Część przywódców niemieckich landów krytycznie odniosła się do ostatnich wypowiedzi kanclerz Angeli Merkel, która w niedzielę obwiniła kraje związkowe za niepowodzenie wspólnej polityki w obliczu pandemii. Niemiecki portal RND także skrytykował władze w Berlinie, zarzucając im dopuszczenie do chaosu wywołanego przez koronawirusa. "Od 1949 roku działy się najróżniejsze rzeczy, ale tak skomplikowanej sytuacji nie widziano nigdy wcześniej" – ocenił komentator portalu.
Kanclerz Angela Merkel jest niezadowolona z tego, jak kraje związkowe wdrażają tzw. hamulec bezpieczeństwa. - Niektórzy nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji – powiedziała w niedzielę wieczorem w telewizji ARD. Zaznaczyła: - Istnieje kilka krajów związkowych, które mają bardzo szeroką interpretację (przepisów) i to nie napełnia mnie radością.
Merkel nie uważa obecnie za konieczne zorganizowanie spotkania z przywódcami krajów związkowych w sprawie pandemii, o co wnioskował m.in. premier Badenii-Wirtembergii Winfried Kretschmann. Następny szczyt rządowy zaplanowano na 12 kwietnia.
"Krytyka rządu federalnego powinna skupiać się na jego własnych błędach"
Do słów Merkel odniósł się w poniedziałek premier Turyngii Bodo Ramelow.
- Reaguję z pewną ostrością, ponieważ jestem naprawdę zmęczony koniecznością słuchania tego, co powinno być zrobione, ale czego tak naprawdę samemu się nie zrobiło – powiedział w poniedziałek portalowi RedaktionsNetzwerk Deutschland (RND) Ramelow. Podkreślił, że od dawna domagał się "jednolitych zasad dla całych Niemiec".
Ramelow przypomniał, że na przedostatniej konferencji premierów landów kilku z nich "wyraziło swoje rozczarowanie, że znowu nie ma planu krok po kroku, a tylko kilka suchych kluczowych punktów". - Dlatego jestem trochę zirytowany tym tonem – mówił.
Wicepremier Nadrenii Północnej-Westfalii Joachim Stamp także ostro odrzucił krytykę Angeli Merkel wobec krajów związkowych. - Biorąc pod uwagę braki w zaopatrzeniu w szczepionki, długi czas trwania certyfikacji testów i smutny wynik aplikacji ostrzegającej przed koronawirusem, za które odpowiedzialny jest rząd federalny, krytyka rządu federalnego powinna skupiać się na jego własnych błędach – powiedział Stamp portalowi WORLD.
"Rządy federalny i władze landowe doprowadziły kraj do chaosu"
"Od 1949 roku działy się najróżniejsze rzeczy, ale tak skomplikowanej sytuacji nie widziano nigdy wcześniej" – ocenia w poniedziałkowym artykule publicysta portalu RND Markus Decker. Jak stwierdza, w obliczu pandemii COVID-19 "rząd federalny i władze landowe doprowadziły kraj do sytuacji chaosu".
Według niego "nadszedł czas, by prezydent federalny Frank-Walter Steinmeier zainterweniował i przypomniał zainteresowanym o ich politycznej odpowiedzialności." "Ponieważ najwyraźniej nie ma już nikogo, kto miałby władzę i wolę, by odwrócić bieg wydarzeń. Dlatego głowa państwa powinna teraz wywrzeć odpowiednią presję" – uważa publicysta.
W jego ocenie "celem musi być utrzymanie kraju w ryzach do czasu, aż liczba szczepień osiągnie poziom, który zasadniczo pozbawi wirusa jego siły". "Powinno to zająć kolejne dwa miesiące" – stwierdza dziennikarz. I dodaje, że ten cel można osiągnąć "dzięki temu, że rządy federalne i landowe - pod presją prezydenta - wezmą się w garść.
"Warunkiem wstępnym byłoby dobre i przejrzyste przygotowanie kolejnej konferencji premierów (spotkanie kanclerz Angeli Merkel z premierami krajów związkowych – red.), aby zapobiec ponownemu pogrążeniu się w chaosie" – pisze publicysta RND. Do spotkania powinno dojść "najpóźniej w tygodniu po Wielkanocy".
Najwyraźniej nie ma już nikogo, kto miałby władzę i wolę, by odwrócić bieg wydarzeń. Dlatego głowa państwa powinna teraz wywrzeć odpowiednią presję.
Jeśli to się nie uda, "pani kanclerz - która i tak nie ma już wiele do stracenia - będzie musiała wziąć stery w swoje ręce" i ogłosić narodowy lockdown – stwierdza Decker. Niemcy - jak dodaje - "nie zasługują na polityczny teatr małp, który jest im teraz oferowany".
Źródło: PAP