznesów zostaną zawiadomieni o wdrożeniu tych ograniczeń jeszcze w czwartek, a restrykcje mogą pozostać w mocy przez około 2 tygodnie.
Medialne spekulacje ucięła jednak czwartkowa wypowiedź rzecznika brytyjskiego rządu. - Nie przewiduje się żadnych ograniczeń w podróżowaniu do i z Londynu - oświadczył. Dodał też, że za utrzymywanie ładu i porządku w kraju odpowiada w dalszym ciągu policja i nie ma planów użycia do tego celu wojska. Wcześniej ministerstwo obrony podało informację o dwukrotnym zwiększeniu - do 20 tysięcy - liczby rezerwistów, którzy mają pozostawać w gotowości w związku z rozprzestrzeniającą się epidemią koronawirusa.
Na wieczornej konferencji prasowej premier Boris Johnson przyznał jednak, że nie wyklucza, iż w Londynie będą musiały zostać wprowadzone dalsze restrykcje, ponieważ nie wszyscy przestrzegają zaleceń rządu.
Ustawa koronawirusowa w parlamencie
W czwartek brytyjski minister zdrowia Matt Hancock ma przedstawić w Izbie Gmin projekt specjalnej ustawy koronawirusowej (Emergency Coronavirus Bill), który zakłada wdrożenie środków mających na celu spowolnienie rozprzestrzeniania się wirusa oraz wsparcie dla państwowej służby zdrowia (NHS).
Projekt zawiera przepisy dotyczące kontroli granicznych, sposobów na zwiększenie wydajności NHS oraz ułatwienie rejestracji zgonów. Obejmie również plany przekazania policji uprawnień do aresztowania i izolacji pod przymusem ludzi w celu ochrony zdrowia publicznego.
Coronavirus Bill ma także na celu zwiększenie uprawnień władz na czas pandemii, by mogły sprawniej walczyć z wirusem. Rząd twierdzi, że środki zawarte w ustawie są proporcjonalne do sytuacji i będą stosowane wyłącznie w razie takiej konieczności.
Johnson - premier czasów koronawirusa
Jak ocenił w środę brytyjski "Guardian", to, jak Boris Johnson poradzi sobie z pandemią koronawirusa na zawsze zdefiniuje jego rządy. Według dziennika, to nie brexit, ale właśnie strategia walki z COVID-19 będzie tym, za co zostanie zapamiętany.
Nieco ponad sześć tygodni temu byliśmy świadkami triumfu Johnsona. "Wielki rozwód z Brukselą", o który tak walczył, stał się faktem. Jak zauważa "Guardian", początek roku był dla obecnego rezydenta Downing Street szczególnie korzystny. Od ponad dekady nie było na Wyspach premiera, który cieszyłby się takim poparciem. "Wygodna większość w Izbie Gmin, nieporadny lider (opozycyjnej - red.) Partii Pracy i luksus pięcioletniej kadencji" - wymienia dziennik.
Szef obecnego rządu miał wielkie plany, ale na drodze stanęła niespodziewana przeszkoda: pandemia śmiertelnego wirusa.
Jak pisze "Guardian", "tak jak premier Theresa May została złamana przez brexit, a (rządy - red.) Gordona Browna zdefiniował kryzys finansowy, tak Johnson zostanie na zawsze zapamiętany - dobrze lub źle - jako premier czasów koronawirusa".
Koronawirus na świecie
Do czwartkowego wieczora w Wielkiej Brytanii odnotowano 3 269 przypadków zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2, 144 pacjentów zmarło.
Na całym świecie odnotowano łącznie ponad 228 tysięcy przypadków. We wszystkich państwach zmarło ponad 9 tysięcy pacjentów z koronawirusem, a 85 tysięcy wyzdrowiało.
Autorka/Autor: momo/kg
Źródło: Financial Times, Times, BBC, Telegraph, PAP, Metro