Kim Dzong Un w ostatnich tygodniach dwukrotnie pokazał publicznie swoją córkę. Obecność na oficjalnych wydarzeniach dziewczynki tytułowanej "ukochaną córką" wywołała falę domysłów, że może ona właśnie być namaszczana na następcę północnokoreańskiego dyktatora. Zdaniem eksperta pokazanie córki ma duże znaczenie symboliczne, ale mogło zostać błędnie odczytane. - Może być też tak, że pokazanie tej córki to chytry, bezczelny plan władz Korei Północnej, byśmy na to zwrócili nadmierną uwagę, a ich rzeczywisty zamiar jest zupełnie inny - mówi dr Oskar Pietrewicz, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
"Czy 'Ukochana Córka' Kim Dzong Una jest następnym przywódcą Korei Północnej?" - pyta w opublikowanym 4 stycznia artykule "New York Times". Spekulacje na temat możliwego wskazania przez północnokoreańskiego przywódcę swojej następczyni pojawiły się po tym, jak dziewczynka kilkukrotnie pokazana została przy okazji oficjalnych wydarzeń.
Pojawienie się córki Kim Dzong Una było niespodzianką. Dotychczas nigdy nie pokazano dzieci dyktatora Korei Północnej i praktycznie nic o nich nie było wiadomo. Po raz pierwszy dziewczynkę pokazano 18 listopada, gdy wraz z ojcem obserwowała wystrzelenie międzykontynentalnej rakiety balistycznej Hwasong-17. Na fotografiach widać było młodą dziewczynę w białym płaszczu, którą Kim Dzong Un trzymał za rękę, gdy chodzili po poligonie. Kilka dni później dziecko zidentyfikowane zostało przez południowokoreański wywiad jako Kim Dzu Ae. Później dziecko pojawiło się ponownie, tym razem w czarnym płaszczu.
Córka Kim Dzong Una
O dziewczynce, która ma nazywać się Kim Dzu Ae, wiadomo jednak bardzo niewiele. - Właściwie trudno cokolwiek o niej powiedzieć - przyznaje dr Oskar Pietrewicz, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i autor książki "Spór o Koreę. Rola USA i Chin w kształtowaniu bezpieczeństwa międzynarodowego na Półwyspie Koreańskim". - Wszystko, co wiemy na pewno, to informacje upubliczniane od listopada 2022 roku, czyli jej obecność razem z ojcem przy okazjach manifestacji potęgi wojskowej Korei Północnej - mówi. Nawet jej imię i wiek, przypuszczalnie 9 lat, nigdy nie zostały potwierdzone oficjalnie. Dziewczynkę przedstawiono w północnokoreańskich mediach jedynie jako "ukochaną córkę", co jednak i tak wywołało falę spekulacji na jej temat. Czy prezentując rodakom swoją córkę i przedstawiając ją w tak wyjątkowy sposób, Kim Dzong Un wskazuje ją jako przyszłą następczynię u sterów władzy w nuklearnym państwie?
Sceptyczny co do tego pozostaje dr Oskar Pietrewicz. - Jest zdecydowanie za wcześnie, aby wyciągać wnioski, że to jest naturalna sukcesorka Kim Dzong Una - mówi. - Bliższy jestem ocenom, że sukcesor zaprezentowany zostanie później, po wejściu w dorosłość, i że będzie to męski potomek - ocenia. Jego zdaniem wynika to z priorytetu, jakim jest trwałość samego reżimu w Pjongjangu. - W Korei Północnej panuje kult silnego lidera i mężczyzna najlepiej uosabia ideologicznie potrzeby tego reżimu, kobieta byłaby tutaj dużym wyzwaniem - dodaje dr Pietrewicz. - Dla północnokoreańskiego reżimu jest bardzo ważne, aby następca był w stanie udźwignąć tę rolę. Więc sztywny schemat dziedziczny został tutaj zarzucony, bo mógłby wskazać na przywódcę osobę niedostatecznie przygotowaną do tej roli. Również wskazywanie następcy będącego wciąż dzieckiem stwarza pod tym względem ryzyko - wymienia ekspert.
Korea Północna - kto następcą dyktatora?
Wątpliwości może też budzić to, czy północnokoreański reżim byłby zdolny wybrać na swojego lidera kobietę. - Rola kobiet może rosnąć w aparacie władzy w Korei Północnej, ale moim zdaniem nie do tego stopnia, żeby kobieta stanęła na czele tego aparatu - zauważa dr Pietrewicz. - Bycie przywódcą w Korei Północnej oznacza stanie na czele armii, wywiadu, biznesu, środowisk bardzo silnie zmaskulinizowanych. Kim Dzong Un kończył wcześniej na przykład akademię wojskową, właśnie by zapewnić mu wszechstronne wpływy i autorytet w różnych środowiskach - wyjaśnia.
Ekspert PISM przyznaje jednak, że pojawienie się publiczne córki dyktatora jest intrygujące. - Kim Dzong Una odróżnia od jego ojca i dziadka to, że kobiety zaczęły się pojawiać częściej w przestrzeni publicznej. Często pojawia się jego siostra, regularnie pokazywana jest jego żona, co w przypadku poprzednich przywódców w ogóle nie miało miejsca, a teraz również córka - zauważa. Według niepotwierdzonych doniesień to Kim Dzu Ae miała być także niemowlęciem, które w 2013 roku podczas propagandowej wizyty w Korei Północnej pozwolono wziąć na ręce byłemu gwiazdorowi NBA Dennisowi Rodmanowi. - Rodman wszedł wówczas w bliższą zażyłość z reżimem, zwłaszcza że to była bardzo imprezowa wizyta, suto zakrapiana alkoholem - przyznaje dr Oskar Pietrewicz.
"Chytry, bezczelny plan" Korei Północnej
Według eksperta prawdziwy powód pokazania po raz pierwszy publicznie dziecka Kim Dzong Una jest inny niż wskazywanie jego następcy. - To silny wewnętrzny przekaz, że Korea Północna wzmacnia odstraszanie nuklearne i swój potencjał atomowy. Że dzieło obecnego reżimu ma służyć wszystkim Koreańczykom i musi zostać przejęte przez ich dzieci - wyjaśnia. - To pokazanie, że obecna Korea Północna jest budowana dla przyszłych pokoleń, że będą w niej bezpieczni i mężczyźni, i kobiety. Pokazanie córki ma więc znaczenie symboliczne - dodaje.
Oskar Pietrewicz przypuszcza, że w całej sprawie może też być drugie dno. - Może być też tak, że pokazanie tej córki to jest chytry, bezczelny plan władz Korei Północnej, byśmy na to zwrócili nadmierną uwagę, a ich rzeczywisty zamiar jest zupełnie inny - mówi. - Korea Północna lubi działać na zasadzie robienia rzeczy w skrytości, a jednocześnie kierowania zainteresowania świata w zupełnie innym, mylnym kierunku - podkreśla ekspert.
Jeżeli to nie Kim Dzu Ae miałaby zostać przyszłym przywódcą Korei Północnej, to kto? O pozostałych dzieciach obecnego dyktatora wiadomo jeszcze mniej niż o tej dziewczynce. Według doniesień wywiadowczych Kim Dzong Un ma troje dzieci, z których co najmniej jedno jest chłopcem. Nigdy ich jednak nie pokazywano publicznie, nie jest nawet jasne, w jakim są wieku.
Dr Oskar Pietrewicz zwraca przy tym uwagę, że "nie ma jak dotąd utartego sposobu wskazywania następcy w Korei Północnej". - Obecny przywódca Kim Dzong Un został pierwszy raz publicznie pokazany w 2010 roku od razu jako prawdopodobny następca - przypomina. - Z kolei jego ojciec, Kim Dzong Il, pojawiał się przez pewien czas publicznie, gdy rywalizował jeszcze o władzę ze swoim bratem, dopiero później wskazane zostało, który z nich będzie kolejnym dyktatorem - mówi. Sam wybór dokonywany jest natomiast niejawnie "w bardzo wąskim gronie związanym z aktualnym przywódcą". - Dopiero później rozpoczyna się wieloletni proces formalnego przekazywania władzy nowemu dyktatorowi - zaznacza ekspert.
ZOBACZ TEŻ: Kim Dzong Un dokonał przetasowań w strukturach wojskowych, najważniejszy urzędnik po nim zwolniony
Źródło: New York Times, tvn24.pl