"Poważny atak terrorystyczny". Pjongjang zabiera głos po napadzie na ambasadę


Lutowy atak na ambasadę Korei Północnej w Madrycie to "poważny atak terrorystyczny" - oceniły władze w Pjongjangu. Jest to ich pierwsza oficjalna reakcja na napad, do którego przyznała się grupa Cheollima Civil Defense, chcąca obalić reżim Kim Dzong Una.

Władze w Pjongjangu wezwały Hiszpanię do przeprowadzenia śledztwa, a także oświadczyły, że uważnie przyglądają się doniesieniom, że w ataku rolę odegrało amerykańskie Federalne Biuro Śledcze (FBI) - podał w niedzielę portal BBC News.

W środę do napadu przyznała się grupa o nazwie Cheollima Civil Defense, znana także jako Free Joseon. Jej celem jest obalenie dynastii Kimów w Korei Północnej. Grupa zabrała z ambasady między innymi komputery i poinformowała, że przekazała swoje dowody FBI.

Co najmniej dwa międzynarodowe nakazy aresztowania wydano za głównymi podejrzanymi.

Wdarli się do ambasady, obezwładnili pracowników

Hiszpańskie media informowały, że przywódcą dziesięcioosobowej grupy, która 22 lutego napadła na ambasadę, jest wieloletni aktywista na rzecz przestrzegania praw człowieka w KRLD Adrian Hong Chang. Według mediów, choć korzenie Changa wywodzą się z Półwyspu Koreańskiego, to posiada on obywatelstwo Meksyku, mieszka zaś w USA.

Hiszpańska agencja prasowa Europa Press ustaliła w pozarządowej organizacji Freedom House, że Chang od wielu lat działał w jej szeregach na rzecz przestrzegania praw człowieka w Korei Północnej. Jako Adrian Hong został on między innymi uwzględniony jako przedstawiciel tej organizacji w raporcie przygotowanym przez Radę do spraw Praw Człowieka ONZ w 2007 roku.

Władze hiszpańskie twierdzą, że Adrian Hong Chang dostał się do placówki, prosząc o spotkanie z attache handlowym, z którym - jak twierdził - spotkał się wcześniej w celu omówienia spraw biznesowych. Jego wspólnicy wdarli się na teren ambasady, gdy Chang był w środku.

Grupie zarzuca się przesłuchanie attache i namawianie go do ucieczki. Kiedy odmówił, członkowie grupy zostawili go związanego w piwnicy.

BBC News informuje, że personel placówki był przetrzymywany w środku przez kilka godzin. Kiedy na miejsce przybyła policja, powitał ich udający dyplomatę Chang, ubrany w marynarkę ze znaczkiem z wizerunkiem Kim Dzong Una w klapie. Powiedział policji, że nic się nie stało.

Chang i pozostali członkowie grupy opuścili ambasadę w czterech północnokoreańskich samochodach dyplomatycznych. Następnie pojechali w kierunku Portugalii.

Autor: ft//now / Źródło: PAP