Syrena alarmowa postawiła żołnierzy USA w stan gotowości. To "błąd ludzki"

[object Object]
W 2019 roku Pjongjang przeprowadził kilkanaście prób rakietowychKCNA
wideo 2/16

Zamiast dźwięku trąbki - sygnał ostrzegający przed atakiem rakietowym. "Ludzki błąd" postawił w czwartek w stan gotowości amerykańskich żołnierzy stacjonujących w bazie Camp Casey w południowokoreańskim Dongducheon, budząc obawy o możliwą agresję ze strony Pjongjangu.

Na początku grudnia północnokoreański reżim ostrzegał przed "prezentem" bożonarodzeniowym dla Amerykanów. Pjongjang przypomniał o terminie, który wyznaczył Waszyngtonowi na zmianę jego "wrogiej polityki" i przedstawienie nowych propozycji w rokowaniach dotyczących denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego.

Jak stwierdził wiceminister spraw zagranicznych KRLD Ri Tae Song, jest "całkowicie w rękach USA, jaki prezent bożonarodzeniowy dla siebie wybiorą".

"Błąd ludzki" postawił żołnierzy na nogi

Jak podało BBC, uruchomienie w czwartek alarmu przeciwrakietowego w bazie Camp Casey było wynikiem "błędu ludzkiego". Zadziałać powinien bowiem sygnał trąbki, który w bazach wojskowych USA informuje o zakończeniu dnia.

Według informacji przekazanych przez "Washington Post", syrena alarmowa postawiła amerykańskich żołnierzy w stan gotowości, budząc obawy o możliwość agresji ze strony Korei Północnej. Jak tłumaczył rzecznik bazy, podpułkownik Martyn Crighton, "operator [alarmu - red.] zidentyfikował błąd i niezwłocznie przekazał tę informację".

W internecie pojawiło się nagranie, które według autora, zarejestrowało czwartkowe zajście. Słychać na nim dźwięk syreny nad miastem. Crighton nie potwierdził jednak, że jest to materiał z bazy.

Oddalona o około 60 kilometrów od Seulu baza Camp Casey jest jedną z najważniejszych strategicznie jednostek USA na Półwyspie Koreańskim. Stacjonuje w niej kilkuset amerykańskich żołnierzy.

"Przepraszamy naszych widzów i opinię publiczną"

Zagrożenie ze strony Pjongjangu stało się przyczyną pomyłki także w Japonii. Nadawca publiczny NHK przekazał na swojej stronie internetowej oraz użytkownikom aplikacji mobilnej informację, że Korea Północna wystrzeliła pocisk, który spadł do wody w pobliżu Wysp Japońskich. Okazało się, że rakiety nie było, był za to test alarmu, który miał służyć celom szkoleniowym.

"Przepraszamy naszych widzów i opinię publiczną" - napisali przedstawiciele NHK w oświadczeniu. Wyjaśnili, że miał to być wewnętrzny test alarmu, przeprowadzony w celach szkoleniowych. Zapowiedziano, że stacja dokona przeglądu swoich procedur, aby zapobiec takim publikacjom w przyszłości.

Ostrzeganie obywateli przed klęskami żywiołowymi i zagrożeniami bezpieczeństwa jest jednym z zadań NHK. Państwowy nadawca regularnie przekazuje oficjalne alarmy np. dotyczące trzęsień ziemi i innych katastrof. Ostrzeżenie nadał także w 2017 roku, kiedy Korea Północna wystrzeliła rakiety, które przeleciały nad Przylądkiem Erimo.

Napięcie na linii Pjongjang-Waszyngton

W połowie grudnia szef sztabu generalnego północnokoreańskich sił zbrojnych Pak Dzong Czon ostrzegł z kolei, by "wrogie siły", ze Stanami Zjednoczonymi włącznie, nie prowokowały Pjongjangu, jeśli "chcą mieć pokój w Nowy Rok".

Korea Północna domaga się zniesienia międzynarodowych sankcji nałożonych na nią za zbrojenia oraz wstrzymania wszystkich wspólnych ćwiczeń wojskowych USA i Korei Południowej. Waszyngton żąda natomiast, aby najpierw podjęte zostały konkretne kroki w kierunku całkowitej, możliwej do zweryfikowania i nieodwracalnej denuklearyzacji Korei Północnej.

Korea Północna przeprowadziła w tym roku kilkanaście prób pocisków rakietowych. Eksperci oceniali te testy jako próby wywarcia nacisku na władze USA, by przed końcem roku zmieniły swoje stanowisko negocjacyjne.

Rozpoznane północnokoreańskie instalacje nuklearnereuters, pap

Autor: ft/pm/kwoj / Źródło: BBC, PAP, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: DVIDS/Capt. Daniel Parker

Tagi:
Raporty: